Co naprawdę ustalono na konferencji w Jałcie

W dniach 4–11 lutego 1945 r. Roosevelt, Churchill i Stalin zdecydowali m.in. o tym, że ZSRR otrzymał „zwierzchnictwo” nad Polską i jedną trzecią Niemiec. Nasz kraj utracił też Kresy Wschodnie na rzecz Związku Radzieckiego.

Publikacja: 13.03.2025 21:00

Konferencja w Jałcie, luty 1945 r. W pałacowym patio w Liwadii od lewej siedzi tzw. Wielka Trójka: W

Konferencja w Jałcie, luty 1945 r. W pałacowym patio w Liwadii od lewej siedzi tzw. Wielka Trójka: Winston Churchill, Franklin Delano Roosevelt i Józef Stalin

Foto: UK National Archives, Public domain, via Wikimedia Commons

W lutym 1945 roku minęło 14 miesięcy od ostatniego spotkania przywódców trzech wielkich mocarstw w Teheranie. Dla Roosevelta to był trudny czas – zdjęcia w prasie pokazują, że wychudł i miał zapadnięte policzki. Kiedy Churchill spotkał się z nim na Malcie w drodze na Krym, doszedł do wniosku, że prezydent Stanów Zjednoczonych ma tylko „niewielki kontakt z życiem”. Mimo to w 1944 roku Roosevelt stanął do wyborów i po raz czwarty został wybrany na prezydenta, a jego wytrzymałość i siła woli nadal pozwalały mu stawiać czoła olbrzymim obciążeniom fizycznym i psychicznym. Do tej konferencji podszedł zupełnie inaczej niż do poprzedniej. W Teheranie pracował niemalże w pojedynkę, a do Jałty pojechał z silnym zespołem, w tym z Edwardem Stettiniusem (sekretarzem stanu), Jamesem F. Byrnesem (byłym senatorem i dyrektorem agend federalnych do stabilizacji ekonomicznej i mobilizacji wojennej) oraz Edwardem J. Flynnem (demokratycznym politykiem z Nowego Jorku i zagorzałym działaczem katolickim). Roosevelt był więc dobrze przygotowany, by odpowiednio zaprezentować wyniki konferencji amerykańskiej opinii publicznej i doskonale zdawał sobie sprawę, że będą one musiały być pozytywne.

Mijający rok również dla Churchilla był trudny pod względem zdrowotnym. On także odczuwał trudy wojny, które musiał przecież znosić dłużej niż Stalin czy Roosevelt. W reakcji na zmęczenie zmuszał siebie samego (i ludzi wokół niego) do jeszcze większego wysiłku – spędził nawet Boże Narodzenie 1944 roku w Atenach, a więc w samym środku cyklonu greckiej polityki. W Jałcie był prawdopodobnie w lepszym zdrowiu niż w Teheranie, a jego zdolność do dyskusji i argumentacji z pewnością się nie zmniejszyła. Kiedy Mołotow opisał Roosevelta i Churchilla w Jałcie jako „dwóch zmęczonych starców”, którzy „nie mieli innego wyjścia, jak tylko dać nam to, czego chcieliśmy”, z całą pewnością ich nie doceniał. Zarówno Roosevelt, jak i Churchill wiedzieli, czego chcą, i nie rezygnowali ze swoich stanowisk łatwo.

Czytaj więcej

Początek dwubiegunowego świata. Doktryna Trumana. Część V

Można też było dostrzec, że Stalinowi trudy wojny również zaczynają dawać się we znaki – w szczególnych okolicznościach swojej dyktatury musiał znosić je przecież niemal samotnie. Miał jednak pewną istotną przewagę, której nie mieli Roosevelt i Churchill. Dla obu zachodnich mężów stanu, a zwłaszcza dla Roosevelta, sojusz tej wielkiej trójki był absolutnie niezbędny w wojnie i w pokoju, który miał po niej nastąpić. Dla Stalina w miarę upływu czasu i kolejnych zwycięstw Armii Czerwonej sojusz miał coraz mniejszą wartość. W razie konieczności – nawet jeśliby mu miało być trudniej – on mógłby się już obejść bez swoich sojuszników. Ale oni nie mogliby się obejść bez niego. To była bardzo mocna karta przetargowa.

