Wspomnienie o Heni Zielińskiej

19 marca zasnęła w Bogu Henryka Zielińska, mieszkanka naszego miasta.Zrzeszona w Światowym Związku Żołnierzy Armii Krajowej i Radzie Kombatanckiej przy Starostwie Powiatowym pełniła przez wiele lat ważne funkcje w strukturach okręgowych i terenowych Związku. Za bezprzykładnie ofiarną pracę na rzec środowiska kombatanckiego uhonorowana została najwyższymi odznaczeniami: Medalem Stulecia Odzyskanej Niepodległości, Medalem Pro Memoria, Medalem Za Zasługi dla Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej i wieloma innymi.

Uosabiała najpiękniejsze i nienaruszalne wartości ludzi pokolenia wojennego: prawość, szlachetność, honor, przywiązanie do polskich tradycji, dążenie do zgody ponad podziałami, uczciwość i lojalność w relacjach z ludźmi.

Wojenny bagaż

Przeżyła i widziała oczami dziecka wszechobecne zło wojny: ruiny i zniszczenia, strach i cierpienia ludzi, rozpacz bliskich. Czasami przywoływała w opowieściach okupacyjne losy ojca, brata, męża.

Te doświadczenia zaważyły na życiowych wyborach, zaowocowały szlachetnym działaniem na rzecz kombatantów. Poświęcała im mnóstwo czasu, wspierała organizacyjnie i finansowo, otworzyła gościnnie dom – oazę ciepła, porządku i harmonii na radosne, gwarne spotkania. Potrzebowała do życia i działania bliskiej obecności przyjaciół. Gdy zaczęli nagle odchodzić do niebieskiej partyzantki zaczęła gasnąć w oczach. Pojawiło się zagubienie, bezradność, poczucie osamotnienia. Niepostrzeżenie podążała za Józiem, Basią, Olkiem...

Siła i moc

Po odejściu kolejnych przyjaciół zaczęła powoli tracić życiodajne źródło siły. Ale nie zawsze tak było. Przez dziesiątki lat ucieleśniała witalność, energię, moc. Wspierała słabych, ubogich, niepełnosprawnych, potrzebujących pomocy. Obdarzała uśmiechem, dobrym słowem, sercem, podarkami i nie rzadko hojnym groszem. Gdyby każdy człowiek spotkał na swojej drodze kogoś takiego jak Henia byłby naprawdę szczęśliwym człowiekiem. Ona podzieliłaby się z nim ostatnią kroplą wody i ostatnim okruchem chleba.

Przeciwności losu

Od wczesnych lat,   aż po kres życia mierzyła się z wieloma bolesnymi doświadczeniami losu. Wychowywała się w małym skromnym domku , w rodzinie wielodzietnej i od dziecka dzieliła się z rodzeństwem licznymi, niełatwymi obowiązkami. W gospodarstwie wiejskim niewiele było czasu dla siebie. Bardzo boleśnie odczuła wczesne odejście matki, powroty do pustego domu bez niej, dotkliwy brak "mateńki" w ważnych momentach życia, w dniu ślubu czy przy narodzinach pierwszego dziecka. Okrutny los sprawił że dwukrotnie mierzyła się ze śmiercią własnych dzieci. Dla wielu matek cios i ból nie do udźwignięcia. Po śmierci młodszej córki Kasi na zawsze zagościł w jej sercu niepokój o życie i bezpieczeństwo drugiej - Marysi. Lęk zrozumiały i nie do uciszenia.

W modlitwie odnajdowała spokój i ukojenie. Obdarzona głęboką duchowością nie rozstawała się z różańcem. Bóg i Maryja byli stale obecni w jej sercu, myślach, słowach. Także w ostatnich dniach życia...

Zawsze z klasą

Mimo trudnych kolei losu zadziwiała wszystkich ujmującą kobiecością, wrodzoną elegancją, smakiem, stylem, zawsze starannie ułożoną fryzurą i nieodłącznym w wyglądzie "drobiazgiem", którego brak od razu byśmy zauważyli . Korale. Oryginalne, w różnych kolorach i fasonach idealnie skomponowane z ubiorem. Pasowały do Heni i dodawały jej szyku jak nikomu innemu na świecie.

Kuchenne okno

Była prawdziwą Panią Domu. Ciepłego, schludnego, otwartego dla gości. Lubiła zmywać, sprzątać, prasować. Uwielbiała gotować, piec, wyczarowywać coś z niczego i częstować domowymi specjałami. "Cóż to za dom bez kobiecej ręki, gdy nic do niczego nie pasuje i zimno hula po pokojach" mawiała i z przyjemnością krzątała się po przytulnej kuchni. Z czasem, gdy zaczęła tracić sprawność ruchową i rzadziej wychodziła z domu, lubiła wyglądać przez kuchenne okno. Obserwowała co dzieje się na ruchliwej ulicy, oceniała pogodę po ubiorze przechodniów.

Gdy umówiłyśmy się na spotkanie wypatrywała mnie na parkingu i machała radośnie ręką widząc jak wysiadam z samochodu. Wychodząc od niej odwracałam się kilkakrotnie. Zawsze stała w oknie i czułym gestem odprowadzała do auta. Byłam wzruszona i zdjęta lękiem, że któregoś dnia jej w tym oknie zabraknie. I że będzie bardzo bolało. Strasznie bolało. Jak puste okno w domu rodzinnym po śmierci moich rodziców. Teraz wiem że nie zdołam przejść obok i spojrzeć w tamtą stronę. Moje serce rozpadnie się na milion kawałków.

Przyjaźń

Niezwykle piękne i pojemne słowo ale trudne do określenia. Ma tysiąc kolorów i odcieni. Może dlatego z takim trudem przychodzi mi pisać o niezwykłej więzi z Henią, obecności przy ostatnim oddechu, ulgi że odchodzi cicho i spokojnie. Mam nieodparte wrażenie, że przyszłam na świat po to, by spotkać się z nią i doświadczyć smaku prawdziwej przyjaźni. Przez swoją życiową mądrość i dobroć pokazała mi o co naprawdę warto walczyć w życiu. Nauczyła pokory, budowania szacunku dla własnej osoby i wrażliwości na potrzeby innych. 

Gdy przywołuję w pamięci wszystkie nasze radosne spotkania, wspólne posiłki, spacery, wyjazdy, rozmowy czuję dojmujący ból. Może ukoić go tylko pewność że Bóg otworzył dla Niej szeroko niebo i obdarzył wszelkimi łaskami. Po drugiej stronie czekają na Nią bliscy i przyjaciele, którzy poprzedzili ją w drodze do Pana. Przyjdzie czas że i my spotkamy się ponownie. Pomacha mi ręką i przyjdzie po mnie. Tak będzie. Jestem tego pewna.

Anna Skibińska Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej

***

Henrykę Zielińską pożegnaliśmy 22 marca 2024 r. Msza św. pogrzebowa sprawowana była w kościele p.w. Świętej Trójcy. Odprowadzona została do grobu rodzinnego i pochowana na cmentarzu przy ul. Zgodnej w Starachowicach.

Autor: Ewelina Jamka / Portal starachowicki.eu

Reklama

Komentarze opinie

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów do artykułu: Wspomnienie o Heni Zielińskiej. Jeżeli uważasz, że komentarz powinien zostać usunięty, zgłoś go za pomocą linku "zgłoś".


Ostatnie video - filmy na Starachowicki.eu




Reklama
Reklama
Reklama