Intruz

bezkamuflazu.pl 3 dni temu

Znów coś przyleciało ze wschodu i spadło na Lubelszczyźnie. Mamy medialny kociokwik, spekulacje i serię nierealistycznych oczekiwań formułowanych przez pożal się boże komentatorów. Na szybciutko uporządkujmy sprawy.

Czy drony typu Szahed mogą dolecieć do Polski? Mogą, to dziadostwo ma zasięg do 2,5 tys. kilometrów. Strzelane z rosji, dolecą do nas, a pamiętajmy, iż rosjanie – choć ostatnio dzieje się to rzadko – wysyłają drony nad Ukrainę także z terytorium Białorusi. Czyli zza miedzy.

Czy Szaheda nie da się zawczasu wykryć i zestrzelić? Dlaczego nasze dowództwo informuje, iż nie zarejestrowano wejścia w polską przestrzeń powietrzną? Szahedy są stosunkowo łatwym celem, Ukraińcy zdejmują z nieba większość z nich. Ale armia Ukrainy działa w trybie wojennym, co oznacza pełne rozwinięcie obrony przeciwlotniczej. My zaś funkcjonujemy w trybie pokojowym, czyli nasza OPL ma ograniczone możliwości. Drony Szahed latają zwykle na niskich wysokościach (choć ostatnio zaczęły latać wyżej, gdzie trudniej je zestrzelić). Zasadniczo jednak operują na wysokości około 200 metrów. Stałe stacje radarowe rozmieszczone przy naszej wschodniej granicy mają ograniczone możliwości namierzania celów na tak niskiej wysokości; to kwestia techniczna i fizyczna (płaskoziemcy w tę ostatnią nie wierzą…). Dlatego w razie W stałe stacje (jeśli przetrwają uderzenie…) zostaną wsparte mobilnymi zestawami, które uzupełnią braki w polu widzenia. W czasie P trzymamy je w koszarach, bo rozwinięcie OPL to koszty, których chcielibyśmy uniknąć, a których incydentalne zagrożenia nie uzasadnią. I nie, nie jest tak, iż nic w tym zakresie nie robimy. Gdy ruSSkie nalatują na Ukrainę, podrywamy nasze samoloty, które mają własne radary i mogą latać na względnie niskich wysokościach. Dysponujemy również maszynami typu AWACS, które widzą „od góry do dołu” (niech fachowcy wybaczą uproszczenie). Ale samolotów dyżurnych nie da się trzymać w powietrzu w nieskończoność, podobnie jak AWACS-ów, naszych (mamy dwa) czy sojuszniczych (regularnie latają u nas maszyny amerykańskie, brytyjskie czy szwedzkie). Nie jest więc niczym nadzwyczajnym, iż coś się może przebić. Zwłaszcza w sytuacji, gdy za płotem mamy pełnoskalową wojnę, w której regularnie dochodzi do zmasowanych napadów powietrznych. Po prawdzie, to zadziwiające, iż tak kilka tych incydentów miało do tej pory miejsce. Moim zdaniem to efekt skuteczności ukraińskiej OPL, ale i ostrożności rosjan, którzy – mimo nadymanej retoryki – wolą redukować ryzyko przypadkowej penetracji przestrzeni powietrznej kraju NATO.

Czy to rzeczywiście był Szahed, jak spekulują media? Nie wiem. Świadkowie mówią o silnej eksplozji, policja o braku wyraźnego leju. Szahed wyposażony jest w głowicę o wadze około 50 kg, ponoć w najnowszych wersjach jest to choćby 90 kg; wybuch czegoś takiego to już nie są przelewki (w Kijowie widziałem efekt uderzenia pojedynczego drona w hotel; cała jedna ściana wielopiętrowego budynku „zjechała” na jezdnię). prawdopodobnie dowiemy się więcej o skutkach eksplozji, ale jeżeli faktycznie są znikome, do Polski mógł przylecieć dron-wabik. Od jakiegoś czasu i one są wyposażone w niewielkie głowice. Te nie powinny wybuchać przy uderzeniu w ziemię, ale mogą – w końcu nie mówimy o jakiejś wysublimowanej broni z milionem zabezpieczeń. No to po co są te głowice? Ano po to, by utrudnić robotę saperom, którzy takie wabiki, gdy te już spadną, muszą odnaleźć i uprzątnąć. Ot typowe rosyjskie skurwysyństwo (coś jak miny-pułapki), bo przecież takie drony mogą spaść gdziekolwiek; w Ukrainie najczęściej najpierw odnajdują je cywile.

Konkludując: czy możemy się przed takimi incydentami bronić? Technicznie owszem, tylko iż wiązałoby się to z mobilizacją zasobów i kosztami.

Czy to casus belli? Przy całej mojej niechęci do tego, czym jest dziś państwo rosyjskie – zdecydowanie nie. W dotychczasowych incydentach nie dopatruję się celowości, jest ich kilka i nie mają dotkliwych skutków. Nie ma o co kruszyć kopii, choć oczywiście działania dyplomatyczne winny zostać podjęte. A jeżeli chcemy się odgryźć „na twardo” – lepszego sposobu niż dalsze wspieranie Ukrainy nie ma. Amen.

—–

Szanowni, gdybyście chcieli wesprzeć mój ukraiński raport, polecam się poniżej.

Tych, którzy wybierają opcję wsparcia „sporadycznie/jednorazowo”, zachęcam do wykorzystywania mechanizmu buycoffee.to.

Osoby, które chciałyby czynić to regularnie, zapraszam na moje konto na Patronite:

To dzięki Wam powstają także moje książki! W sklepie Patronite możecie nabyć je w wersji z autografem i pozdrowieniami. Pełna oferta pod tym linkiem.

Nz. dron wabik typu Gerbera/fot. z archiwum blogu bezkamuflazu

Idź do oryginalnego materiału