Szef MON podsumował działania związane z powodzią podczas poniedziałkowego briefingu w Tarnowie, gdzie spotkał się z miejscowymi samorządowcami. Wicepremier poinformował, iż do usuwania skutków powodzi i przeciwdziałaniu zagrożeniu powodziowemu wydzielonych jest ok. 24 tys. żołnierzy, a 17 tys. z nich jest zaangażowanych bezpośrednio m.in. w odbudowę i umacnianie wałów, sprzątanie terenu dotkniętego przez powódź, udrażnianie dróg i dezynfekcję budynków, a także pomoc rolnikom.
— Te wszystkie działania będą do czasu, kiedy będzie można powiedzieć, iż życie wróciło do normalności. Do lepszego wariantu tych miejsc, które zostały zniszczone, niż to miało miejsce przed zalaniem — zadeklarował wicepremier.
Podkreślił również, iż w związku z powodzią Polska będzie miała wsparcie z innych państw.
— Będziemy mieć też wsparcie, żeby zdążyć przed zimą. Przyjeżdżają od 1 do 4 października z misją ekspedycyjną przedstawiciele sił zbrojnych naszych sojuszników i partnerów w Unii Europejskiej: z Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec oraz z Turcji, będą też żołnierze amerykańscy — zapowiedział Kosiniak-Kamysz.
Wicepremier wyjaśnił, iż będzie to przede wszystkim „rekonesans dotyczący wsparcia wojsk inżynieryjnych”. Jak mówił, „grupy rekonesansowe” będą analizowały sytuację i możliwość udzielenia Polsce wsparcia.
— My mamy zdolności, możliwości, ale chcemy to zrobić jak najszybciej — podkreślił. — I też niektóre państwa chcą się odwdzięczyć, jak Turcy, za to, iż był postawiony szpital polowy w momencie, gdy doświadczyli trzęsienia ziemi i katastrofalnych jego skutków — zauważył Kosiniak-Kamysz. — Teraz mają wielką ambicję i wolę pomocy, więc trudno też nie uszanować takiego zachowania, za które bardzo serdecznie dziękuję — dodał.
Szef MON oświadczył, iż w każde miejsce, gdzie dzieje się coś niepokojącego, kierowany jest odpowiedni sprzęt.
— W operacji Feniks cały czas pozostają w 24-godzinnej dyspozycji cztery śmigłowce. Mogą to być działania zawsze o charakterze ewakuacyjnym, do których są powołane, ale również umacniania wału lub transport żywności i innych produktów, które mogą być potrzebne — wyjaśnił.
Jak przyznał, w tej chwili wykorzystanie śmigłowców jest znacznie mniejsze.
— Raczej przebiega w kierunku związanym z obrazowaniem, monitorowaniem, patrolowaniem terenu. Do tego wykorzystujemy również bezzałogowe statki powietrzne. Bayraktar był wykorzystywany już dużo wcześniej, ale też inne statki powietrzne bezzałogowe cały czas są w użyciu, żeby monitorować wały, monitorować sytuację — zadeklarował.
Kosiniak-Kamysz przypomniał, iż w województwie opolskim i dolnośląskim przez cały czas działają mobilne ambulatoria, pacjentów cały czas przyjmują Wojskowy Szpital Uzdrowiskowo-Rehabilitacyjny w Lądku-Zdroju, a także szpital polowy w Nysie, który – jak przyznał - możliwe, iż będzie działać również po wznowieniu pracy przez szpital powiatowy. Według danych resortu szpital polowy w Nysie przyjął już ponad 550 pacjentów.
— Widać, jak bardzo była potrzebna ta placówka i ta szybka decyzja o jej ustanowieniu — ocenił szef MON.
Wcześniej minister spotkał się z uczniami z dotkniętej powodzią szkoły w Skorogoszczy (gm. Lewin Brzeski), którzy na zaproszenie gminy Gdów przebywają na „zielonej szkole” w Małopolsce.
— To jest gmina bardzo doświadczona. Szkoła w tym momencie jest odbudowywana, jest przywracany stan przez żołnierzy właśnie, a dzieci mogą bezpiecznie tutaj przebywać, nabierać sił. Chcemy, żeby jak najszybciej wróciły do swojej szkoły. Ale dopóki trzeba będzie, samorządowcy deklarują też pomoc i wsparcie — mówił w poniedziałek w Tarnowie Kosiniak-Kamysz.