W piątek nad ranem doszło do nalotu w pobliżu miasta Isfahan w środkowej części Iranu. W pobliżu znajduje się baza wojskowa i obiekt nuklearny. Według irańskich władz drony, przy użyciu których przeprowadzono atak, zostały zestrzelone. Izrael nie bierze na siebie odpowiedzialności za zdarzenie. Doniesienia nie wskazują, aby sytuacja miała eskalować.
3
Marta Kondrusik/ Gazeta.pl
Otwórz galerięNa Gazeta.pl
REKLAMA
REKLAMA
Atak został przeprowadzony w piątek nad ranem. Przedstawiciele administracji USA potwierdzili amerykańskim mediom, że stał za nim Izrael. Z kolei izraelskie władze nie wzięły na siebie odpowiedzialności za zdarzenie.
Działanie Izraela ma być odwetem za atak, który Iran przypuścił w nocy z soboty na niedzielę. To z kolei była odpowiedź za izraelskie uderzenie na irański konsulat w Damaszku.
Irańskie władze poinformowały w komunikacie, że w pobliżu Isfahan zestrzelono drony. Irański urzędnik, którego cytuje Reuters, przekazał, że Teheran nie planuje natychmiastowego odwetu. Nie potwierdza też zagranicznego źródła ataku, jego zdaniem było to uderzenie z samego Iranu, ponieważ doszło do infiltracji.
Zobacz wideo Daria Gosek-Popiołek: Potrzebujemy silnej Unii Europejskiej
W Isfahan znajdują się instalacje nuklearne. Amerykańscy urzędnicy twierdzą, że nie były one celem. Także irańska agencja Tasnim poinformowała, że obiekty nuklearne są bezpieczne. Potwierdziła to Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej.
Stany Zjednoczone miały otrzymać z wyprzedzeniem powiadomienie o zgłoszonym przez Izrael uderzeniu na Iran - wynika z informacji przekazanych przez wysokiego rangą urzędnika amerykańskiego. USA nie udzieliły jednak poparcia dla tej decyzji, ani nie wspierały Izraela.
Wyższy rangą irański urzędnik przekazał, że Iran nie planuje na chwilę obecną odpowiadać atakiem na Izrael.
Eksperci oceniają, że Izrael poprzez atak miał wysłać Iranowi wiadomość, iż jest w stanie pokonać obronę tego kraju. - Izraelczycy musieli przypuścić odwet, jednocześnie zawierał on przesłanie: Tak, możemy to zrobić. Nie róbcie tego więcej, jeśli to zrobicie, rozpęta się piekło - mówił w CNN emerytowany generał Mark MacCarley.
Zdaniem wielu komentatorów zagranicznych ograniczony odwet Izraela pokazuje, że władze tego kraju nie dążą do eskalacji.
Również Amerykanie spodziewają się, że konflikt nie będzie eskalowany. Wskazują na to przecieki w mediach za oceanem. CNN powołuje się na przedstawiciela amerykańskiego wywiadu, według którego bezpośrednie atak między Iranem a Izraelem "dobiegły końca". USA nie spodziewają się, że Teheran odpowie na atak.
Izrael miał zaatakować też w Syrii. Uderzenia były wymierzone w instalację radarową syryjskiej armii na południu kraju.