Wielka Trójka na Krymie

Przedstawiciele wielkiej trójki spotkali się w Jałcie dopiero po wielu dyskusjach na temat innych potencjalnych miejsc. Już we wrześniu 1944 roku Churchill zasugerował Invergordon na Orkadach, miejsce odległe i bezpieczne, choć na pewno nieco ponure. Stalin odmówił. W tej sytuacji Roosevelt zaproponował kilka miejsc w basenie Morza Śródziemnego. Bez powodzenia. Jałta na Krymie miała dla Stalina tę zasadniczą zaletę, że znajdowała się na terytorium Związku Radzieckiego. Na korzyść tego wyboru przemawiały też inne argumenty. Był to kurort nad Morzem Czarnym o długiej tradycji, z wieloma miejscami noclegowymi, znany w literaturze jako miejsce akcji opowiadania Czechowa „Pani z pieskiem”; zapewniał przyjazny klimat na lutowe spotkanie. Stanęło więc na Jałcie.

Miejsce to postawiło przed Rooseveltem ogromne wymagania: długa podróż okrętem wojennym (którą odbył na pokładzie krążownika USS „Quincy”) z USA na Maltę, następnie sześciogodzinny lot z Malty na lotnisko Saki na Krymie (start o godzinie 3.30 nad ranem) i wreszcie trudne do pokonania ostatnie 130 km do Jałty po nierównej drodze przez pokryte śniegiem góry. Wszystko to musiał znieść człowiek, który był poważnie chory, a to, że w ogóle dotarł na miejsce, świadczy o niezwykłości odwagi i wytrzymałości Roosevelta.

Widok z lotu ptaka na Pałac Liwadyjski – położony na brzegu Morza Czarnego we wsi Liwadia, w regioni

Widok z lotu ptaka na Pałac Liwadyjski – położony na brzegu Morza Czarnego we wsi Liwadia, w regionie Jałty na Krymie. Pałac Liwadyjski był letnią rezydencją ostatniego cara Rosji Mikołaja II, a także miejscem, gdzie w lutym 1945 r. odbywały się sesje plenarne konferencji w Jałcie

Foto: VIACHESLAV LOPATIN/SHUTTERSTOCK

Churchill miał krótszą, ale też uciążliwą i niebezpieczną podróż. Poleciał z Anglii na Maltę samolotem Skymaster, który był prezentem od generała Arnolda, szefa amerykańskich sił powietrznych. Reszta grupy premiera leciała dwoma innymi samolotami, z których jeden rozbił się na Morzu Śródziemnym – z tego wypadku ocalało tylko pięć osób. Churchill spotkał się na krótko z Rooseveltem na Malcie 2 lutego, a następnie odbył podobną jak on podróż drogą powietrzną na lotnisko Saki, aby ostatni odcinek drogi do Jałty pokonać samochodem (podróż z przerwą na wyszukany obiad z Mołotowem). Ostatni etap przyniósł zachęcającą zmianę pogody – „Gdy przekroczyliśmy główny łańcuch górski i zaczęliśmy zjeżdżać w dół w kierunku Morza Czarnego, klimat nagle stał się łagodny przy gorącym i olśniewającym słońcu”.

Na miejscu każdy miał własną kwaterę. Stalin zamieszkał w willi Koreis, niegdyś rezydencji księcia Jusupowa, który brał udział w zabójstwie Rasputina w 1916 roku. Stąd Stalin kontynuował swoją trudną pracę, jednocześnie kierując krajem, nadzorując kampanie na froncie wschodnim, a także pełniąc funkcję gospodarza konferencji. Roosevelt i jego najbliższa świta zostali zakwaterowani w pałacu Liwadia, zbudowanym dla cara Mikołaja II w latach 1910–1911, a ostatnio używanym (i zniszczonym) przez Niemców. Sam prezydent mieszkał wygodnie, ale liczni członkowie jego delegacji mieli za mało łazienek, a dodatkowo atakowały ich pluskwy. Churchill i główni członkowie brytyjskiej delegacji mieszkali w pałacu zbudowanym w połowie XIX wieku dla rodziny Woroncowów, do której należał między innymi ambasador ZSRR w Londynie i rosyjski oficer podczas wojny krymskiej. Brytyjczycy również mieli problemy z pluskwami, a Lord Moran (lekarz Churchilla) musiał zaapelować o amerykańską pomoc i podzielenie się środkiem owadobójczym DDT. Ale jedzenia i picia było w bród, a Rosjanie starali się być dobrymi gospodarzami, dbając o najdrobniejsze szczegóły. Brytyjska oficer marynarki odnotowała w swoim dzienniku, że „urządzili Brytyjczykom najwspanialszy pokaz, obejmujący pokojówki w czepkach, fartuchach i butach na wysokich obcasach, których nigdy wcześniej nie nosiły […]”. To była dziwna, niemal surrealistyczna sceneria dla konferencji.

