Unia Europejska ogłosiła nową strategię bezpieczeństwa, która może zmienić codzienne przyzwyczajenia milionów obywateli. Dokument „Unia Gotowości” to pierwszy tak jednoznaczny apel Brukseli do mieszkańców wspólnoty, by przejęli część odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo. Każdy obywatel ma być gotów przetrwać co najmniej trzy doby bez zewnętrznej pomocy, posiadając w domu zapas wody, żywności i leków.

Fot. Warszawa w Pigułce
To zalecenie nie jest przypadkowe. Ostatnie lata brutalnie obnażyły słabości europejskich systemów kryzysowych. Pandemia COVID-19 sparaliżowała łańcuchy dostaw i pokazała, iż państwa nie były gotowe na taką skalę zagrożenia. Katastrofalne powodzie, niszczące pożary i gwałtowne zjawiska pogodowe związane ze zmianami klimatu wstrząsnęły kilkoma regionami Europy. Z kolei wojna w Ukrainie uświadomiła, jak realne stało się zagrożenie militarne i hybrydowe ze strony Rosji. Do tego dochodzą cyberataki wymierzone w wodociągi, sieci energetyczne i infrastrukturę transportową, które mogą w każdej chwili sparaliżować życie milionów ludzi.
Nowa strategia to odejście od dotychczasowego modelu, w którym to państwo miało być głównym gwarantem bezpieczeństwa. Komisja Europejska kieruje dziś apel bezpośrednio do obywateli, czyniąc ich aktywnymi uczestnikami systemu reagowania. Zalecenie jest konkretne: w każdym domu powinny znaleźć się podstawowe produkty, które pozwolą przetrwać trzy krytyczne doby. Oznacza to wodę pitną w ilości minimum trzech litrów na osobę dziennie, suchą i trwałą żywność, leki, apteczkę, latarki, baterie czy radioodbiornik. Bruksela nie pozostawia złudzeń – w razie kryzysu służby potrzebują czasu, a pierwsze godziny i dni mogą zadecydować o życiu.
Badania pokazują, iż połowa mieszkańców UE nie byłaby w stanie funkcjonować dłużej niż trzy dni bez dostępu do sklepów i bieżącej wody. Szczególnie w miastach ludzie utrzymują minimalne zapasy, polegając na codziennych dostawach. To właśnie ta krucha zależność stała się impulsem do opracowania „Unii Gotowości”.
Strategia idzie jednak dalej. Bruksela chce, by edukacja dotycząca reagowania w sytuacjach nadzwyczajnych stała się częścią szkolnych programów. Uczniowie mają uczyć się nie tylko teorii, ale też praktycznych umiejętności – jak zachować spokój w kryzysie, jak wspierać słabszych i jak organizować pomoc we wspólnocie.
Nowe wytyczne obejmują także ambitne inwestycje w infrastrukturę. Sieci transportowe mają być projektowane tak, by w razie potrzeby mogły służyć do ewakuacji ludności, a komunikacja i energetyka – by przetrwać sabotaż czy katastrofę naturalną. Komisja Europejska zapowiada także mechanizmy szybkiego reagowania, które pozwolą wysłać wsparcie tam, gdzie lokalne służby sobie nie poradzą.
Niemcy już dostosowały swoje przepisy, aktualizując Ramową Dyrektywę dla Obrony Całościowej i wprost wskazując rosyjską agresję jako największe zagrożenie. Inne kraje będą musiały pójść tą samą drogą. Bruksela nie pozostawia wątpliwości: kryzysy nie są już hipotetyczne, są realnym scenariuszem, na który trzeba się przygotować.
Niektórzy eksperci wskazują, iż trzydniowe zapasy mogą być niewystarczające, przypominając, iż wiele katastrof wymaga tygodni na pełne przywrócenie podstawowych usług. Inni podkreślają, iż dla wielu rodzin już samo zgromadzenie takiego zapasu to wyzwanie finansowe i apelują o wsparcie państw. Jednak większość analityków przyznaje, iż w obliczu nasilających się zagrożeń potrzebna jest świadomość i gotowość każdego z nas.
Unia Europejska wyraźnie zmienia ton. Zamiast uspokajać obywateli i pomniejszać ryzyka, wprost mówi o konieczności przygotowań. To sygnał, iż nadchodzące lata mogą przynieść kolejne kryzysy, a odpowiedzialność za bezpieczeństwo nie spoczywa już wyłącznie na rządach. Teraz każdy mieszkaniec wspólnoty ma być częścią „Unii Gotowości”.