Podczas dzisiejszego posiedzenia Sejmu premier Donald Tusk przedstawił najnowsze, potwierdzone ustalenia dotyczące dwóch aktów dywersji, do których doszło w weekend na torach kolejowych w okolicach miejscowości Mika oraz nieopodal Puław. Sprawa wzbudziła ogromne emocje wśród opinii publicznej, zwłaszcza po zgłoszeniach mieszkańców o odgłosach wybuchów i ewakuacji pociągu relacji Warszawa – Lublin.
[caption id="attachment_771319" align="alignnone" width="1920"]
źródło: sejm.gov.pl[/caption]
Wybuchy w nocy i uszkodzone torowisko
Do pierwszego zdarzenia doszło w pobliżu miejscowości Życzyn na Mazowszu. Maszynista pociągu jadącego w niedzielny poranek o godz. 7:39 zauważył uszkodzenie torowiska i zdołał zatrzymać skład. W pociągu znajdowało się dwóch pasażerów i kilku członków obsługi. Nikt nie ucierpiał, ale ruch kolejowy musiał zostać wstrzymany, a pasażerów ewakuowano.
Mieszkańcy okolicy już kilka godzin wcześniej, w sobotę po godzinie 21, zgłaszali policji silny huk przypominający wybuch. Funkcjonariusze przybyli na miejsce i przez ponad godzinę przeszukiwali teren, jednak ze względu na nocne warunki i brak wskazania konkretnego obszaru nie natrafili na ślady mogące potwierdzić eksplozję.
[caption id="attachment_771317" align="aligncenter" width="960"]
Zdjęcie poglądowe, pixabay.com[/caption]
Dwa akty dywersji. Premier: „To działania intencjonalne”
Premier Tusk, powołując się na informacje od prokuratury, służb specjalnych oraz policji, poinformował posłów, iż oba zdarzenia – w Mice i w rejonie Puław – były zaplanowanymi aktami dywersji. Celem sprawców miało być doprowadzenie do katastrofy kolejowej.
Pierwszy z ataków polegał na zamontowaniu stalowej obejmy na torze. W pobliżu pozostawiono telefon komórkowy z powerbankiem, który miał rejestrować wywołaną szkodę. Urządzenie nie spełniło jednak swojej roli, a sabotaż nie doprowadził do wykolejenia.
Drugi incydent, znacznie poważniejszy, miał miejsce 15 listopada. Wojskowy materiał wybuchowy typu C4 został zdetonowany zdalnie przy użyciu kabla o długości 300 metrów. Ładunek eksplodował w momencie przejazdu pociągu towarowego na trasie Warszawa–Puławy. Choć doszło do uszkodzenia wagonu, maszynista nie odnotował tego w trakcie jazdy.
Na miejscu odnaleziono także część materiału wybuchowego, który nie zdetonował.
[caption id="attachment_771321" align="alignnone" width="1920"]
źródło: sejm.gov.pl[/caption]
Sprawcy ustaleni. Dwóch obywateli Ukrainy miało współpracować z Rosją
Jak podał premier Tusk, służby w ciągu 70 godzin od zdarzeń zidentyfikowały osoby odpowiedzialne za dywersję.
– „To dwaj obywatele Ukrainy od dłuższego czasu współpracujący z rosyjskimi służbami” – powiedział szef rządu.
Pierwszy z nich to mężczyzna skazany w maju tego roku przez sąd we Lwowie za akty dywersji na terytorium Ukrainy. Po odbyciu kary przebywał na Białorusi. Drugi pochodzi z Donbasu i również przedostał się do Polski z Białorusi. Obaj mieli wejść do kraju jesienią, krótko przed zamachami.
– „Osoby te po dokonaniu aktu dywersji opuściły Polskę przez przejście graniczne w Terespolu. Wówczas nie były jeszcze zidentyfikowane” – przekazał premier.
Z uwagi na trwające operacje służb, Tusk nie ujawnił ich nazwisk.
„Przekroczono pewną granicę”
Premier podkreślił, iż ataki mają bezprecedensowy charakter:
– „To najpoważniejsza z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa sytuacja od wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie. Przekroczono pewną granicę” – mówił.
Zaznaczył również, iż Polska od dawna jest obiektem działań dywersyjnych i dezinformacyjnych, jednak ostatnie wydarzenia mogą być elementem eskalacji.
Dalsze działania służb
Służby specjalne i prokuratura kontynuują działania, aby ustalić wszystkie powiązania i współpracowników sprawców. Polska jak zapewnił premier pozostaje w stałym kontakcie ze służbami sojuszniczymi.












