Farmus: Widziane z innej strony

goniec.net 5 dni temu

Po uroczystościach związanych z 81 rocznicą Powstania Warszawskiego wysłuchałam wykładu dr Leszka Pietrzaka z cyklu ‘Zakazane Historie’ o tym jak Niemcy widzą Powstanie Warszawskie.

Polecam. Wykład jest dostępny za darmo na youtube. Przesłaniem tego odcinka jest jest ‘Jak Niemcy kpią z Powstania Warszawskiego/How the Germans mock the Warsaw Uprising’. Kpią, lekceważą, obwiniają nas za swoje morderstwa.

Większość niemieckich morderców wiodła spokojne (i często długie) życie po wojnie w Niemieckiej Republice Federalnej. I to nie tylko kwestia liczb. Jaki procent z 8.5 miliona członków partii NSDAP (Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotników) została pociągnięta do odpowiedzialności nie tylko za hitlerowskie zbrodnie, ale i za wybór i zgodę na politykę partii? Niewielu – oni byli ‘tylko’ członkami.

A ilu członków komunistycznej polskiej partii PZPR (Polska Zjednoczona Partia Robotnicza) poczuwało się do odpowiedzialności za zgodę na to co działo się w PRL-u? Tak, słyszałam to wiele razy: oni byli tylko członkami, gdzieś musieli należeć, byli zmuszeni wymogami awansu w pracy, itp., itd. Jednym słowem bzdety. Sprzedali się i tyle. To była ich decyzja.
Przerażające odkrycie z tymi katami Powstania Warszawskiego, choć przecież wiedziałam. Tak wiedziałam, tak jak wiemy wiele innych rzeczy, ale ta wiedza do nas dociera dopiero w sytuacjach kryzysowych. Banalnie wiemy, iż każdego czeka śmierć, ale i tak jesteśmy wstrząśnięci jak nam zabiera bliskich. Modlimy się codziennie Ojcze nasz, ale jak wiele z tej modlitwy do nie dociera?

Tak i teraz, potrzeba powtórzenia i jasnej analizy tego dlaczego kaci Powstania Warszawskiego nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności. Usprawiedliwia każdy ma: każdy donosiciel, każdy morderca, każdy który wybrał złą stronę. Czy to wystarczy, żeby powiedzieć: byłem tylko członkiem, wykonywałem rozkazy, albo jeszcze gorzej, zwalić winę na ofiary? No bo gdyby Powstanie nie wybuchło, to nie byłoby morderstw na cywilach na Zieleniaku, mordowaniu ludności cywilnej na Woli, rzezi powstańców. Ogółem ofiarami Powstania było 180,000 Polaków. To tyle co liczy Polonia w Toronto i okolicy. I obojętnie jak w tej chwili nie ocenia się decyzji powstańczego zrywu, to heroizm i ofiary muszą być pieczołowicie upamiętniane. Chociażby poprzez pamięć piosenek powstańczych, bo to one są żywe i ich emocjonalny ładunek i przekaz nas kształtuje.

A inni? A inni mają różne punkty widzenia. Nie oczekujmy, iż ci inni, będą postrzegać nas i naszą historię tak jak my ją widzimy. Przecież my także nie widzimy ich historii z ich punktu widzenia – tylko z naszego.

Ostatnio szukałam źródeł potwierdzających moje wspomnienia z Górnego Śląska, a więc i historii kopalnictwa, powstania miast i tym podobnych. Wśród wielu znakomitych materiałów, znalazłam także pozycję Horsta Bieńka, z podróży do dzieciństwa na Śląsku. To tyle, i aż tyle, bo gdyby nie możliwość wyszukiwania materiałów dotyczących Śląska, i gdyby za wyszukiwarką nie było algorytmu sztucznej inteligencji, iż Śląsk to Schlesien po niemiecku, to nigdy bym nie dowiedziała się, o takiej książce. Horst Bieniek został wraz z rodziną wysiedlony z Gliwic (Gleiwitz) do Niemiec w roku 1945. I napisał wspomnienia ze swojej podróży do dzieciństwa ‘Reise in die Kindheit, Wiedersehen Schlesien’. Książka wydana przez Hanser, w roku 1988. Taki powrót w rodzinne strony. Opis tego co gdzie było wtedy kiedy Gliwice były niemieckie.

Nie oburzajmy się. My Polacy robimy to samo w opisach Lwowa, Wilna, Zaolzia. I całkiem do niedawna wspomnienia i książki o tzw Ziemiach Odzyskanych nie były dopuszczane do szerszego obiegu. Ostatnio to się zmieniło. Pojawiło się wiele pozycji o Ślązakach (kiedyś pod Prusami), i terenach poniemieckich, o losach francuskich repatriantów do Polski.
Do niedawna, o tym otwarcie mówić nie było można. To przecież jest nasza historia, tak jak jest naszą historią wysiedlenie ze wschodnich terenów byłej Polski. Czytałam przerażające wspomnienia o tym, jak na rynku we Wrocławiu, spotkały się rzesze Niemców (opóźnionych w wysiedlenia z Breslau do Niemiec), z grupą Polaków w trakcie przesiedlenia ze Lwowa. Umiecie sobie to wyobrazić? I jedna i druga grupa została wywłaszczona i pozbawiona prawa do swojego domu. I spotkali się pełni żalu do bezlitosnej historii i wielkich przywódców grających ich życiem jak pionkami na szachownicy.

No właśnie pionkami na szachownicy. Ostatnio wiele żółci wylało się z powodu dziadków w Wehrmachcie. Jest taka wystawa wirtualna, ale i Muzeum Gdańska zorganizowało wystawę “Nasi Chłopcy” o dziesiątkach tysięcy mieszkańców Pomorza wcielonych przymusowo do armii III Rzeszy. Do tego trzeba dodać Ślązaków zamieszkałych po niemieckiej stronie. Mnie to nie dotyczy, bo mój dziadek był z Francji i walczył w Armii Polskiej we Francji, ale…mój pradziadek ze strony matki z Wielkopolski, był wcielony do armii pruskiej w I Wojnie. Był w rowach zagazowany w wyniku czego na ponad rok stracił wzrok. Wtedy Polski nie było, więc Polacy byli wcielani do armii terenu państwa, w którym im przyszło mieszkać. Te armie często ze sobą walczyły, a żołnierze byli z tego samego terenu, mówili tym samym językiem.

Dzieciństwo spędziłam na Górnym Śląsku i doskonale pamiętam cierpienia matek Ślązaczek, które do samej śmierci miały nadzieję, iż ich synowie wrócą z Wehrmachtu – może zostali zatrzymani na Syberii przez Ruskich? I wierzcie mi, ból matek wysłanych na rzeź synów jest tak samo głęboki, bez względu na armię, do których ich dzieci przymusowo wcielono.

Potem doszły opowieści o wywiezionych do Sowietów górnikach już po wojnie – tylko nielicznie wrócili po 1956 roku.

I takie są fakty historyczne. Czy mamy się za nie wstydzić? Raczej należy się zastanowić nad drogami nie dopuszczenia do następnego Powstania Warszawskiego, czy śmierci głodowej Palestyńczyków w Strefie Gazy. Wielcy rozgrywają, a podwładni cierpią.
Czy kiedyś zastanawiało was to co jest po ciemnej stronie księżyca? Czy też inaczej, jak widzą inni to co my widzimy po naszemu?

Alicja Farmus,
Toronto, 8 sierpnia, 2025

Idź do oryginalnego materiału