– Nie mam wątpliwości: to nie jest gest pojednania, to polityczna prowokacja w najczystszej formie. Jest 80 lat po zakończeniu wojny, a Niemcy fundują nam symbolikę na poziomie głazu narzutowego. To nie tylko kpina z naszej narodowej tragedii, ale też sygnał, iż Berlin wciąż unika historycznej odpowiedzialności. Taki kamień bez konkretów nie jest żadnym pomnikiem – jest obrazą. Nie dziwię się, iż wielu Polaków odbiera to nie jako akt pamięci, ale raczej jako wyrafinowaną formę szyderstwa. Nie obchodzi mnie, jakie intencje deklaruje strona niemiecka. jeżeli ktoś naprawdę chce oddać hołd, to zaczyna od słów prawdy i realnego gestu – nie od wmurowania kamienia w berliński bruk, który równie dobrze mógłby służyć jako ławka w parku. Naprawdę ubolewam, iż w tym teatrze symbolicznych upokorzeń wzięli udział polscy przedstawiciele, na czele z ministrem kultury i dziedzictwa narodowego Hanną Wróblewską. Gdzie była podstawowa wrażliwość? Gdzie zdolność odczytania intencji, które aż krzyczą? Brakuje tu nie tylko smaku – brakuje instynktu państwowego. Tego rodzaju gest nie buduje mostów – on wbija klin. jeżeli ktoś wierzy, iż to pierwszy krok ku prawdziwemu upamiętnieniu, to radzę spojrzeć prawdzie w oczy: ten kamień nie jest pomnikiem. To wykręt. I jako taki powinien zostać potraktowany.
Głaz upokorzenia
– Nie mam wątpliwości: to nie jest gest pojednania, to polityczna prowokacja w najczystszej formie. Jest 80 lat po zakończeniu wojny, a Niemcy fundują nam symbolikę na poziomie głazu narzutowego. To nie tylko kpina z naszej narodowej tragedii, ale też sygnał, iż Berlin wciąż unika historycznej odpowiedzialności. Taki kamień bez konkretów nie jest żadnym pomnikiem – jest obrazą. Nie dziwię się, iż wielu Polaków odbiera to nie jako akt pamięci, ale raczej jako wyrafinowaną formę szyderstwa. Nie obchodzi mnie, jakie intencje deklaruje strona niemiecka. jeżeli ktoś naprawdę chce oddać hołd, to zaczyna od słów prawdy i realnego gestu – nie od wmurowania kamienia w berliński bruk, który równie dobrze mógłby służyć jako ławka w parku. Naprawdę ubolewam, iż w tym teatrze symbolicznych upokorzeń wzięli udział polscy przedstawiciele, na czele z ministrem kultury i dziedzictwa narodowego Hanną Wróblewską. Gdzie była podstawowa wrażliwość? Gdzie zdolność odczytania intencji, które aż krzyczą? Brakuje tu nie tylko smaku – brakuje instynktu państwowego. Tego rodzaju gest nie buduje mostów – on wbija klin. jeżeli ktoś wierzy, iż to pierwszy krok ku prawdziwemu upamiętnieniu, to radzę spojrzeć prawdzie w oczy: ten kamień nie jest pomnikiem. To wykręt. I jako taki powinien zostać potraktowany.