Pewien „ekspert” od siedmiu boleści, bo na pewno nie od operacji morskich, ani tym bardziej marynarki wojennej, pokusił się wczoraj o cokolwiek kontrowersyjną tezę, iż Pierwszy Lord Admiralicji, Adm. Sir Ben Key, nawiązując rzekomo do ukraińskiego ataku na bazę w Sewastopolu, obwieścił koniec ery okrętów załogowych, które niechybnie wy[parte zostaną przez bezzałogowe pojazdy morskie (Unmanned Sea Vehicles – USV).
Trochę jak w tym dowcipie z serii pytań do Radia Erewań. „Czy to prawda, iż w Moskwie na Placu Czerwonym rozdają za darmo Moskwicze?”
„Prawda, tylko iż nie w Moskwie, a w Leningradzie, nie na Placu Czerwonym, a na Placu Senackim, Nie moskwicze, a rowery i nie rozdają, tylko kradną”.
Co zatem powiedział Adm. Key i jakie wnioski można z tego wyciągnąć? Pełen tekst wypaczonej przez „eksperta” wypowiedzi znaleźć można tu: https://www.royalnavy.mod.uk/news-and-latest-activity/news/2023/september/14/20230914-first-sea-lord-admiral-sir-ben-key-dsei-2023-keynote
Niezaprzeczalnie, tempo, w jakim na naszych oczach dokonują się zmiany w tzw. TTP (taktyce, technikach i procedurach) użycia dobrze znanych już systemów uzbrojenia jest bezprecedensowe. Bezprecedensowe jest również tempo, w jakim nowe technologie i nowe systemy uzbrojenia są rozwijane i wdrażane, a następnie używane na polu walki w pierwszym od 20 lat pełnoskalowym konflikcie zbrojnym. Tym niemniej w stwierdzeniu, iż w obliczu tych zmian należy ścigać się o pierwsze miejsce, nie tylko jeżeli chodzi o rozwój technologiczny, ale i opracowywanie nowych TTP, nie ma nic odkrywczego ani nowego. W wyścigu zbrojeń nie ma miejsca na remisy.
Kiedyś postęp technologiczny dokonywał się w tempie arytmetycznym. Ale od początku XX! W. „rewolucja technologiczna” spowodowała niemalże geometryczne tempo rozwoju. I tak jak kiedyś rewolucyjne technologie pojawiały się raz, dwa razy w ciągu stulecia, tak teraz niemalże nie ma roku, by nie pojawiło się jakieś przełomowe odkrycie lub przełomowe zastosowanie dla już znanej technologii.
Ale o co chodzi z tym „drednotem”? To określenie generacji pancerników (okrętów liniowych) budowanych od 1906 roku do 1922 roku. Nazwa pochodzi od nazwy brytyjskiego pancernika HMS „Dreadnought”, który wszedł do służby w grudniu 1906 roku jako pierwszy okręt zbudowany według nowych koncepcji. W stosunku do wcześniejszych pancerników wyróżniał się silną artylerią, zastosowaniem turbin zamiast maszyn parowych, co dawało mu przewagę prędkości i opracowaniem nowych systemów kierowania ogniem.
HMS „Dreadnought” zrewolucjonizował podejście do projektowania i budowania okrętów liniowych, wyznaczając swoisty „trend” i zapoczątkowawszy swoisty morski wyścig zbrojeń, gdy inne mocarstwa morskie postanowiły podążać tą samą ścieżką rozwoju okrętów liniowych.
„Dreadnought moment” to nie zmierzch okrętów, tak jak pojawienie się protoplasty nie zakończyło epoki okrętów liniowych, tylko początek zmian… Rewolucyjnych? Być może. Ale podążajmy dalej za Adm. Key i jego słowami.
Niespodzianka! Wbrew demagogicznej manipulacji „eksperta”, Adm. Key wcale nie mówił o ukraińskim ataku na Sewastopol… Ani choćby nie mówił li tylko o systemach bezzałogowych, bo wskazywał na inne obszary, w których dokonują się gwałtowne zmiany, o których NATO mówi w kategoriach „Nowych i Przełomowych Technologii” (Emerging and Disruptive Technologies – EDT) Wprawdzie w ujęciu NATO EDT to bardzo szerokie spektrum (nie czas tu i miejsce na szczegółowy opis – może innym razem), ale Adm. Key wymienia nie tylko systemy bezzałogowe. Wspomina o automatyzacji, cyfryzacji, inteligencji (sztucznej), kombinacji tych nowych technologii, działaniach hybrydowych. O kwestiach, które wymuszają adaptację Royal Navy
w realizacji jej zadań zmierzających do zabezpieczenia handlu, dostępu i dostępu do danych dla państwa i narodu.
