Ta strona zawiera treści przeznaczone wyłącznie
dla osób dorosłych
Rudolf Hoess i Hedwig Hensel poznali się w 1929 roku w Brandenburgii. 21-letnie kobieta szybko wpadła w oko starszemu o siedem lat weteranowi I wojny światowej. Hedwig była związana z ruchem wspólnot rolniczych i Związkiem Artamanów, który propagował idee życia zgodnego z naturą i "higieną rasową". Po zaledwie trzech miesiącach znajomości para wzięła ślub. Hedwig była już wówczas w ciąży.
Znalazłem taką żonę, jaką sobie wymarzyłem. Nasze poglądy na życie były zgodne we wszystkich dziedzinach. Uzupełnialiśmy się pod każdym względem
- wspominał Hoess w swoich powojennych wspomnieniach.
On też należał do Związku Artamanów. Ideologicznym spadkobiercą tego ruchu była paramilitarna formacja Schutzstaffel. Po naradzie z żoną Hoess przyjął propozycję aktywnej służby w SS. Był członkiem tej organizacji od 1 kwietnia 1934 roku. Decyzja o wstąpieniu do SS okazała się przełomem w jego życiu. Hoess skończył wówczas ze spokojnym życiem na roli i po raz kolejny włożył mundur. Liczył na szybki awans i znaczące korzyści finansowe. II wojna światowa dała mu to wszystko.
Na początku 1940 roku Hoess objął stanowisko komendanta KL Auschwitz. W podróży do Polski towarzyszyła mu Hedwig oraz czwórka ich dzieci. Nowa praca Rudolfa i przeprowadzka do Oświęcimia była dla Hoessów awansem społecznym. Portal kultura.onet.pl pisze, że według Hedwig Auschwitz było "prawdziwym rajem na Ziemi".
Hoessowie zamieszkali w willi, w której przed wojną mieszkali Polacy. Zanim jednak się do niej przeprowadzili, dostosowali ją do swoich potrzeb.
Hoess pragnął stworzyć dla rodziny jak najlepsze miejsce do życia. Zbudował wspaniały ogród z fontanną i sadzawką, w której można było się kąpać. Jego żona Hedwig uwielbiała róże - przed domem rosły setki odmian tych kwiatów, często wysyłano je Hitlerowi. W szklarni mieli ponoć nawet bananowce i wiele egzotycznych roślin
- opowiadał Bartek Rainski, koproducent nominowanej do pięciu Oscarów "Strefy interesów".
Hedwig i jej dzieci nie musiały patrzyć na cierpienie więźniów KL Auschwitz, bo od obozowych baraków oddzielał je mur. Choć świat tuż za nim był przesiąknięty śmiercią, dla żony Rudolfa Hoessa życie w Oświęcimiu było bajką. "Wysokie Obcasy" piszą, że Hedwig mawiała, że chciałaby tam żyć i umrzeć, a przeprowadzka była dla niej spełnieniem marzeń. To w Auschwitz urodziła swoje piąte dziecko. Ale mimo pozornego szczęścia i dostatku w rodzinie Hoessów zaczęło się psuć.
Hedwig często była w domu sama, bo jej mąż był zajęty pracą. Nieobecność męża i jego brak zainteresowania intymną częścią małżeńskiego życia pchnęły ją prawdopodobnie w ramiona niemieckiego kapo, który pomagał jej w domowych obowiązkach. Podobno Rudolf nakrył swoją żonę w dość jednoznacznej sytuacji, ale mimo to Hedwig kontynuowała romans. Mąż nie pozostawał jej dłużny i nawiązał intymną relację z więźniarką Eleonorą Mattaliano-Hodys.
Biorąc pod uwagę skalę okrucieństwa w Auschwitz za czasów Rudolfa Hoessa, trudno uwierzyć, że Hedwig nie wiedziała, co się tam dzieje. Z relacji niektórych świadków wynika, że Hedwig nie tylko była świadoma, ale także dumna z roli swojego męża w akcji "likwidacji Żydów w Europie". Zapach palonych ciał musiał być wyczuwalny w pobliżu domu Hoessów. Hedwig musiała słyszeć krzyki umierających więźniów. Czy w ogóle nie robiło to na niej wrażenia?
Zastanowiło nas to, że Hedwig przestała spać z Hoessem w jednym łóżku, gdy dowiedziała się, że uruchomił komory gazowe. Sugerowałoby to, że być może był w niej jakiś opór wobec jego działań. Z drugiej strony nie miała problemu, żeby nosić bieliznę należącą do zamordowanych Żydówek. Polowała na rzeczy z walizek więźniów - futra, diamenty, suknie czy kosmetyki.
- opowiadał Bartek Rainski.
Wszystko wskazuje na to, że Hedwig Hoess potrafiła znieść to, co dzieje się za murami jej domu i czego dopuszcza się jej mąż. Ubierała swoje dzieci w ubrania po najmłodszych więźniach i tolerowała to, że Rudolf skazuje na śmierć małe dzieci, a potem wraca do domu i czyta bajki własnym pociechom.