NOWA OFERTA NA2025

Wiemy więcej,
niż mówi rynek

Zaprenumeruj

Stany Zjednoczone były co prawda gospodarczo i materialnie silniejsze od Związku Radzieckiego, ale siły tej nie dało się łatwo wykorzystać w negocjacjach w Jałcie.

Sesje plenarne konferencji odbywały się w pałacu Liwadia, dzięki czemu Roosevelt nie musiał codziennie podróżować. Podobnie jak w Teheranie Stalin zaproponował, aby Roosevelt objął przewodnictwo nad tymi sesjami, zapewniając, że nie będzie rotacji prezydencji na spotkaniach, a także oferując Rooseveltowi rolę bezstronnego arbitra w przypadku różnicy zdań między ZSRR a Wielką Brytanią. Wszyscy zgodzili się również powtórzyć precedens teherański i zrezygnować z formalnego porządku obrad, który wymuszałby ustalenie, jakie punkty mają być omawiane i w jakiej kolejności. W ten sposób Stalin zdołał bez trudu nakierować tematykę pierwszej sesji plenarnej na sytuację wojskową, zapewniając tym samym pełne docenienie skuteczności Armii Czerwonej w tym, co – jak twierdził – było całkowicie bezinteresowną kontynuacją zimowej ofensywy, choć w rzeczywistości stanowiło jedynie realizację wcześniejszych planów. Powszechnie zgadzano się, że jest jeszcze daleko do zakończenia działań militarnych, a generał Antonow (zastępca radzieckiego szefa sztabu) oceniał, że najbardziej prawdopodobną datą zakończenia wojny z Niemcami będzie 1 lipca 1945 roku – okazało się później, że to szacunek zbyt pesymistyczny, ale wówczas miało to znaczenie.

Czytaj więcej

Jałtańska zdrada

Różne cele polityczne sojuszników

Po tej dyskusji na tematy czysto wojenne przedstawiciele wielkiej trójki zwrócili się ku głównym kwestiom politycznym, które stały przed nimi. Stalin miał najsilniejszą pozycję przetargową. Wiele z jego bezpośrednich celów zostało już skutecznie zabezpieczonych przez wydarzenia w terenie i postępy Armii Czerwonej, która ustanowiła radziecką strefę wpływów w Europie Wschodniej, od Finlandii po Bałkany. Ale Stalin miał również inne cele, których osiągnięcie zależało od negocjacji z USA i Wielką Brytanią. Były to: korzystne (dla ZSRR) rozstrzygnięcie losu Niemiec, potrzeba uznania przez nową organizację światową (Organizację Narodów Zjednoczonych) roli Związku Radzieckiego jako wielkiego światowego mocarstwa, a także ustalenie wysokiej ceny za radziecką interwencję w wojnie z Japonią, o którą Stany Zjednoczone od dawna zabiegały. We wszystkich tych sprawach Stalin miał mocne karty. Wiadomo już było, że los Niemiec zostanie przynajmniej częściowo rozstrzygnięty przez postępy Armii Czerwonej. Stalin mógł utrudniać rozmowy na temat nowej organizacji światowej i wiedział, że Roosevelt tak bardzo potrzebuje radzieckiej pomocy przeciwko Japonii, że z pewnością będzie gotów za nią sporo zapłacić. I podobnie jak w Teheranie Stalin nadal miał przewagę w postaci dobrego wywiadu na temat swoich sojuszników – źródłem informacji byli radzieccy agenci w brytyjskich i amerykańskich kręgach rządzących.

