Jedna z najważniejszych baz wojskowych USA bez ochrony. To tu Amerykanie boją się Chińczyków najbardziej

news.5v.pl 1 tydzień temu

Obecnie do Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego należą 32 kraje. Najnowszymi członkami sojuszu obronnego, który w ubiegłym tygodniu obchodził 75. rocznicę istnienia, są Finlandia i Szwecja. W obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę oba te państwa znalazły się pod parasolem ochronnym NATO.

Członkowie sojuszu są zobowiązani do wzajemnej obrony. Artykuł 5. traktatu północnoatlantyckiego stanowi, iż „strony zgadzają się, iż zbrojna napaść na jedną lub więcej z nich w Europie lub Ameryce Północnej będzie uważana za napaść przeciwko wszystkim”.

Chociaż USA są ważnym członkiem NATO, jeden z ich stanów — Hawaje — znajduje się poza sojuszem. Wszystko to przez jego położenie — na Oceanie Spokojnym, a nie w północnej części Atlantyku. W obliczu rywalizacji USA z Chinami jest to mocno problematyczne.

Oprócz kolektywnej obrony — będącej sercem NATO — istotną rolę odgrywa również odstraszanie potencjalnych napastników. Rosja nie jest jedynym państwem postrzeganym jako zagrożenie dla Zachodu: ta niechlubna rola przypada również Chinom. W związku z tym coraz więcej ekspertów opowiada się za włączeniem Hawajów do Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Strach przed atakiem na Tajwan

Agresywne zachowanie Chin niepokoi Zachód. Pekin uważa demokratyczny Tajwan — wyspiarskie państwo mające ponad 23 mln mieszkańców — za swoją prowincję, która prędzej czy później powróci do Chin — niewykluczone, iż przy użyciu przez nie siły.

Stany Zjednoczone zadeklarowały swoje poparcie dla Tajwanu. Nie wiadomo, czy w przypadku agresji ze strony Chin na wyspiarski kraj faktycznie podjęłyby się militarnej interwencji. Jest jednak jeden czynnik, który mógłby je do tego skłonić — i nie chodzi tylko o solidarność z Tajwanem.

Gdyby rzeczywiście doszło do wojny w wyspiarskim kraju, areną działań zbrojnych mogłyby stać się Hawaje. W wakacyjnym raju mieści się bowiem duża baza morska Stanów Zjednoczonych — Pearl Harbour, która już raz stała się celem wroga — zaatakowały ją siły japońskie w czasie II wojny światowej. W 1941 r. siłom zbrojnym Tokio udało się wyeliminować znaczną część amerykańskiej floty na Pacyfiku, co sprawiło, iż USA przystąpiły do II wojny światowej.

ANN RONAN PICTURE LIBRARY / AFP

Pearl Harbour po japońskim ataku, 1941 r.

Potencjalnym celem ataku może stać się także siedziba Dowództwa Indo-Pacyfiku Stanów Zjednoczonych na północny zachód od Honolulu. Dowodzi ono wszystkimi regularnymi oddziałami USA, które stacjonują w regionie.

Gdyby Hawaje stały się celem ataku zbrojnego, członkowie NATO nie byliby zobowiązani do militarnego wsparcia USA. John Hemmings, dyrektor think tanku Pacific Forum, w rozmowie z CBS News powiedział, iż rozszerzenie sojuszu na Hawaje byłoby dodatkowym „elementem odstraszania”, który mógłby pomóc zapobiec chińskiej inwazji na Tajwan.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Parasol NATO

Hemmings stwierdził, iż artykuł 5. powinien również obejmować wyspę Guam — nieinkorporowane terytorium USA położone na północ od Papui-Nowej Gwinei i ponad 6 tys. kilometrów na zachód od Hawajów.

Na wyspie Guam, która w przeszłości wielokrotnie stawiała czoła zagrożeniom ze strony Korei Północnej, znajdują się ważne bazy amerykańskich sił powietrznych i marynarki wojennej. Mowa chociażby o Andersen Air Force Base, z której USA mogą wystrzeliwać swoje bombowce B-1, B-2 i B-52 nad Indo-Pacyfikiem.

Jakub Janda, dyrektor think tanku European Values Center for Security Policy w Pradze, napisał na platformie X, iż Europejczycy powinni „zaoferować swoim amerykańskim przyjaciołom” rozszerzenie parasola zbiorowej obrony NATO na Hawaje i Guam oraz zapewnić, iż „każdy chiński atak wywoła wspólną odpowiedź 32 sojuszników”.

Gdyby Chiny zaatakowały Tajwan, najpewniej dążyłyby do zniszczenia amerykańskiej bazy wojskowej na Guam. „Jeśli Chiny zaatakują wyspę Guam znajdującą się pod parasolem NATO, Europejczykom trudno będzie nie nałożyć surowych sankcji na Pekin” — stwierdził ekspert.

Małe szanse na konsensus

Alan Mendoza, szef think tanku Henry Jackson Society w Londynie, również uważa, iż rozszerzenie artykułu 5. na Hawaje wzmocniłoby zachodni sojusz. — W związku z tym, iż wolny świat jest ponownie zagrożony, należy wspierać wszelkie środki, które wzmacniają stosunki między wolnymi i demokratycznymi krajami — powiedział ekspert w rozmowie z amerykańskim magazynem „Newsweek”.

Może to okazać się najważniejsze — zwłaszcza w obliczu zbliżających się wyborów w USA. Donald Trump powiedział bowiem, iż „zachęcałby” Rosję do tego, by „robiła, cokolwiek jej się podoba” z państwami NATO, które „nie płacą”, czyli przeznaczają mniej niż 2 proc. PKB na obronność.

Departament Stanu USA potwierdził amerykańskiemu nadawcy CNN, iż Hawaje nie są objęte artykułem 5., ale artykuł 4. uwzględnia każdą sytuację, która może mieć wpływ na Hawaje. Stanowi on, iż członkowie będą się konsultować, jeżeli „integralność terytorium, niezależność polityczna lub bezpieczeństwo którejś ze stron będą zagrożone”.

Władze USA stwierdziły, iż jest mało prawdopodobne, aby udało się znaleźć konsensus w sprawie stworzenia nowego rozwiązania dla Hawajów, ponieważ inni członkowie również mają terytoria poza granicami określonymi w art. 5. Przykładowo NATO nie uczestniczyło w wojnie między Wielką Brytanią a Argentyną w 1982 r., po tym, jak argentyńskie wojska zaatakowały Falklandy — sporne brytyjskie terytorium na południowym Atlantyku.

Luis Simon, dyrektor Centrum Badań nad Bezpieczeństwem, Dyplomacją i Strategią w Brukselskiej Szkole Zarządzania w Belgii, zwrócił jednak uwagę na reakcję sojuszu po atakach z 11 września. Stwierdził, iż gdyby doszło do ataku na Hawaje lub Guam Stany Zjednoczone najpewniej próbowałyby stworzyć koalicję ochotników „obejmującą przede wszystkim – ale z pewnością nie wyłącznie – sojuszników regionalnych”.

Idź do oryginalnego materiału