W czwartek 2 października Władimir Putin przemawiał przez kilka godzin na konferencji Klubu Wałdajskiego w Soczi. Podczas wystąpienia rosyjskiego przywódcy padło wiele oskarżeń i gróźb w stronę Zachodu oraz Stanów Zjednoczonych. Jednocześnie polityk zapewnił, iż "Rosja nie zamierza napadać na NATO". Stwierdził też, iż zachodni politycy zrozumieją, iż plan zadania państwu rosyjskiemu "strategicznej klęski" skazany jest na niepowodzenie. Putin zagroził też między innymi, iż Moskwa zareaguje odpowiednimi środkami na militaryzację Zachodu i oskarżył go o hegemonię.
REKLAMA
Zobacz wideo Rosja: Możemy prowadzić wojnę z Ukrainą przez 20 lat
Ekspert: Wszystko, co się dzieje w ostatnich dniach, to nie pokaz siły Rosji, a oznaka jej słabości
- W przemówieniu Putina ponownie wybrzmiała standardowa taktyka wschodniej polityki "kij i marchewka". Z jednej strony zapewnienia, iż Rosja nie stanowi zagrożenia, z drugiej prowadzi działania poniżej progu wojny, w tym działania hybrydowe, które mają osłabić jedność Zachodu i pogłębić podziały w Europie i w Ameryce Północnej. Oczywiście tych zapewnień, iż Rosja nie jest zagrożeniem, nie należy brać na poważnie, bo dokładnie takie same opinie były głoszone przez oficjeli rosyjskich dosłownie dni przed napaścią na Ukrainę, więc te słowa nie są nic warte - ocenia w rozmowie z Gazeta.pl Konrad Muzyka, niezależny analityk ds. wojskowości Rosji i Białorusi i dyrektor Rochan Consulting, firmy specjalizującej się w analizie wojskowej.
- Putin, jako dyktator z krwi i kości, wyszedł i przedstawił swój plan zarządzania światem, w którym Rosja jest silna. Ale to wszystko, co się dzieje w ostatnich dniach, między innymi naruszanie przestrzeni powietrznej innych państw, to nie pokaz siły - jak próbuje to przedstawić Putin - a oznaka słabości. Putin oczywiście nie mógł wyjść i przyznać, iż Rosja ma problemy ekonomiczne, jest słaba i nie radzi sobie na froncie. Przecież wojna w Ukrainie, która miała trwać kilka dni, w końcu trwa prawie cztery lata - mówi ekspert.
Rosyjski przywódca podczas swojego przemówienia zaapelował także do Zachodu w kontekście jego "militaryzacji", aby "nie prowokował Rosji", ponieważ "jeszcze nigdy nie zdarzyło się tak, aby prowokator nie skończył źle". - Proszę spojrzeć na Białoruś. Tamtejsze władze wywołały kryzys na granicy z Polską i go utrzymują, a teraz mają pretensje, iż my reagujemy. Gdyby nie było kryzysu, nie byłoby problemu. To samo dotyczy tego, co powiedział Putin - o ile ma problem z militaryzacją Europy, to może warto zrobić pierwszy krok do przodu i na przykład zakończyć wojnę albo podpisać traktat o rozbrojeniu, wycofać wojska z zachodniej Rosji? To oczywiście w mojej ocenie się nigdy nie wydarzy, a przynajmniej nie wydarzy się za kadencji Putina. Niemniej jest to typowa sowiecka zagrywka, która głosi, iż "my robimy swoje, a największym problemem są reakcje Zachodu". I to według ich narracji są prowokacje - mówi nasz rozmówca.
Ukraina powinna uderzyć w rosyjską infrastrukturę krytyczną? "Moskwa miałaby duży problem z utrzymaniem się na powierzchni"
Putin zapowiedział także wysłanie wojsk na granicę z Finlandią. - Rosyjscy żołnierze już są na granicy z Finlandią. Tam są w tej chwili tworzone nowe jednostki i doprowadzane linie kolejowe, aby mieć możliwość przerzucania sił. o ile Rosjanie będą teraz w stanie przerzucić tam jakiekolwiek siły, będą one nieliczne, ponieważ zdecydowana większość ich żołnierzy pozostaje zaangażowana w działania wojenne w Ukrainie. Warto tutaj podkreślić, iż Finlandia, oprócz Turcji, ma największą armię w Europie, o ile weźmiemy pod uwagę również aktywnych rezerwistów, którzy w każdej chwili mogą być wezwani i wcieleni do wojska. Rosjanie nie byliby więc w stanie zareagować w podobny sposób na strategiczną postawę, jaką mogłaby przyjąć Finlandia. Wysłanie tam wojsk to jedynie publiczne pokazanie, iż Rosja zdaje sobie sprawę, iż Finlandia jest zagrożeniem, więc będą rozwijać swoje zdolności w tym rejonie. Ponadto, biorąc pod uwagę skalę strat osobowych Rosji w Ukrainie, to te poziomy liczby żołnierzy, które Rosjanie byliby w stanie wystawić przeciwko krajom NATO, są w bardzo dużym stopniu ograniczone - podkreśla ekspert.
Putin w swoim przemówieniu odniósł się również do kwestii dostarczenia rakiet Tomahawk przez USA. - Stwierdził, iż dostarczenie rakiet Tomahawk nie będzie miało wpływu na sytuację na polu bitwy. Z tym można polemizować. Bardzo dobrze byłoby, gdyby ta broń została wykorzystana przez Ukrainę nie do ataku na cele wojskowe, a do ataków na rosyjską infrastrukturę krytyczną. Państwo rosyjskie, w takim kształcie, jakim teraz funkcjonuje, miałoby bardzo duży problem z utrzymaniem się na powierzchni - zaznacza Konrad Muzyka.
"Jesteśmy na świeczniku"
Rosyjski lider nawiązał również do Józefa Piłsudskiego, o którym niedawno wypowiadał się Karol Nawrocki. - Popełnił wiele błędów przed II wojną światową, które doprowadziły do upadku państwa. Obecni przywódcy Polski powinni wziąć sobie te błędy do serca - mówił Putin. Zapytaliśmy eksperta, czy to oznacza, iż Kreml uważnie śledzi wypowiedzi, które padają z ust polskich polityków. - Im bardziej Polska będzie asertywna i będzie grać w rosyjską grę o możliwości eskalacji - a o tym świadczą nasze rekordowe wydatki na zbrojenia - to powoduje, iż jesteśmy na świeczniku i iż Rosjanie będą bardziej zwracać uwagę na nasze ruchy i wypowiedzi polityków. Musimy zmusić Rosję do stanięcia przed serią dylematów, tak aby nie była w stanie odczytać naszych zamiarów ani celów naszej polityki obronnej. Rosjanie żywią się słabością, nie można im pokazywać, iż jesteśmy w stanie zrobić krok w tył. Gramy w tę samą grę, nasze siły zbrojne rosną ilościowo i jakościowo - mówi Konrad Muzyka.
Czytaj także: "Czy w Polsce będzie wojna? Ekspert jasno wskazuje, co powinniśmy obserwować".
Źródło:Gazeta.pl