Roosevelt znajdował się w trudniejszej sytuacji. Stany Zjednoczone były co prawda gospodarczo i materialnie silniejsze od Związku Radzieckiego, ale siły tej nie dało się łatwo wykorzystać w negocjacjach w Jałcie. W kwestiach politycznych Rooseveltowi zależało na stworzeniu solidnych podstaw dla Organizacji Narodów Zjednoczonych, którą uważał za jedyny sposób na ustanowienie trwałego i pokojowego porządku na świecie. Musiał zatem przełamać impas, do którego doszło podczas rozmów w Dumbarton Oaks, i stworzyć akceptowalne dla amerykańskiej opinii publicznej ramy światowej organizacji.

Drugi wielki cel Roosevelta w Jałcie był zupełnie inny: wciągnąć Związek Radziecki w wojnę przeciwko Japonii, aby zyskać pewność zwycięstwa i ocalić życie wielu Amerykanów. Oznaczało to gotowość do zapłacenia ceny, która nie miała nic wspólnego z ideałami. W końcu nie mógł pójść do Stalina i powiedzieć: „Poniósł pan już straszliwe straty w wojnie z Niemcami; czy teraz zgodzi się pan ponieść kolejne, by oszczędzić życie naszych żołnierzy?”. Musiał mieć coś konkretnego do zaoferowania w zamian za radziecką interwencję. Wiadomo było, że Stalin będzie handlował terytorium, nie ideałami czy dobrą wolą – a układ z pewnością będzie musiał pozostać tajny. Roosevelt potrzebował więc rosyjskiego udziału w Organizacji Narodów Zjednoczonych na zasadach, które zaakceptuje amerykańskie społeczeństwo. Potrzebował też radzieckiej akcji militarnej przeciwko Japonii za cenę, której nie można było upublicznić. To było trudne zadanie.

Delegacja amerykańska w Pałacu Liwadyjskim; od lewej do prawej: sekretarz stanu Edward Stettinius, g

Delegacja amerykańska w Pałacu Liwadyjskim; od lewej do prawej: sekretarz stanu Edward Stettinius, gen. dyw. L.S. Kuter, admirał E.J. King, gen. George C. Marshall, ambasador Averell Harriman, admirał William Leahy i prezydent Franklin D. Roosevelt

Foto: Library of Congress

Churchill miał w tym wszystkim najsłabszą pozycję – humoryści już nie mówili o wielkiej trójce, lecz o „wielkiej dwójce i pół”. Brytyjski i imperialny wkład w walkę na lądzie, na morzu i w powietrzu nadal był na niezwykle wysokim poziomie, podobnie jak brytyjska produkcja wojenna; ale te wysiłki wyraźnie zajmowały teraz trzecie miejsce w porównaniu z ogromnymi zasobami zaangażowanymi przez Stany Zjednoczone i Związek Radziecki. Na poziomie osobistym wysiłki Churchilla zmierzające do przywrócenia relacji z Rooseveltem przed konferencją jałtańską spełzły na niczym – spotkali się na Malcie, ale odbyli tu jedynie rozmowy towarzyskie. Było już jasne, że jeśli Roosevelt i Stalin zechcą się dogadać, Churchill niewiele będzie mógł zrobić. Z tego punktu widzenia być może szczęśliwym zbiegiem okoliczności był fakt, że cele Churchilla w Jałcie były ograniczone. Najważniejszy z nich to formalne utrzymanie pozycji Wielkiej Brytanii w sojuszu. W kwestii niemieckiej zależało mu na jak najdłuższym odkładaniu wszelkich ostatecznych decyzji; w międzyczasie chciał zadbać o to, by Francja odgrywała jakąś rolę w przyszłej okupacji Niemiec, częściowo odciążając Brytyjczyków, gdy Amerykanie opuszczą Europę – co mieli uczynić wkrótce. Jeśli chodzi o Polskę, Churchill zdawał sobie sprawę z siły ZSRR, ale wciąż miał nadzieję, że uda mu się uratować coś dla polskiego rządu w Londynie.

Taka była sytuacja trzech mocarstw stojących przed koniecznością rozwiązania najważniejszych kwestii konferencji jałtańskiej, jakimi były: utworzenie Organizacji Narodów Zjednoczonych, wypracowanie polityki wobec Niemiec, zwłaszcza w kwestiach podziału i reparacji, rozwiązanie problemów polskich granic i polskiego rządu, a także podjęcie decyzji, kiedy i na jakich warunkach Związek Radziecki przystąpi do wojny z Japonią.

