Jak Ukraińcy zawiedli się na Tusku

dorzeczy.pl 6 godzin temu
Zdjęcie: Wołodymyr Zełenski i Donald Tusk Źródło: PAP / Radek Pietruszka


„Europejski prymus” Tusk jest trudniejszym przeciwnikiem niż jego poprzednicy.


Relacje Kijów – Warszawa były „najlepsze w historii”, kiedy były jednostronne. Dopóki Polska bezinteresownie pomagała Ukrainie, dopóty Wołodymyr Zełenski klepał Andrzeja Dudę po plecach. A gdy tylko rząd Zjednoczonej Prawicy nieśmiało próbował realizować polskie interesy, nietożsame albo sprzeczne z interesami południowo-wschodnich partnerów, „miodowy miesiąc” skończył się z hukiem. W sprawie Wołynia i Przewodowa Warszawa poddała się bez walki, przyjmując narrację Kijowa. Gdy zaś w sprawie zboża – pod presją rolników, a więc nie za bardzo mając inne wyjście – wykazała się asertywnością, Zełenski oskarżył Polskę o sprzyjanie Rosji i zaczął grać na wymianę władz nad Wisłą. Miał w tej grze sojuszników w Berlinie czy Brukseli, którzy również chcieli pozbyć się PiS. Niemal wszyscy ważni gracze nad Dnieprem czekali z niecierpliwością, aż przyjedzie Tusk na białym koniu, przegoni niepopularnych PiS-owców i między Kijowem a Warszawą znów zapanuje polityka miłości. A dokładniej – nieodwzajemnionej i bezinteresownej miłości Polski do sąsiada.


Zaślepieni tuskiem


Ta wiara wynikała z kilku czynników. Po pierwsze, z przekonania, iż Tusk jako „europejski prymus” użyje swoich kontaktów, by załatwić Ukrainie zaproszenie do UE, NATO oraz pomoc finansową czy militarną. Po drugie, ukraińskie elity intelektualne i polityczne są zapatrzone w lewicowo- -liberalny Zachód. Zarazem te same elity łączą sympatie prounijne z przekonaniami nacjonalistycznymi. W związku z tym nie chcą ustępować w kwestiach związanych z kultem OUN, UPA czy z pamięcią o rzezi wołyńskiej. I dlatego, po trzecie, liczyli na to, iż liberał Tusk będzie ignorować prawicowy polski elektorat. Rok temu Zełenski praktycznie przestał rozmawiać z PiS, ale też nie okazywał szczególnego wsparcia PO, czekając na wynik wyborów. Było jednak jasne, za kogo trzyma kciuki. A już po wyborach, ale jeszcze przed objęciem władzy przez Tuska, dawał publicznie do zrozumienia, iż niebawem znajdzie się polityczne rozwiązanie wzajemnych problemów. Nieliczni ukraińscy komentatorzy przestrzegali wówczas, iż być może lider KO będzie musiał jednak oglądać się na polski interes.
Idź do oryginalnego materiału