Rosyjski marsz przez Ukrainę, front się kruszy, straty rosną, a Zachód milczy. Tempo ofensywy zaskoczyło choćby wojskowych analityków, rosyjska armia znów przesuwa linię frontu. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy Kreml przejął kontrolę nad ponad tysiącem kilometrów kwadratowych terytorium Ukrainy.

Fot. Shutterstock
To największy postęp od pierwszych tygodni inwazji. Linie obrony wschodniego sąsiada Polski pękają punkt po punkcie, a siły zbrojne w Kijowie tracą możliwość skutecznej reakcji. W wielu miejscach doszło do panicznych odwrotów, brak amunicji staje się regułą, a morale spada.
Wojna przyspiesza, a świat patrzy z oddali
Rosja nie tylko naciera, ale też testuje granice zachodniego wsparcia. Jak alarmują eksperci wojskowi, tempo ofensywy i brutalność działań wskazują, iż Kreml czuje się pewnie i nie obawia się międzynarodowych konsekwencji. Ukraina coraz częściej musi wycofywać się z pozycji nie dlatego, iż nie chce walczyć – ale dlatego, iż nie ma czym.
Tymczasem w wielu europejskich stolicach cisza. Brakuje jednoznacznych deklaracji o zwiększeniu dostaw uzbrojenia, a nowe pakiety pomocowe utknęły w gabinetach polityków. Ukraina została pozostawiona w oczekiwaniu – z nadzieją, iż obiecane transporty dotrą, zanim będzie za późno.
Rosja może pójść dalej niż Donbas
Na forach analitycznych i wśród wojskowych komentatorów narasta przekonanie, iż obecna ofensywa to nie przypadek. Słychać głosy, iż kolejnym celem może być Dniepr, strategiczne miasto położone w centrum Ukrainy. jeżeli padnie, linia obrony na wschodzie przestanie istnieć.
W przestrzeni informacyjnej mnożą się doniesienia o rosnącej liczbie dezerterów, braku rotacji oddziałów i zmęczeniu frontowych jednostek. Z drugiej strony, Rosjanie przegrupowują się błyskawicznie, przerzucają sprzęt przez granice i koncentrują siły w kolejnych sektorach frontu.
Czy Zachód obudzi się na czas?
Coraz więcej obserwatorów zadaje pytanie: gdzie jest Zachód? Składane obietnice z wiosny nie przełożyły się na realne wsparcie, które mogłoby powstrzymać rosyjską machinę. Gdy Rosja zdobywa kolejne miejscowości, w krajach Unii Europejskiej trwa debata nad budżetami, a w Stanach Zjednoczonych widać zmęczenie wojną, która nie przynosi szybkiego rozwiązania.
Ukraina może stanąć niedługo przed decyzją, czy utrzymać rozpadające się pozycje kosztem ludzi i sprzętu, czy zaryzykować dalszy odwrót i spróbować zbudować nową linię oporu. Ale bez zachodniego wsparcia ten plan może pozostać tylko na papierze.
Rosja nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa
W tej wojnie nie chodzi już tylko o terytorium. Gra toczy się o psychologiczną przewagę, o pokazanie, iż Moskwa odzyskała inicjatywę i może dyktować warunki. W Kijowie nikt nie mówi już o szybkiej kontrofensywie – mówi się raczej o przetrwaniu i konieczności przystosowania się do zmieniającej się rzeczywistości.
Czy świat zareaguje, zanim Rosja sięgnie po kolejne cele? Czy Ukraina znajdzie sposób, by zatrzymać marsz okupanta? W najbliższych tygodniach może rozstrzygnąć się nie tylko los tej wojny, ale także wiarygodność sojuszników i przyszłość bezpieczeństwa w całej Europie.
Źródło: forsal.pl/warszawawpigulce.pl