„Katastrofa nie do pojęcia”. Rosja traci pilotów i najważniejsze samoloty. „To był mózg rosyjskiego lotnictwa”

news.5v.pl 1 tydzień temu

— Rosja naraża swoich pilotów na poważne niebezpieczeństwo, wysyłając ich na loty w strefie ukraińskiej obrony powietrznej — mówi w rozmowie z serwisem Nowa Gazieta rosyjski ekspert wojskowy pod warunkiem zachowania anonimowości. — Przekazane Kijowowi przez amerykańskich i niemieckich sojuszników systemy Patriot są w stanie dosięgnąć samoloty znajdujące się 160 km od nich. Wystrzelenie rakiet przeciwlotniczych odbywa się oczywiście kilkadziesiąt kilometrów od linii kontaktu, ale to wciąż obejmuje odległość 50-60 km, z której bombowce Su-34 zrzucają bomby szybujące na ukraińskie pozycje — dodaje ekspert.

Twierdzi, iż Siły Zbrojne Ukrainy organizują zasadzki przeciwlotnicze, aby skutecznie atakować rosyjskie samoloty. Do rejonów, w których się one pojawiają, Ukraińcy ściągają przeciwlotnicze systemy rakietowe — najprawdopodobniej obejmuję one baterie Patriot przekazane Kijowowi przez sojuszników. To jednak nie wszystko.

„Gra w kotka i myszkę”

Zachodnie samoloty radarowe AWACS latające nad Polską, Rumunią lub Morzem Czarnym wykrywają starty myśliwców i bombowców rosyjskich sił powietrznych i przekazują te dane Ukraińcom. Ci czekają na wroga — w ostatniej chwili włączają radar, obierają cele i wystrzeliwują pociski.

Siły Zbrojne Ukrainy (SZU) w połowie lutego stwierdziły, iż udało im się zestrzelić 13 rosyjskich samolotów w ciągu zaledwie dwóch tygodni. Były to samoloty do wykrywania radarowego dalekiego zasięgu A-50, dwa myśliwce Su-35 i 10 myśliwców bombowych Su-34.

AFP PHOTO / ANDREY SMIRNOV / AFP

A-50 (w środku) przelatuje w towarzystwie Su-27 nad Moskwą

Dokładny los pilotów tych samolotów nie jest znany. jeżeli chodzi o A-50, wiadomo, iż jego załoga nie miała możliwości opuszczenia płonącego samolotu — a więc nie mogła przeżyć. Piloci pozostałych katapultowali się nad terytorium kontrolowanym przez siły rosyjskie. Nie wiadomo jednak, jak zakończyło się ich lądowanie. Eksperci twierdzą, iż rosyjscy piloci, wykonując loty bojowe nad Ukrainą, podejmują ciągłe ryzyko — zwłaszcza ze względu na istnienie wspomnianych wyżej ukraińskich zasadzek (w takową prawdopodobnie złapały się A-50).

W związku z tym „Rosja poluje teraz na ukraińskie systemy obrony powietrznej” — twierdzi izraelski obserwator wojskowy David Sharp.

Wcześniej Rosjanie ustrzelili norweski system NASAMS. Aby zaatakować takie systemy, rosyjska armia prawdopodobnie wysyła samoloty jako wabiki. Działa to w następujący sposób: na jakimś odcinku frontu rozpoczynają się szczególnie intensywne bombardowania. Ukraińcy ściągają tam obronę przeciwlotniczą, w efekcie czego rosyjskie drony zwiadowcze wykrywają pozycję tych systemów rakietowych głęboko na terytorium Ukrainy i przekazują ich lokalizację dowódców. Następnie w to miejsce uderzają rosyjskie wojska. Co więcej: na nagraniach dokumentujących zniszczenia systemów Patriot i NASAMS widać, iż drony transmitujące obraz mają nowy interfejs — to oznacza, iż Rosja stale udoskonala swoje rosyjskie środki rozpoznawcze.

Można nie do końca wierzyć ukraińskim doniesieniom o setkach zestrzelonych rosyjskich samolotów. Źródła Kremla oficjalnie potwierdziły jednak, iż w 2024 r. samoloty Su-34 i Su-35 zostały skutecznie zaatakowane przez Ukraińców — nie wspominając o dwóch samolotach rozpoznawczych A-50 zestrzelonych w pobliżu Morza Azowskiego.

„Katastrofa nie do pojęcia”

— Strona rosyjska wyciąga wnioski. Moje źródła w Siłach Zbrojnych Ukrainy donoszą, iż Rosjanie praktycznie wstrzymali loty na niektórych odcinkach frontu — podkreśla Sharp.

