Historyczne spotkanie między prezydentem Stanów Zjednoczonych Donaldem Trumpem a rosyjskim przywódcą Władimirem Putinem na Alasce rozgrywa się jako skomplikowana gra strategiczna, w której każdy z uczestników dąży do osiągnięcia zupełnie odmiennych celów politycznych oraz propagandowych, które mogą mieć dalekosiężne konsekwencje nie tylko dla konfliktu ukraińskiego, ale również dla całej architektury międzynarodowych stosunków oraz dla pozycji obu mocarstw na globalnej scenie politycznej. To bezprecedensowe dyplomatyczne wydarzenie stanowi kulminację miesięcy wzajemnych sygnałów oraz manewrów politycznych, podczas których oba kraje próbowały wyznaczyć warunki spotkania maksymalizujące ich strategiczne korzyści przy jednoczesnym minimalizowaniu ryzyka politycznego związanego z ewentualnymi ustępstwami wobec przeciwnika.

Fot. Warszawa w Pigułce
Władimir Putin podchodzi do alaskańskiego szczytu z jasno określoną strategią, której głównym filarem jest odzyskanie międzynarodowego uznania oraz demonstracja światu, iż wieloletnie wysiłki zachodnich mocarstw mające na celu izolację Kremla zakończyły się spektakularną porażką. Sam fakt organizacji spotkania na najwyższym szczeblu między przywódcami dwóch największych mocarstw nuklearnych świata stanowi dla rosyjskiego prezydenta ogromny sukces propagandowy, który może wykorzystać w wewnętrznej oraz zewnętrznej komunikacji jako dowód na to, iż Rosja powróciła do grona najważniejszych graczy na arenie międzynarodowej oraz iż żadne sankcje ani dyplomatyczne bojkoty nie są w stanie trwale osłabić pozycji rosyjskiego państwa.
Wybór Alaski jako miejsca przeprowadzenia tego kluczowego spotkania nie jest przypadkowy z perspektywy rosyjskich interesów strategicznych, ponieważ oferuje Kremlowi szereg znaczących korzyści zarówno praktycznych jak i symbolicznych, które wzmacniają rosyjską pozycję negocjacyjną oraz służą wewnętrznym celom propagandowym władz w Moskwie. Pod względem bezpieczeństwa Alaska stanowi idealną lokalizację dla Putina, ponieważ w najwęższym punkcie dzieli ją od rosyjskiego terytorium w obwodzie czukockim zaledwie dziewięćdziesiąt kilometrów, co oznacza, iż rosyjski przywódca może dotrzeć na miejsce spotkania bez konieczności przelotu nad terytorium państw uznawanych przez Moskwę za wrogie lub nieprzyjazne, minimalizując tym samym ryzyko polityczne oraz logistyczne związane z podróżą.
Równie ważnym czynnikiem w rosyjskich kalkulacjach jest fakt, iż Alaska znajduje się w ogromnej odległości geograficznej oraz politycznej od Ukrainy oraz od głównych ośrodków decyzyjnych Unii Europejskiej, co doskonale wpisuje się w kremlowską strategię marginalizowania Kijowa oraz europejskich przywódców na rzecz bezpośrednich negocjacji z Waszyngtonem jako jedynym partnerem uznawanym przez Rosję za wystarczająco wpływowy do podejmowania decyzji o charakterze globalnym. Ta geograficzna separacja od europejskiego teatru działań pozwala Putinowi na prowadzenie rozmów w atmosferze względnie uwolnionej od bezpośredniej presji ze strony ukraińskich sojuszników oraz umożliwia koncentrację na dwustronnych relacjach amerykańsko-rosyjskich bez konieczności uwzględniania skomplikowanych europejskich interesów bezpieczeństwa.
