Farmus: Różne aspekty języka stosowanego

goniec.net 1 tydzień temu

W zeszłym tygodniu było o tym jak różne języki wpływają na charakter narodowy na przykładzie polskiego i francuskiego. Oczywiście nie była to żadna rozprawa naukowa, ale może być przyczynkiem do takowej. Może jak przejdę na emeryturę? Temat ciekawy, ba! fascynujący. Może uda mi się odpowiedzieć na pytanie jak język niemiecki pomaga byłemu kanclerzowi Niemiec Gerhardowi Schroeder, który zeznawał przed parlamentarną komisją Meklemburgii-Pomorza Przedniego, która bada sprawę budowy gazociągu Nord Stream, umożliwiającego przesyłkę rosyjskiego gazu do RFN z pominięciem Polski. Za jego rządów (1998-2004) Niemcy miały odejść od energetyki jądrowej, stawiając mocniej na gaz ziemny i węgiel. Dalej podkreśla, iż zastrzeżenia Polski wobec projektu nie interesowały go. Te słowa wywołały istną burzę, głównie w niemieckich mediach.

Czy coś się zmienia? Tak, ale niewiele. To Reinhard Veser na łamach “Frankfurter Allgemeine Zeitung” podkreśla skandaliczne traktowanie Polski jako partnera. Ach, i jeszcze o fundacji klimatycznej w Meklemburgii-Pomorzu Przednim, która w rzeczywistości była przykrywką służącą energetycznej polityce Moskwy. Pamiętacie ekologów przykuwających się w Puszczy Białowieskiej w obronie kornika drukarza, który jest groźnym szkodnikiem dla drzew świerkowych? Wtedy ktoś tych ‘ekologów’ głównie niemieckich opłacał. Robili z siebie idiotów, a chodziło o stworzenie tematu zastępczego, albo stworzenie kryzysu, który miał doprowadzić do wyprzedaży polskich lasów państwowych. Należy także dodać, iż Schroeder był opłacany przez Rosję jako dyrektor spółki rosyjskiego gazu. Jego konto zostało zablokowane po napaści Rosji na Ukrainę. I co myślicie, iż się ugiął, przeprosił, albo jakoś zreflektował? Skądże. Tak jak jego następczyni, pani Merkel – o sobie wypowiadają się tylko dobrze, w samych superlatywach. Takie pochlebne wypowiadanie się o sobie jest znacznie trudniejsze w języku polskim. Nas, w naszym języku, dalej uczy się skromnie stać w kącie i czekać, aż nas ktoś doceni.

A jeżeli chodzi o słynne polskie łamańce językowe, jak na przykład słynne “chrząszcz brzmi w trzcinie w Szczebrzeszynie”, to ostatnio powiedziano mi, iż mój język polski jest bardzo twardy i szeleszczący. To wiedziałam, ale powiedziano mi także dlaczego? Otóż języki południowe – tam gdzie jest ciepło, są otwarte i radosne, bo ludziom jest łatwo się wypowiadać. Natomiast języki z klimatów północnych, czyli zimnych są ściśnięte, bo zimno, i trudno otwierać buzię. Może coś w tym jest, bo każdy wiem iż jak jest -20 na dworze to choćby zakładanie szalika na usta nie pomaga. Cały wysiłek jest wtedy skoncentrowany na zachowaniu, a nie wydaleniu przez gadanie, energii. Więc mówimy przez przymknięte usta, i szeleścimy, bo nam zęby szczękają z zimna. Warte, aby się tej teorii bliżej przyjrzeć, bo inne północne języki powinny choćby bardziej szeleścić niż nasz. A dla mnie najlepszą zagadką języka polskiego jest słowo ‘dżdży’. To czasownik, bo odpowiada na pytanie co robi? Dżdży. Można też powiedzieć krople dżdżu, ale ten czasownik nie ma mianownika! Nie ma czegoś takiego jak dżdż! I pokażcie ten zapis komuś, kto się uczy języka polskiego, albo waszym polonijnym dzieciom, które przekładają proste zasady języka angielskiego na polski. Tego się nie da zrobić! Ale przecież wielu z nas po mistrzowsku opanowała więcej niż jeden język. Odpowiedź jest prosta. Po to żeby poprawnie posługiwać się językiem polskim, i angielskim, niekoniecznie trzeba znać wszystkie zasady gramatyczne. Jest to szczególnie widoczne u wielojęzycznych dzieci – przechodzą płynnie z jednego języka na drugi, stosując naturalnie zakodowane w pamięci wzory gramatyczne, których nie potrafią choćby nazwać. Czyli nasz umysł, jest często mądrzejszy niż wypowiedziane reguły i słowa. I to o to chodzi. Tak zwany ‘native speaker’ nie zastanawia się jaka to jest liczba, przypadek i czas, tylko te reguły, niby bezwiednie, stosuje. To na tym polega płynne mówienie, czytanie, pisanie w innym języku. No chyba, iż ktoś słabo zna swój język pierwotny. Co często się zdarza w asymilacyjnych programach językowych dla nowoprzybyłych. W Kanadzie każdy imigrant ma prawo do 6-cio miesięcznych instrukcji językowych. Tylko…To dotyczy tych, którzy ledwo piszą w swoim własnym języku, i tych, którzy potrzebują tego języka na poziomie uniwersyteckim. No cóż, pomiędzy perfekt, a nic, jest ‘good enough’.

