„Gołoborze” jednym z tematów rozmowy. Maciej Siembieda odwiedził Radio Kielce

radiokielce.pl 2 godzin temu
Zdjęcie: Maciej Siembieda / Fot. Piotr Kwaśniewski - Radio Kielce


Maciej Siembieda – urodzony w Starachowicach pisarz, którego najnowsza powieść „Gołoborze” w październiku ujrzała światło dzienne, gościł w czwartek (6 listopada) w Radiu Kielce.

To była pierwsza wizyta w naszej rozgłośni jednego z najpopularniejszych twórców powieści sensacyjnych w Polsce. Choć przez lata pracował jako dziennikarz, był związany z dziennikarstwem prasowym. Żartował, iż radiową ma tylko urodę.

– jeżeli chodzi o resztę, to zawsze mnie przerażało wstawanie rano. Nigdy też nie miałem takiego luzu, jak mieli moi koledzy z radia. Pamiętam taką sytuację, iż razem z moim kolegą z Radia Opole spieszyliśmy się na nagranie. Musieliśmy być wcześniej. Widziałem, iż już nie mamy czasu, na co on mi odpowiedział: „spokojnie, jeszcze jest 15 sekund”. Więc to nie dla mnie! Ale radio kocham, podziwiam, słucham, jednak ja wolę pisać – przyznał.

Maciej Siembieda odwiedził Radio Kielce, ponieważ przyjął zaproszenie do programu „Dzień Dobry, to Ja! Rozmowy inne niż wszystkie w Radiu Kielce”. Będzie opowiadał między innymi o swojej najnowszej powieści.

– O „Gołoborzu” – chyba najbardziej osobistej mojej książce, kieleckiej, świętokrzyskiej, będącej rozliczeniem z przeszłością, a jednocześnie swoistą dokumentacją i refleksją nad pewnymi tajemnicami regionu – opisywał.

Magda Galas-Klusek i Paweł Solarz, czyli gospodarze programu „Dzień Dobry, to Ja!” pytali także o życie prywatne pisarza, choć ten przyznał, iż stara się chronić tę swoją sferę.

– W ogóle państwo nie wiecie wiele z przestrzeni mojej prywatności. Poza psem, staram się nie pokazywać mojego życia prywatnego. Chronię je, zwłaszcza, iż takie są czasy – zauważył.

Mimo tej zapowiedzi, nie zabrakło opowieści z życia Macieja Siembiedy, jak na przykład ta, dotycząca jego dzieciństwa.

– Wychowałem się na przedmieściu, na ulicy Skalistej. Mój prapradziadek ze strony mamy był felczerem, który został powołany do carskiej armii i był na wojnie rosyjsko-japońskiej. Tam, z racji swoich obowiązków, uratował życie jakiegoś rosyjskiego VIP-a. Ta historia skończyła się tak, iż dostał ziemię w Starachowicach. Do tej pory mamy w domu ten dokument. Oczywiście jak przyjechał z tym dokumentem, to już go urzędnicy carscy wykiwali i zamiast przyznać mu dobre grunty, dali kawał lasu. Żeby się tam osiedlić, wykarczował ten las. Częściowo, bo moje dzieciństwo toczyło się wokół drzew, które miały po 200 lat. To dzieciństwo było niezwykle malownicze, ale też było w dzielnicy, która nie miała najlepszej reputacji – wspominał.

Ciąg dalszy tej opowieści w „Dzień Dobry, to Ja!” O terminie emisji tej audycji będziemy informować na antenie Radia Kielce oraz w naszych mediach społecznościowych.


Idź do oryginalnego materiału