Porozumienie w sprawie ONZ udało się osiągnąć zaskakująco łatwo już na wczesnym etapie rozmów. 7 lutego Mołotow, minister spraw zagranicznych, niespodziewanie ogłosił, że radziecki wniosek o 16 członków ONZ zostanie zredukowany do trzech – samego ZSRR oraz Ukrainy i Białorusi, z możliwym dalszym roszczeniem o Litwę, z którego jednak później zrezygnowano. Jeśli chodzi o głosowanie w Radzie Bezpieczeństwa, Związek Radziecki zgodził się, że w kwestiach proceduralnych (to znaczy sposobu rozpatrywania poszczególnych spraw) nie będzie prawa weta dla stałych członków, podczas gdy w kwestiach merytorycznych, obejmujących działania Rady, stali członkowie będą mogli skorzystać z prawa weta, uniemożliwiając w ten sposób podjęcie jakichkolwiek działań, jeśli sobie tego życzą. Zasadniczo w obu tych kwestiach Związek Radziecki poszedł na ustępstwa, zgadzając się na rozwiązania preferowane przez stronę amerykańską. Roosevelt był zachwycony, uznając oświadczenie Mołotowa za wielki krok naprzód. Było to rzeczywiście ustępstwo, które pozwoliło Rooseveltowi odnieść sukces zadowalający amerykańską opinię publiczną. Utworzenie ONZ stało się realne, a konferencja założycielska organizacji miała rozpocząć się w kwietniu w San Francisco.

Czytaj więcej

Jak Amerykanie przekazali bombę atomową Stalinowi

Kwestia niemiecka postawiła przed trzema mocarstwami całą listę problemów: gdzie miały przebiegać granice Niemiec, czy Niemcy miały zostać podzielone, a jeśli tak, to na ile części, a także jak duże reparacje miały Niemcy zapłacić swoim byłym wrogom. Niektóre z tych kwestii zostały już częściowo rozstrzygnięte przed konferencją jałtańską. W Teheranie trzej alianci uzgodnili, że Związek Radziecki zaanektuje północną część Prus Wschodnich, co było krokiem w kierunku rozbioru. W 1944 roku Europejska Komisja Doradcza (z siedzibą w Londynie), składająca się z członków amerykańskich, brytyjskich i radzieckich, uzgodniła, że Niemcy zostaną podzielone na trzy strefy okupacyjne, z których każda będzie kontrolowana przez jedno z wielkich mocarstw alianckich, a Sojusznicza Rada Kontroli Niemiec będzie zarządzać krajem jako całością. Stanowiło to już zarys przyszłego podziału, ale bez konkretnych rozstrzygnięć.

W Jałcie Churchill zaproponował zmianę tych ustaleń, pozwalając Francji dołączyć do mocarstw okupacyjnych, z własną strefą okupacyjną i przedstawicielem w Radzie Kontroli. Nieco niechętnie Stalin i Roosevelt zgodzili się na to, uzgadniając, że francuska strefa okupacyjna powinna zostać wydzielona ze stref brytyjskiej i amerykańskiej.

Reparacje oraz nowe granice państw i wpływów

Pozostawały już tylko kwestie linii podziału i reparacji. Co do podziału (lub rozczłonkowania, co było silniejszym terminem, często używanym w tamtym czasie), niektóre decyzje zostały już podjęte. Część Prus Wschodnich miała trafić do Związku Radzieckiego. W Teheranie nieformalnie uzgodniono, że Polska powinna uzyskać byłe terytoria niemieckie do linii Odry i do jednej lub drugiej rzeki Nysy, wschodniej lub zachodniej. To wciąż pozostawiało otwartą kwestię losu większej części przedwojennego terytorium Niemiec. W Jałcie Roosevelt trzymał się stanowiska, za którym opowiadał się w Teheranie, że Niemcy powinny zostać podzielone na pięć odrębnych państw (choć kształt tych państw pozostał nieokreślony). Churchill poparł zasadę podziału, ale argumentował, że jest zbyt wcześnie, by decydować o szczegółach; zaproponował więc odroczenie tej kwestii poprzez skierowanie jej do komitetu trzech mocarstw, z Edenem jako przewodniczącym. Stalin był zdecydowanym zwolennikiem jak najmocniejszego rozczłonkowania, ale zgodził się odroczyć decyzję, licząc na to, że jego pozycja zostanie wzmocniona w miarę przesuwania się Armii Czerwonej w głąb Niemiec.