Kontynuując ten fascynujący temat, pragnę donieść, iż język polski uważa się za niezwykle trudny dla obcokrajowców. Zdarza się, iż bywa on utrapieniem również dla rodzimych użytkowników, a na pewno dla naszych polonijnych dzieci. Zwłaszcza gdy musimy wymówić słowo składające się z samych szumiących, szeleszczących i syczących głosek. Moja córka zaczęła chodzić na harcerstwo, a razem z tym zatraciła umiejętność rozróżniania ‘ś’, od ‘sz’. Skąd wiem? Bo opisując zimę pisała ‘sznieg’. Proste, nie słyszała różnicy między ‘ś’ a ‘sz’, bo wszystkie starsze harcerki (już urodzone w Kanadzie) mówiły ‘sznieg’, zamiast ‘śnieg’. Nic złego w tym nie ma, ukazuje to tylko jak istotne jest źródło autorytetu językowego. Ta zależność jest widoczna także w drugą stronę, kiedy ledwo dukający po angielsku rodzic próbuje nauczyć swoje dziecko angielskiego.

Kończąc rozważania o naszym pięknym, acz trudnym języku, zaczęłam analizować język związany z pokojem w Gazie, i na Ukrainie. Jakoś te tematy zniknęły z moich podawanych mi papek z rana przez googla i inne fora. Muszę tego szukać, choć mój profil się nie zmienił, i międzynarodowe wiadomości są dalej u mnie na pierwszym miejscu zainteresowania. Czyli co? Algorytm googla się zmienił. Informacja na temat rozejmu w Strefie Gazy musi być odszukana. Przeczytałam więc, iż Izrael ponownie zaatakował, tym razem zabijając palestyńskie dziecko i niemieckiego dziennikarza. Izrael twierdzi, iż to Hamas jest winny, prezydent Trump, iż to nie Hamas tylko jacyś bojówkarze. A co ja sądzę? Wiem, iż rozejmy z reguły pozostawiają strony przegrane, które nie mogą się pogodzić z warunkami rozejmu. Popatrzcie na naszą historię, a będziecie wiedzieć o czym piszę.

Z dobrej nuty lokalnej, w innym łagodniejszym języku muzyki, to koncert w Brampton w okazji 25 lecia chóru Quo Vadis i zespołu muzycznego Camerata, na którym byłam wczoraj wywołał we mnie niesamowite odczucia. Zupełnie inny język – jeżeli oczywiście umiecie go odczytać. Wspaniale prowadzony przez Mariusza Michalaka, a założony przez Krzysztofa Jędrysika. Jak to dobrze mieszkać w polonijnym mieście, gdzie tyle się dzieje. 9 listopada jest w kościele św. Stanisława Kostki po mszy jest koncert Polskich Klimatów i Teresy Klimuszko, a w Centrum JP2 w Mississauga koncert zespołu Toronto Novi Singers pod dyrekcją Macieja Jaśkiewicza. Dzień wcześniej dr Rozbicki prezentuje następne tenory w Living Art Centre w Mississauga, Te koncerty to koncerty z okazji Odrodzenia Polski. Koniecznie trzeba zobaczyć przynajmniej jeden z nich. I cieszyć się tym, iż mieszkamy w takim kulturalnie prężnym ośrodku.

Alicja Farmus, Toronto,
20 października, 2025

Idź do oryginalnego materiału