Symbolika historyczna Alaski jako dawnego rosyjskiego terytorium sprzedanego Stanom Zjednoczonym w dziewiętnastym wieku służy rosyjskiej propagandzie jako argument na rzecz tezy, iż granice państwowe nie są niezmienne oraz iż wielkie terytoria mogą zmieniać przynależność państwową w wyniku różnorodnych procesów historycznych, co ma usprawiedliwiać rosyjskie próby siłowego przekroju granic w dwudziestym pierwszym wieku. Rosyjskie media już wykorzystują ten historyczny precedens do argumentowania, iż państwowe granice podlegały zmianom na przestrzeni dziejów oraz iż obecne rosyjskie działania na Ukrainie wpisują się w naturalny proces ewolucji mapy politycznej świata, choć oczywiście pomijają fundamentalną różnicę między dobrowolną sprzedażą terytorium a jego siłowym zajęciem.
Jednak Putin oczekuje od alaskańskiego spotkania znacznie więcej niż jedynie symbolicznego uznania międzynarodowego oraz propagandowych korzyści, ponieważ jego nadrzędnym celem strategicznym pozostaje osiągnięcie rzeczywistego zwycięstwa w konflikcie ukraińskim poprzez zmuszenie społeczności międzynarodowej do zaakceptowania rosyjskich zdobyczy terytorialnych jako permanentnego elementu nowej mapy politycznej Europy Wschodniej. Rosyjski przywódca konsekwentnie domaga się, aby Moskwa mogła zachować kontrolę nad wszystkimi obszarami, które jej siły zbrojne zajęły oraz okupują w czterech ukraińskich obwodach, a dodatkowo żąda, aby Ukraina wycofała swoje wojska oraz administrację z pozostałych części tych regionów, które przez cały czas pozostają pod kontrolą Kijowa.
Te maksymalistyczne żądania terytorialne ze strony Kremla są całkowicie nie do zaakceptowania dla ukraińskich władz, które kategorycznie odrzucają jakiekolwiek ustępstwa terytorialne na rzecz agresora oraz traktują integralność terytorialną swojego państwa jako fundamentalną wartość, której nie można poświęcić w imię jakichkolwiek taktycznych korzyści czy międzynarodowej presji. Prezydent Wołodymyr Zełenski wielokrotnie podkreślał, iż Ukraińcy nigdy nie oddadzą swojej ziemi okupantowi oraz iż będą bronić każdego metra swojego terytorium bez względu na koszty czy międzynarodowe naciski mające na celu skłonienie ich do kompromisów kosztem suwerenności państwowej.
Kreml jest doskonale świadomy ukraińskiego stanowiska w kwestii integralności terytorialnej, jednak rosyjska kalkulacja strategiczna opiera się na założeniu, iż jeżeli uda się uzyskać amerykańskie poparcie dla rosyjskich żądań terytorialnych, to ukraińskie odrzucenie takiego porozumienia może doprowadzić do całkowitego wycofania się Trumpa ze wspierania Kijowa oraz do pozostawienia Ukrainy sam na sam z rosyjską agresją. W takim scenariuszu Rosja oraz Stany Zjednoczone mogłyby przystąpić do normalizacji wzajemnych stosunków oraz do rozwoju współpracy ekonomicznej bez konieczności uwzględniania ukraińskich obiekcji, co skutecznie izolowałoby Ukrainę na arenie międzynarodowej oraz zmusiło ją do akceptacji rosyjskich warunków pokojowych.
Jednak istnieje również alternatywny scenariusz rozwoju sytuacji, w którym rosnąca presja ekonomiczna na rosyjską gospodarkę może skłonić Putina do większej elastyczności w negocjacjach oraz do poczynienia ustępstw, które wcześniej wydawały się niemożliwe z punktu widzenia kremlowskiej polityki. Rosyjski budżet państwowy boryka się z rosnącym deficytem, a dochody z eksportu ropy naftowej oraz gazu ziemnego systematycznie spadają z powodu międzynarodowych sankcji oraz ograniczeń technologicznych nałożonych na rosyjski sektor energetyczny, co może zmuszać władze w Moskwie do poszukiwania rozwiązań pozwalających na złagodzenie ekonomicznych konsekwencji przedłużającego się konfliktu.
