Donald Trump otwiera się na Rosję. Ekspertka: Niewątpliwie niebezpieczne

wiadomosci.gazeta.pl 1 tydzień temu
Zdjęcie: Fot. REUTERS/Kevin Lamarque


- Nie mam poczucia, iż państwa zachodnie jako całość są w stanie Rosji dyktować jakiekolwiek warunki. Polityka USA wydaje mi się bardzo chaotyczna. Nie widzę jednej spójnej strategii czy jednego konkretnego podejścia do negocjacji z Rosją - mówi w rozmowie z Gazeta.pl dr Aleksandra Kozioł, analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Pierwsze tygodnie administracji nowego prezydenta USA cechowały się nastawieniem na złagodzenie relacji z Moskwą oraz deklaracjami dotyczącymi dążeń do osiągnięcia pokoju w Ukrainie. Podczas wtorkowego (4 marca) wystąpienia przed połączonymi izbami Kongresu Donald Trump ponownie poinformował, iż prowadzi "poważne dyskusje" z Rosją oraz przekonywał, iż dialog z obydwiema stronami konfliktu jest jedyną drogą do zakończenia wojny.


REKLAMA


Jednak od początku kadencji Trumpa polityka USA cechuje się coraz większą stanowczością wobec Kijowa. Piątkowe (28 lutego) spotkanie z Wołodymyrem Zełenskim w Gabinecie Owalnym zakończyło się publiczną scysją, a prezydent Ukrainy opuścił USA bez podpisania umowy o bezpieczeństwie i wydobyciu surowców mineralnych przez amerykańskie firmy. W środę (5 marca) zachodnie media obiegły informacje, iż USA zrezygnowały z wymiany informacji wywiadowczych z Ukrainą.


"Rosja wraca na salony"
Dr Aleksandra Kozioł, analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i specjalistka w zakresie bezpieczeństwa międzynarodowego, odczytuje działania Trumpa jako odejście od dotychczasowej jedności demokratycznego świata. - Niewątpliwie niebezpieczne jest to, iż polityka USA doprowadza do sytuacji, w której Rosja wraca na salony. Po 2022 roku wszystkie państwa zachodnie i demokratyczne były zjednoczone wokół reakcji na nielegalną agresję na Ukrainę i izolowały Rosję na arenie międzynarodowej - zauważa w rozmowie z Gazeta.pl.


Gdy USA bez koordynacji z partnerami podejmują dialog, wpisują się w rosyjskie cele strategiczne, bo rozbijają jedność i spójną zachodnią reakcję. Daje to Rosji uprzywilejowaną pozycję, co może pozwolić jej doprowadzić do sytuacji, w której będzie realizowała swoje interesy naszym kosztem


- ostrzega.


Zobacz wideo istotny apel Kosiniaka-Kamysza w Sejmie. Bezpieczeństwo Polski zagrożone?


"Trump chce rozdawać karty"
Jednocześnie dalsze kroki amerykańskiego prezydenta wciąż nie są oczywiste, a komentatorzy prześcigają się w spekulacjach dotyczących przyszłej polityki wobec Ukrainy. Często na próżno. Jeszcze w piątek amerykańskie media, kierujące się sygnałami napływającymi z administracji Trumpa, domniemywały, iż USA zrezygnują z dalszych rozmów dotyczących wydobycia metali ziem rzadkich na ukraińskim terytorium. Już we wtorek prezydent z zadowoleniem opowiadał o liście, w którym Zełenski miał wyrazić gotowość do zawarcia porozumienia.


- Gra jeszcze się toczy. Trump chce rozdawać karty, ale tak naprawdę nic nie pozostało przesądzone. jeżeli spojrzymy na stosunki dwustronne między USA a Ukrainą, to zobaczymy, iż cały czas powraca kwestia umowy w sprawie surowców. Cały czas pod znakiem zapytania stoi również to, czy USA zdecydują się na zaangażowanie w bezpieczeństwo w Ukrainie. Dużo mówimy o porozumieniu pokojowym, ale na stole przez cały czas nie ma żadnych konkretów. Na razie wszyscy starają się wypracować jak najmocniejszą pozycję negocjacyjną - zauważa dr Kozioł.