Po uzgodnieniu ram Organizacji Narodów Zjednoczonych i odłożeniu kwestii niemieckiej prace konferencji zdominowała kwestia Polski. To był trudny temat, który mógł doprowadzić do załamania rozmów.

Jeśli chodzi o reparacje, początkowo różnica zdań między Związkiem Radzieckim a dwoma zachodnimi sojusznikami była dość znaczna. Związek Radziecki poniósł ogromne straty w ludziach i zniszczeniach materialnych i był zdeterminowany, aby domagać się wysokich reparacji, w naturze i gotówce, aby naprawić część szkód i ukarać Niemców za to, co zrobili. Stalin zażądał więc, aby Niemcy wypłaciły reparacje o łącznej wartości 20 miliardów dolarów amerykańskich, z czego połowa powinna trafić do Związku Radzieckiego. Amerykanie i Brytyjczycy sprzeciwili się tej propozycji, argumentując, że próba wyegzekwowania dużych reparacji od Niemiec pod koniec I wojny światowej, zgodnie z warunkami traktatu wersalskiego, zakończyła się niepowodzeniem i na dłuższą metę doprowadziła do katastrofy gospodarczej w Europie. Oczywiście nie miało to żadnego znaczenia dla Rosjan, którzy byli bardziej zainteresowani swoimi obecnymi stratami niż historyczną debatą na temat Wersalu. Ostatecznie Roosevelt zgodził się, aby w Moskwie spotkała się komisja reparacyjna trzech mocarstw, z Mołotowem jako przewodniczącym, w celu rozważenia tej kwestii, przy czym kwota 20 miliardów dolarów miała zostać przyjęta jako punkt wyjścia do dalszej dyskusji. Churchill nadal się sprzeciwiał, ale został przegłosowany. Komisja została ustanowiona, co było znaczącym sukcesem polityki radzieckiej.

Po uzgodnieniu ram Organizacji Narodów Zjednoczonych i odłożeniu kwestii niemieckiej prace konferencji zdominowała kwestia Polski. To był trudny temat, który mógł doprowadzić do załamania rozmów. Sprawę granic w pewnej mierze rozstrzygnęły już fakty i postępy Armii Czerwonej na froncie. Wschodnia granica Polski – z ZSRR – została w znacznym stopniu ustalona na konferencji w Teheranie i miała pokrywać się z Linią Curzona (propozycja polskiej granicy przedstawiona przez lorda Curzona, ówczesnego brytyjskiego ministra spraw zagranicznych, w 1920 roku). W Jałcie pozostało tylko zaakceptować radzieckie żądanie takiego wytyczenia linii, aby włączyć Lwów do ZSRR. Trzej sojusznicy zgodzili się również, że Polska powinna zaanektować śródlądową część byłych Prus Wschodnich. Jeśli chodzi o zachodnią granicę Polski – z Niemcami – przedstawiciele wielkiej trójki zgodzili się, że powinna ona najpierw przebiegać wzdłuż Odry, a następnie wzdłuż jednej z dwóch odnóg Nysy – wschodniej lub zachodniej. Stalin optował za Nysą Łużycką (położoną dalej na zachód), co dałoby Polsce większe terytorium, natomiast Roosevelt i Churchill próbowali wytyczyć granicę wzdłuż Nysy Kłodzkiej – z dokładnie przeciwnego powodu. Churchill ujął to obrazowo, choć może mało elegancko: „Byłoby szkoda napchać polską gęś niemiecką karmą do tego stopnia, że padnie na niestrawność”. Porozumienia nie osiągnięto i sprawę odłożono na później. (W ciągu następnych kilku miesięcy została ona rozstrzygnięta w praktyce przez ucieczkę ludności niemieckiej z obszaru między dwiema rzekami i wkroczenie sił radzieckich lub polskich).

