W Sejmie rozpoczęły się prace nad projektem ustawy o niekaraniu Polaków walczących z Rosją bez zgody Ministerstwa Obrony Narodowej. w tej chwili polskim ochotnikom walczącym w Ukrainie grozi choćby do 5 lat pozbawienia wolności. Wielu ekspertów wskazuje, iż właśnie przez te przepisy nie wiemy dokładnie, ile osób zdecydowało się dołączyć do tej wojny.
– Nowa przepisy są bardzo potrzebne – mówi Karolina Kuzema, polska dziennikarka relacjonująca agresję Rosji przeciwko Ukrainie. – Ciężko jest powiedzieć, ilu osób będą one dotyczyły, ponieważ właśnie przez to, iż praca dla zagranicznej armii jest póki co karalna, wiele osób po prostu się do niej nie przyznawało. Tak iż bardzo ciężko o oficjalne informacje o tym, ilu Polaków jest w tej chwili w Siłach Zbrojnych Ukrainy, w tym w Legionie Międzynarodowym. Myślę, iż tego dowiemy się, o ile ta ustawa rzeczywiście wejdzie w życie. Może wtedy więcej osób będzie mówiło o tym, co robi. Ale myślę, iż są to liczby idące nie w dziesiątki, ale w setki. Sama mogłabym policzyć, ilu znałam Polaków, którzy walczyli i zginęli, ilu w tej chwili walczących znam – nie są to pojedyncze przypadki. Wielu Polaków, których znam, wstępuje do Sił Zbrojnych Ukrainy po to, by to, co dzieje się w tej chwili w Ukrainie, nie przyszło do nas. To jest po prostu bardzo prosty argument i karanie ich za to, iż nie chcą dopuścić do wojny w naszym kraju, byłoby absurdalne. Trzeba też podkreślić, iż mimo obowiązywania tej ustawy przez niemal cztery lata pełnoskalowej wojny w Ukrainie, nikogo dotychczas nie ukarano. Uporządkowanie tego będzie na pewno bardzo dobrym pomysłem.
Ci ochotnicy mają bardzo potrzebną wiedzę i doświadczenie, które będzie niezbędne polskiej armii. I ta ustawa pozwoli współpracować polskiemu wojsku z tymi ochotnikami, którzy uczestniczyli w realnych działaniach wojennych.
– Polscy ochotnicy, którzy walczą teraz po stronie Ukrainy, odnajdują się w bardzo różnych rolach. Jedna sprawa to są medycy, tacy jak chociażby Damian Duda i cały jego zespół, ale oni nie są aktywnymi żołnierzami. To są ratownicy. A ci, którzy założyli mundur i podpisali tam kontrakty, zajmują się też bardzo różnymi rzeczami, są i w piechocie, i w siłach dronowych, które w Polsce są cały czas – delikatnie mówiąc – ignorowane i niedoceniane. I na tym polu powinniśmy korzystać z tych doświadczeń. Mam nadzieję, iż zamkniemy ten temat. Tym samym też zamkniemy temat rosyjskiej propagandzie, która takich ludzi walczących w Siłach Zbrojnych Ukrainy nazywała „najemnikami”. Natomiast w drugą stronę ciekawi mnie, jak w kontekście tej ustawy będą traktowani ludzie, którzy wstąpili do armii rosyjskiej. A przecież przykłady takich Polaków również mamy – stwierdza Karolina Kuzema.
Czy pani zdaniem uderzenia, które Ukraina właśnie prowadzi na terenie Rosji i gigantyczne braki paliwa w Federacji Rosyjskiej, w jakiś sposób wpływają na front. I czy pomagają ukraińskim żołnierzom, którzy znajdują się w okopach na pierwszej linii?
– To jest bardzo dobre pytanie, bo wiele osób, jakby to był fakt dokonany, bardzo się z tego cieszy. Mówi się o tym i to już jest jakby potwierdzone, iż praktycznie 40% rafinerii rosyjskich jest albo zniszczonych, albo uszkodzonych. W tamtym kraju występuje więc problem z rafinacją, czyli z przetwarzaniem ropy na benzynę. Z dieslem, czyli z olejem napędowym, nie ma aż takiego problemu. Diesel jest bardziej dostępny, a pechem naszym jest to, iż jednak w zasadzie 95% sprzętu rosyjskiego jeździ na diesel. W związku z tym ten kryzys paliwowy na samym froncie odbijać się nie będzie – uważa Karolina Kuzema.
A jak pani patrzy na antymigracyjne, antyukraińskie wypowiedzi niektórych polskich polityków i pojawiające się w naszym społeczeństwie nastroje tego rodzaju?
– Po prostu jest mi przykro, iż doszło do takiej wolty. Ale to mnie nie dziwi, bo to jest chyba taka trochę polska mentalność. Miłość jest o krok od nienawiści. Słusznie zauważyła w rozmowie u mnie na YouTubie w „Wywiadach z (nie) donieckiego kwadratu” Myrosława Keryk, szefowa Ukraińskiego Domu, iż w 2022 roku było „wielkie hura”. Ale jak sobie przypomnimy badania socjologiczne sprzed 2022 roku, to my jako Polacy jednak za bardzo nie kochaliśmy Ukraińców. Ale nie było to wyrażane w taki sposób jak teraz – może wtedy media społecznościowe nie były tak rozwinięte. Mam też ogromne wrażenie, iż gros tej nienawiści, tej „mody” na antyukraińskość to jest kwestia internetowych trolli, rosyjskiej dezinformacji. Przypomina mi to znane z podręczników od historii czasy przed II wojną światową – opowiada Karolina Kuzema.
Czy Polacy w takim wypadku po prostu już przestali się bać tej wojny i dlatego nie widzą sensu wspierania Ukrainy, która walczy?
– Polacy stosują jak zwykle swoją kultową zasadę: „jakoś to będzie”. Stosowali ją przez wieki z lepszym bądź gorszym skutkiem. Mam wrażenie, iż Polacy w wielu przypadkach, nie tylko wojennych, mają absolutny syndrom wyparcia – „nas to nie dotyczy”. Wydaje mi się, iż Polacy zatrzymali się w pewnym momencie. Polacy lubią wpadać w panikę i z pomaganiem są dobrzy w sprincie, a nie w maratonie. Generalnie każdy człowiek w jakimś tam tempie sprint przebiegnie, ale nie każdy choćby przejdzie maraton. Natomiast Polacy jak się na coś rzucą, to się rzucą „hura, husaria”, a potem jakoś to będzie. Tylko iż to „jakoś to będzie” jest takie, iż po pierwsze ludzie nie wiedzą, gdzie jest najbliższy schron, po drugie choćby jeżeli wiedzą, to często nie wiedzą, czy jest on otwarty, czy może nie, a jak nie to, gdzie są do niego klucze. O plecakach ewakuacyjnych to choćby nie będę wspominać, bo wszystkie osoby, które je prezentują i próbują coś przekazać są wyśmiewane. A później budzimy się z ręką w nocniku, jak to Polacy, nie pierwszy i nie ostatni raz – dodaje Karolina Kuzema.
Na stronie gov.pl można znaleźć specjalny poradnik na czas kryzysu i wojny. Znajdują się tam informacje, jak przygotować się do funkcjonowania w sytuacji kryzysowej. Dodatkowo dokument zawiera informację jak skompletować plecak ewakuacyjny.
InYa / opr. AKos
Fot. Karolina Kuzema Facebook