Nie da się ukryć, iż nie tylko TTP i technologie się zmieniają. Zmienia się również globalna architektura bezpieczeństwa. Nie zmienia się jedno: konieczność utrzymywania zdolności
do odstraszania i obrony, choć konieczność ta ma dziś szczególne znaczenie. I Royal Navy kontynuuje realizację swoich zadań w tym zakresie, odstraszając, a jeżeli będzie potrzeba – pokonując przeciwnika, jednocześnie zapewniając umiejętności projekcji siły…
No właśnie: projekcja siły… Przy pomocy USV? No nie, okręty wojenne są niezbędnym narzędziem projekcji siły. I choćby „niezwykle mobilne” nadbrzeżne systemy rakiet przeciwokrętowych nie dają możliwości projekcji siły, ponieważ ich „niezwykła mobilność” podlega oczywistym ograniczeniom, z których bodaj najważniejszym jest całkowita bezużyteczność podczas przemieszczania się.
No proszę… Niby zmierzch okrętów, a tymczasem Royal Navy zamierza pozyskać 16 nowych okrętów nawodnych i 6 podwodnych… I to w dodatku, o zgrozo, załogowych! Rewolucja cyfrowa zmieni wprawdzie sposób operowania nimi, stawiać będzie przed ich załogami nowe wyzwania, ale jednak – przed ZAŁOGAMI!
Oczywiście, systemy i platformy bezzałogowe są nie tylko nowinką techniczną, ale
i perspektywicznym sposobem na UZUPEŁNIENIE zdolności oferowanych przez ich załogowe odpowiedniki, w warunkach, w których użycie bezzałogowców przynosi konkretne korzyści, choćby zmniejszając ryzyko utraty doświadczonych i wyszkolonych załóg. Ale z wypowiedzi Adm. Key nijak nie da się wysnuć wniosku, iż systemy i platformy załogowe wypierają swoje załogowe odpowiedniki.
Łączność, dowodzenie i kierowanie albo szerzej C4ISR (Command, Control, Communications, Computers, Intelligence, Surveillance, Reconnaissance) wymaga rozwiązań w pełni ucyfrowionych, opartych na sztucznej inteligencji, niezbędnej do szybkiego przetwarzania znacznych ilości informacji. Pierwszy Lord Admiralicji, oficer Royal Navy, zwraca uwagę na zagadnienie „połączoności” (joint) i wielodomenowości (multi-domain) świadomości sytuacyjnej. Jak dążyć do nich ma państwo morskie, które nie posiada marynarki wojennej? Podpowiem: nie da się. Okręty wojenne są niezbędnym (acz nie jedynym) ogniwem systemu Joint ISR, o czym wspominało wielu prawdziwych ekspertów, ale choćby publicyści bez wykształcenia wojskowego mają tego świadomość…
Sztuczna inteligencja to nie wszystko. Kluczem jest „połączoność” i komplementarne zdolności oferowane przez wszystkie posiadane systemy uzbrojenia, w tym okręty wojenne. choćby jeżeli mówimy tylko o obszarze obrony powietrznej i przeciwrakietowej, to skuteczny system OPL/OPRAK nie może opierać się wyłącznie na platformach lądowych, z uwagi na ich oczywiste ograniczenia. Systemy i platformy powietrzne mają ograniczoną autonomiczność i tu rola okrętów wyposażonych w skuteczne systemy rozpoznania i wykrywania zagrożeń z powietrza, a także ich zwalczania, jest oczywista dla wszystkich, kto choćby pobieżnie zapoznał się z zagadnieniem tzw, zintegrowanej obrony powietrznej i przeciwrakietowej (Integrated Air and Missile Defence System – IAMDS).
Historia i tradycja to nie kajdany, tylko fundamenty, na których budowana jest nowoczesna Royal Navy. Nowoczesne siły okrętowe stanowią tzw. force multiplier, jak słusznie zauważył Adm. Key – sumaryczne zdolności wszystkich komponentów w operacji połączonej są większe od nominalnej sumy poszczególnych składowych. Wyjęcie choćby jednego elementu z systemu stanowić będzie znaczące osłabienie połączonego potencjału.
Każdy, kto na poważnie zajmował się kwestiami operacji morskich czy bezpieczeństwa narodowego, nie ma wątpliwości, jaki znaczenie dla gospodarki państwa morskiego ma bezpieczeństwo jego morskich szlaków handlowych. Tylko kompletni ignoranci mogą tego nie dostrzegać, powołując się w przewrotny sposób na przykład Ukrainy, która wskutek faktycznego braku marynarki wojennej ponosi niepowetowane straty wynikające z drastycznego ograniczenia handlu morskiego. I pewne niewątpliwe sukcesy w użyciu UAV czy USV w tym zakresie niczego nie zmieniają.