Jeśli problemy gospodarcze rzeczywiście wywierają znaczącą presję na Putina w kierunku zakończenia wojny, Kreml może okazać się skłonny do kompromisu, który wcześniej wydawał się nie do pomyślenia, jednak na razie nie ma żadnych oznak takiej zmiany stanowiska, ponieważ rosyjscy urzędnicy przez cały czas konsekwentnie twierdzą, iż ich kraj utrzymuje inicjatywę strategiczną na polu bitwy oraz iż nie ma powodów do rezygnacji z maksymalistycznych celów wojennych. Ta publiczna pewność siebie może być jednak częścią negocjacyjnej strategii mającej na celu wzmocnienie rosyjskiej pozycji przed kluczowymi rozmowami z amerykańskim prezydentem.
Donald Trump podchodzi do alaskańskiego spotkania z zupełnie inną strategią oraz z odmiennymi priorytetami politycznymi, które odzwierciedlają jego osobiste ambicje dotyczące odgrywania roli globalnego rozjemcy oraz jego pragnienie zapisania się w historii jako prezydent, który zakończył jeden z najpoważniejszych konfliktów militarnych początku dwudziestego pierwszego wieku. Podczas kampanii prezydenckiej w 2024 roku Trump wielokrotnie obiecywał amerykańskim wyborcom, iż zakończenie wojny ukraińskiej będzie łatwe oraz iż uda mu się to osiągnąć w ciągu zaledwie kilku dni od objęcia urzędu, co stwarzało ogromne oczekiwania społeczne oraz polityczne, które teraz ciążą nad jego wysiłkami dyplomatycznymi.
Ta ambitna obietnica kampanijna wywiera w tej chwili znaczną presję na amerykańskiego prezydenta, który od powrotu do Białego Domu w styczniu oscyluje między frustracją wobec ukraińskiego uporu oraz irytacją z powodu rosyjskiej nieustępliwości, nie mogąc znaleźć magicznej formuły, która pozwoliłaby mu na szybkie rozwiązanie konfliktu bez ponoszenia znaczących kosztów politycznych w kraju lub na arenie międzynarodowej. Trump wielokrotnie krytykował zarówno Zełenskiego za jego rzekome przekorne nastawienie do kompromisów, jak i Putina za jego skłonność do atakowania celów cywilnych oraz za odmowę przyjęcia amerykańskich propozycji pokojowych.
Podczas dramatycznego spotkania w Białym Domu w lutym amerykański prezydent ostro skrytykował Zełenskiego za jego stanowisko w negocjacjach pokojowych oraz tymczasowo zawiesił dostawy pomocy wojskowej oraz współpracę wywiadowczą ze stroną ukraińską, co zostało zinterpretowane jako próba wywierania presji na Kijów w celu zmuszenia ukraińskich władz do większej elastyczności w kwestiach terytorialnych. Jednak ta taktyka zastraszania nie przyniosła oczekiwanych rezultatów, ponieważ Ukraina utrzymała swoje stanowisko dotyczące integralności terytorialnej oraz odmówiła poczynienia ustępstw, które mogłyby ułatwić amerykańskie wysiłki dyplomatyczne.
W ostatnich miesiącach Trump koncentrował swoją krytykę bardziej na rosyjskiej nieustępliwości oraz na gotowości Putina do kontynuowania ataków na ukraińską infrastrukturę cywilną, wyznaczając szereg terminów dla wprowadzenia nowych sankcji na Rosję oraz na kraje, które kontynuują handel z rosyjskim reżimem. Najbardziej recent deadline przypadał na ubiegły piątek, jednak podobnie jak w przypadku wszystkich poprzednich ultimatów, Trump ostatecznie zdecydował się na wycofanie z groźby sankcji, co może być interpretowane jako oznaka jego niechęci do dalszej eskalacji napięć z Moskwą przed planowanym szczytem na Alasce.
