15 sierpnia jest dniem pełnym patosu. Nadają go równy krok defilujących ulicami Warszawy żołnierzy, słońce odbijające się w wyczyszczonym na błysk sprzęcie i huk silników statków powietrznych, które lecą nad głowami widzów. Mam ciarki (a czasami, wstyd się przyznać, szklą mi się oczy) za każdym razem, kiedy obserwuję defiladę z okazji Święta Wojska Polskiego. I choć na co dzień nie lubię wzniosłych słów i utartych frazesów, tak tego dnia patos bardzo mi odpowiada.
Ale dziś chcę opowiedzieć o wojsku bez patosu. Nie będę odmieniać przez wszystkie przypadki słów takich, jak Abrams, F-16 czy Apache, nie będę mówić o współczesnych bohaterach w mundurach ani o wielkich tradycjach Wojska Polskiego. Dziś chcę Wam napisać o niepokoju, o strachu o siebie i miejsce, w którym żyjemy. I o leku na zło.
Takich poranków się nie zapomina. 24 lutego 2022 roku obudziłam się wcześnie rano i chwilę potem otworzyłam portal X. „Wojna!”, „Putin zaatakował Ukrainę!”, czytałam kolejne wpisy w serwisie. Spojrzałam na śpiącą jeszcze córkę i… wpadłam w panikę. „A co jeśli…? A Polska?”, w głowie kłębiły mi się przeróżne myśli. To nie tak, iż byłam zaskoczona, pracuję w tej branży zbyt długo, by nie wiedzieć, iż za chwilę COŚ się wydarzy. Ale gdy to się już dzieje, człowiek przestaje być ekspertem od obronności, nagle staje się zwykłym obywatelem wpuszczonym w trybiki wielkiej historii, która 24 lutego 2022 roku skręciła w stronę zła.
Wiecie, co było później, jestem pewna, iż nie tylko ja pochłaniałam kolejne dramatyczne wiadomości i analizy na portalach społecznościowych. Jedną z nich była informacja o reakcji Wojska Polskiego – nasze samoloty F-16 prowadzą nieprzerwany dyżur bojowy przy wschodniej granicy Polski. Nie zastanawiałam się długo i wysłałam wiadomość do jednego z pilotów myśliwców, prywatnie mojego kolegi. „Powiedz mi, co się dzieje. Jak bardzo jest źle?”, zapytałam, sama nie wiedząc, jakiej odpowiedzi się spodziewałam. Po kilkunastu minutach dostałam odpowiedź: „Nic się nie bój. Jesteśmy”. Wierzcie lub nie, najgorszy niepokój zmalał.