Rosja mówi o pokoju, ale nie ustaje w atakach
Na początku tygodnia sekretarz stanu Marco Rubio stwierdził, iż jedynym sposobem na zakończenie wojny w Ukrainie jest przekonanie prezydenta Rosji Władimira Putina, by zasiadł do stołu negocjacyjnego. - Nie zachęcimy Rosjan do rozmów, jeżeli będziemy ich wyzywać i antagonizować. To instynkt prezydenta wynikający z wielu lat zawierania umów - mówił na antenie ABC News. Sam Trump podczas wystąpienia przed Kongresem twierdził, iż otrzymuje z Moskwy "silne sygnały" o gotowości do pokoju.
Dr Kozioł wątpi jednak w dobre intencje Moskwy. - Rosjanie zdecydowanie koncentrują się na tym, by mieć jak najmocniejszą pozycję w konflikcie. Działania zbrojne na froncie wciąż trwają, choć Rosja zapewnia o dążeniu do pokoju. Rosjanie cały czas starają się zająć jak najwięcej terytorium Ukrainy, żeby w jakiś sposób wzmocnić swoją pozycję negocjacyjną i sankcjonować nielegalną decyzję o włączeniu czterech ukraińskich obwodów w skład Federacji Rosyjskiej - zauważa.


"Zawieszenie broni mogłoby być dla Rosji korzystne"
W nocy wtorku na środę Rosja przeprowadziła kolejny zmasowany atak dronów na terytoria Ukrainy. Bezzałogowce uderzyły między innymi w miasta w obwodzie chersońskim i odeskim oraz spowodowały śmierć co najmniej jednego cywila. Celem ostrzału padła również infrastruktura energetyczna, co doprowadziło do odcięcia prądu, wody i ogrzewania w niektórych regionach. Według Sił Powietrznych Ukrainy w ciągu nocy z Rosji wystrzelono co najmniej 181 dronów Shahed.


- Z drugiej strony wojna nie odbywa się bez kosztów. Stan rosyjskiej gospodarki i armii oraz to, jak wielu rosyjskich żołnierzy zginęło na froncie, wskazuje na bardzo poważne straty dla Rosji. Niewątpliwie jakiś rodzaj zawieszenia broni mógłby być dla Rosji korzystny. Mogłaby wykorzystać otrzymany czas, żeby odbudować swoje siły i ponownie zaatakować Ukrainę - wskazuje dr Kozioł.
Europejska reakcja
Ekspertka PISM wskazuje, iż z dotychczasowych działań administracji Trumpa nie wyłania się spójny obraz polityki wobec Rosji. - Na razie nie mam poczucia, iż państwa zachodnie jako całość są w stanie Rosji dyktować jakiekolwiek warunki. Polityka USA wydaje mi się bardzo chaotyczna. Nie widzę jednej spójnej strategii czy jednego konkretnego podejścia do negocjacji z Rosją - zaznacza.
Zmiana nastawienia USA sprawiła jednak, iż Europa podjęła starania w kontekście wzmocnienia swojego zaangażowania we wsparcie Kijowa. Podczas niedzielnego (2 marca) spotkania przywódców państw europejskich padły deklaracje dotyczące zwiększenia wydatków na obronność, a niektóre kraje, w tym Francja i Wielka Brytania, wyrażają gotowość do wysłania sił wojskowych, które miałyby zagwarantować Ukrainie bezpieczeństwo po porozumieniu pokojowym.


- Mamy reakcję europejską i szczyt w Londynie, w którym uczestniczyły również Kanada i Turcja. Moim zdaniem to symptomatyczne, iż ta koalicja jest tak szeroka i iż wszystkie państwa deklarują utrzymanie konkretnego stanowiska wobec Rosji, polegającego na tym, iż nie zostaną podjęte żadne ustępstwa terytorialne i gospodarcze - wskazała dr Kozioł.
Idź do oryginalnego materiału