Obecne przygotowania Trumpa do goszczenia rosyjskiego prezydenta na amerykańskiej ziemi oraz jego wypowiedzi na temat potencjalnej wymiany terytorialnej budzą głębokie zaniepokojenie ukraińskich władz, które obawiają się, iż amerykański przywódca może być skłonny do zawarcia porozumienia przewidującego ukraińskie ustępstwa terytorialne w zamian za zaprzestanie działań wojennych przez Rosję. Koncepcja wymiany ziem, którą Trump poruszał w ostatnich wypowiedziach, może oznaczać, iż Ukraina zostanie zmuszona do trwałego oddania części swojego terytorium Rosji w zamian za pokój, co stanowiłoby precedens nagradzania agresji militarnej oraz mogłoby zachęcić inne autorytarne reżimy do podobnych działań.
Jakiekolwiek próby określenia rzeczywistych intencji Trumpa dotyczących piątkowych rozmów z Putinem są znacznie utrudnione przez prezydenckie skłonności do wydawania sprzecznych oświadczeń oraz do zmieniania stanowiska w zależności od aktualnych okoliczności politycznych czy personalnych nastroju. Ta nieprzewidywalność może być zarówno atutem w negocjacjach, ponieważ utrudnia przeciwnikowi przygotowanie skutecznej strategii, jak i słabością, ponieważ może prowadzić do chaotycznych decyzji niemających długoterminowej strategii czy spójności z amerykańskimi interesami narodowymi.
Różnice w priorytetach oraz w metodach działania między dwoma przywódcami stwarzają bardzo złożoną dynamikę negocjacyjną, w której Putin dąży do maksymalizacji konkretnych korzyści strategicznych dla Rosji przy jednoczesnym odbudowaniu międzynarodowej pozycji swojego kraju, podczas gdy Trump koncentruje się bardziej na osiągnięciu spektakularnego sukcesu propagandowego, który pozwoliłby mu na wypełnienie kampanijnych obietnic oraz na wzmocnienie jego pozycji politycznej w kraju. Te odmienne cele mogą zarówno ułatwiać znalezienie kompromisu, ponieważ nie są bezpośrednio sprzeczne, jak i utrudniać negocjacje, jeżeli okażą się niemożliwe do pogodzenia w praktyce.
Międzynarodowe konsekwencje alaskańskiego spotkania będą prawdopodobnie odczuwalne na całym świecie niezależnie od jego konkretnych rezultatów, ponieważ samo przeprowadzenie tej dyplomatycznej konfrontacji już teraz zmienia postrzeganie konfliktu ukraińskiego oraz może wpływać na kalkulacje strategiczne innych aktorów międzynarodowych. Europejscy sojusznicy Stanów Zjednoczonych obserwują przygotowania do szczytu z mieszaniną nadziei na zakończenie wojny oraz obaw przed zawarciem porozumienia, które mogłoby osłabić transatlantyckie więzi bezpieczeństwa oraz europejską pozycję w stosunkach z Rosją.
Ukraińskie społeczeństwo oraz jego przywódcy znajdują się w najtrudniejszej sytuacji ze wszystkich zaangażowanych stron, ponieważ ich przyszłość może zostać zadecydowana podczas rozmów, w których nie biorą bezpośredniego udziału oraz na które praktycznie nie mają wpływu. Niezależnie od osobistych ambicji Trumpa oraz strategicznych celów Putina, losy milionów Ukraińców mogą zostać określone przez polityczne kalkulacje dwóch przywódców, którzy mogą mieć zupełnie inne priorytety niż obrona ukraińskiej suwerenności oraz sprawiedliwość dla ofiar rosyjskiej agresji. Ta dramatyczna dysproporcja między stawką konfliktu dla bezpośrednio zaangażowanych stron a możliwościami wpływania na jego rozwiązanie ilustruje fundamentalne dylematy współczesnej dyplomacji, gdzie wielkiej polityki często dominuje nad prawami mniejszych narodów do samostanowienia.