Czytaj więcej

Aleksander Klotz. Sanacyjny superagent, który udawał lekarza

Uderzające jest, że żadna z tych kwestii terytorialnych, które dotyczyły życia i losów milionów ludzi, nie była postrzegana przez wielkie mocarstwa jako wystarczająco ważna, aby zagrozić ich sojuszowi. Postawa ta była bez wątpienia cyniczna, ale fakty pozostają faktami. Problemy wynikające z istnienia dwóch polskich rządów wiązały się z większymi trudnościami i były większym zagrożeniem dla istnienia sojuszu. Rząd emigracyjny w Londynie, bezpośredni spadkobierca rządu polskiego z 1939 roku, był uznawany za w pełni legalne władze przez Wielką Brytanię, USA i wiele innych krajów. Drugi rząd, w Lublinie, zmontowany przez Związek Radziecki z polskich komunistów na uchodźstwie, był uznawany tylko przez ZSRR i znajdował się pod ścisłą kontrolą radziecką. Brytyjczycy czuli się szczególnie zobowiązani wobec Polaków. Wielka Brytania gwarantowała niepodległość Polski, co było trudne do pogodzenia z zależnością rządu lubelskiego od Moskwy, a polski wkład w wojnę był wybitny. Amerykanie nie cenili tak bardzo polskich wysiłków wojennych, a i sam Roosevelt nie czuł się zbytnio zobowiązany do czegokolwiek wobec polskiego rządu na uchodźstwie. W pewnym momencie podzielił się nawet z Averellem Harrimanem, amerykańskim ambasadorem w Moskwie, uwagą, że nie obchodzi go, czy kraje graniczące z Rosją będą komunistyczne czy nie. Wszystko to oznaczało, że w Jałcie Brytyjczycy i Amerykanie stanęli więc przed trudnym wyborem. Poparcie dla polskiego rządu w Londynie wiązało się z ryzykiem otwartego sporu ze Związkiem Radzieckim w sprawie o fundamentalnym znaczeniu dla Związku Radzieckiego. Z drugiej strony brak wsparcia dla Polaków narażałby ich na oskarżenia o zdradę i o prowadzenie polityki ustępstw wobec Stalina, podobnej do tej, jaką Neville Chamberlain stosował wobec Hitlera w Monachium w 1938 roku. (...)

Fragment książki Philipa Bella „Punkty zwrotne II wojny światowej”, która ukaże się 26 marca nakładem Wydawnictwa RM. Tytuł, lead, śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji

W lutym 1945 roku minęło 14 miesięcy od ostatniego spotkania przywódców trzech wielkich mocarstw w Teheranie. Dla Roosevelta to był trudny czas – zdjęcia w prasie pokazują, że wychudł i miał zapadnięte policzki. Kiedy Churchill spotkał się z nim na Malcie w drodze na Krym, doszedł do wniosku, że prezydent Stanów Zjednoczonych ma tylko „niewielki kontakt z życiem”. Mimo to w 1944 roku Roosevelt stanął do wyborów i po raz czwarty został wybrany na prezydenta, a jego wytrzymałość i siła woli nadal pozwalały mu stawiać czoła olbrzymim obciążeniom fizycznym i psychicznym. Do tej konferencji podszedł zupełnie inaczej niż do poprzedniej. W Teheranie pracował niemalże w pojedynkę, a do Jałty pojechał z silnym zespołem, w tym z Edwardem Stettiniusem (sekretarzem stanu), Jamesem F. Byrnesem (byłym senatorem i dyrektorem agend federalnych do stabilizacji ekonomicznej i mobilizacji wojennej) oraz Edwardem J. Flynnem (demokratycznym politykiem z Nowego Jorku i zagorzałym działaczem katolickim). Roosevelt był więc dobrze przygotowany, by odpowiednio zaprezentować wyniki konferencji amerykańskiej opinii publicznej i doskonale zdawał sobie sprawę, że będą one musiały być pozytywne.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Ten mały Biały Dom. Co kryje się pod siedzibą prezydenta USA?
Historia
Dlaczego we Francji zakazano publicznych egzekucji
Historia
Most powietrzny Alaska–Syberia. Jak Amerykanie dostarczyli Sowietom samoloty
Historia
Tolek Banan i esbecy
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Historia
Krwawe idy marcowe. Jak przebiegał zamach na Cezara?
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń