Wtedy znów zbierzemy się. Tam. Nad jego grobem.
Więc nie płacz już dziecino. Zostaw łez połowę
na ten dzień.
Patrz matka stoi samotna. Zaparta w milczeniu.
Choć wokół tylu ludzi, jakby w zapomnieniu.
Myśli o tym dniu.
Wrzuć lichą grudkę podmoskiewskiej ziemi
w czeluść grobu. Niech utknie w gardle tych, co niemi,
głusi oglądają się
wciąż za siebie. I żyją blichtrem. Władzy snem.
Mocarni przelęknieni. Jadowitym tchem
zatruwają naród.
Pożegnaj przyjaciela. ale pamiętaj zemści
na nich się los lub lud. Niech mają w pamięci,
że nadejdzie dla nich święty dzień czterdziesty.
Dla jednych szafot.
Dla innych mroźny step bezkresny.
Aleksiejowi Nawalnemu