Jak informowała niemiecka gazeta "Handelsblatt, rosną obawy przed atakiem Rosji na wschodnią granicę NATO. Według tej analizy, jeśli sankcje zostaną w trakcie trwających negocjacji złagodzone, a Rosja skorzysta z okazji do reorganizacji armii, może to zaostrzyć sytuację na wschodniej flance NATO. Jako przykład podaje przesmyk suwalski, czyli liczącą kilkadziesiąt kilometrów długości granicę między Polską a Litwą.
Wojna na jesieni tego roku?
Dziennik cytuje ekspertkę ds. Rosji Sabine Adler, która niedawno ostrzegła, że istnieje "realne ryzyko wojny". Mogłaby ona wybuchnąć już jesienią tego roku. "Tłem tego są ćwiczenia wojskowe 'Zapad” (Zachód) zaplanowane przez Białoruś i Rosję na wrzesień, które odbędą się między innymi na Białorusi. Rosja przeprowadziła podobne ćwiczenia w pobliżu Ukrainy trzy lata temu. Służyły one jako przykrywka dla przygotowań do inwazji na całą Ukrainę wiosną 2022 roku” – czytamy.
Zdaniem "Handelsblattu” w rejonie przesmyku suwalskiego istnieje kilka scenariuszy zagrożeń. Jeden z nich to rzekoma ochrona rosyjskojęzycznych obywateli w krajach bałtyckich, co może posłużyć Kremlowi za pretekst do ataku – podobnie jak w przypadku wojny w Ukrainie.
Przesmyk suwalski zagrożony? Trzy możliwe scenariusze
Pułkownik rezerwy Maciej Matysiak, ekspert Fundacji Stratpoints i były wiceszef Służby Kontrwywiadu Wojskowego skomentował te doniesienia w rozmowie z radiem Zet. Tego rodzaju komentarze pojawiają się od czasu do czasu, a po inwazji na Ukrainie są wzmożone. Trzeba zdawać sobie sprawę, że przesmyk suwalski to jest hasło raczej wykreowane, to jest po prostu linia na mapie. Przesmyk suwalski jest rozumiany jako część granicy polskiej, granica między Polską a Litwą, którą rozdzieliła obwód królewiecki od terytorium Białorusi - powiedział.
Przypomniał, że duże manewry wojskowe przez Rosję były traktowane jako element - po pierwsze - sprawdzenia swojej gotowości. Po drugie - gotowości ich przeciwników, dlatego były prowadzone niedaleko granic państw natowskich. Po trzecie - przez Rosję są one traktowane jako możliwy sposób przejścia do działań bojowych - stwierdził Matysiak.
"Rosja nie przygotowuje się do ataku na przesmyk suwalski"
Jednak według płk. Matysiaka, Rosja nie przygotowuje się do ataku na przesmyk suwalski. Świadczy o tym brak doniesień o gromadzeniu zasobów. Do ich przeprowadzenia potrzeba logistyki. Chodzi o zapasy, amunicję, jedzenie paliwo i tak dalej. Rosjanie przed atakiem w 2022 roku gromadzili od jesieni wojska aż do prawie końca zimy. Wówczas Amerykanie mówili, że wojskowi nie zjechali do koszar, tylko zostali wzdłuż granicy. Ponadto zgromadzili takie zapasy, które wskazywały, że to nie są ćwiczenia, tylko przygotowania do inwazji. W tym wypadku nie widzę żadnych danych, które by na to wskazywały - powiedział Matysiak.
Zdaniem byłego wiceszefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego w tym przypadku mamy do czynienia prawdopodobnie tylko ze straszeniem. Szerzenie paniki bez wystąpienia podstaw militarnych wskazuje na nic innego, jak na wróżenie z fusów. Z drugiej strony to poruszenie może być częścią tak zwanej wojny kognitywnej, narracji rosyjskiej. Czyli wzbudzimy panikę, będą się nas bali. Zobaczymy co nam to da. Podsumowując, oceniam, żećwiczenia “Zapad” nie powinny mieć efektów w postaci ataku na żadne z państw NATO - zakończył Matysiak.