— Warto również wspomnieć o tym, iż utrata dwóch A-50 w walce to dla Rosji katastrofa nie do pojęcia. Te samoloty to uszy, oczy i mózg rosyjskiego lotnictwa i obrony powietrznej. Każdy kosztuje setki milionów dolarów. Dziś rosyjski przemysł nie jest w stanie zbudować tej maszyny. Nie wiadomo, ile z nich pozostało w służbie, ale jasne jest, iż bardzo niewiele. Wraz z maszynami zginęły ich załogi, których liczba najwyraźniej również jest znikoma. Inne rosyjskie samoloty — myśliwce i bombowce z rodziny Su — rosyjski przemysł także produkuje w bardzo małych partiach, bo jest to niezwykle drogie — dodaje ekspert.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Rosja ma dziś prawdopodobnie setki, a może choćby tysiące pilotów, ale każdy z nich jest wciąż „produktem jednostkowym” — zauważa Sharp. Wyszkolenie jednego pilota zajmuje lata, a po tym, o ile ma umiejętności, o tyle brakuje mu doświadczenia. Straty rosyjskiego lotnictwa wydają się znacznie mniejsze niż te, o których donoszą Siły Zbrojne Ukrainy. Niemniej one są — i to znaczne. Ukraińska obrona powietrzna od 24 lutego 2022 r. zniszczyła dziesiątki, jeżeli nie setki samolotów i śmigłowców wroga. Wraz ze zniszczeniem maszyn ginęły często ich załogi, także te doświadczone.

— Na samym początku wojny Rosjanie próbowali pokonać ukraińskie siły zbrojne dzięki lotnictwa — wspomina Sharp.

Piloci mają własną kulturę korporacyjną. W wojsku są traktowani zupełnie inaczej niż zwykli poborowi — przykładowo to ich w pierwszej kolejności uwzględnia się przy wymianie jeńców.

Rosyjscy piloci z zestrzelonych samolotów — ci, którzy przeżyli — najwyraźniej już dawno przeszli przez procedury wymiany i są teraz w domu. A nowe załogi, które znalazły się pod ostrzałem systemów obrony przeciwlotniczej, nie są brane do niewoli — w końcu od dłuższego czasu samoloty obu stron latają tylko nad swoim terytorium. W przypadku trafienia rakietą piloci katapultują się w bezpieczne miejsce. Często są jednak ranni — lądowanie z katapultą nie zawsze przebiega gładko.

Bitwy powietrzne

Wielu Ukraińców ma nadzieję, iż samoloty dostarczone im przez zachodnich sojuszników nie tylko znacząco wzmocnią system obrony powietrznej kraju, ale także pomogą im przejąć pełną kontrolę w bitwie powietrznej. Rozmówcy Nowej Gaziety nie są jednak tak optymistyczni.

David Sharp twierdzi, iż ukraińskie siły powietrzne mają za zadanie ścigać rosyjskie bombowce za linię frontu i nie dopuścić do tego, by zrzucały bomby na ukraińskie terytorium. Aby skutecznie walczyć z przeciwnikiem, Ukraińcy będą potrzebować systemów radarowych i radarów naziemnych, w tym tych dostarczonych przez sojuszników.

— O ile wiadomo z otwartych źródeł, Ukraina otrzyma w pierwszej partii tylko kilka myśliwców F-16 — tłumaczy rosyjski ekspert. Samoloty zostaną jej przekazane przez Holandię i Danię.

— Kraje te mają w służbie różne warianty F-16. Oczywiste jest jednak, iż Ukraina otrzyma przestarzałe samoloty, wyprodukowane pod koniec lat 80. Są one wyposażone w stosunkowo słaby radar przedostatniej generacji. Nie wiadomo, czy wyposażenie tych samolotów pozwoli im na użycie pocisków powietrze-powietrze dalekiego zasięgu, które mogą zestrzelić wrogie samoloty na dużych odległościach — dodaje.

Nowoczesne rosyjskie myśliwce, tj. Su-30 i Su-35, mają na pokładzie mocniejszy radar niż ten zamontowany w starszych modelach F-16.

Pierwszych sześć F-16 ma trafić do Ukrainy jeszcze przed wakacjami. Zdaniem Sharpa powinna ona mieć co najmniej dwa razy więcej wyszkolonych pilotów.

— Wygląda na to, iż zachodni sojusznicy są gotowi dostarczyć całkiem sporo samolotów — mówi izraelski obserwator wojskowy. — Potrzeba ludzi, którzy będą je obsługiwać oraz wykwalifikowanego personelu naziemnego. W końcu ukraińska armia nie była w stanie wysłać wszystkich swoich nielicznych pilotów na szkolenie do latania zachodnimi myśliwcami. Większość z nich jest potrzebna na froncie – dodaje ekspert.

Ponadto bardzo ważne jest to, jakie uzbrojenie zostanie dostarczone razem z samolotami. jeżeli będą to pociski powietrze-powietrze AMRAAM C-7 o zasięgu 120 km, to rosyjskie samoloty nie będą mogły zbliżać się bez ryzyka na taką odległość. Ważne rolą odgrywają również systemy walki elektronicznej. Przy tym wszystkim należy jednak pamiętać, iż Rosja ma dość skuteczną obronę powietrzną dalekiego zasięgu i myśliwce z poważnym uzbrojeniem rakietowym.

Jedna szkoła

— Podczas przemówienia w Dumie Państwowej osiem lat temu minister obrony Siergiej Szojgu powiedział, iż deficyt pilotów wojskowych w rosyjskich siłach powietrznych w 2016 r. wynosił 1,3 tys. — mówi rosyjski ekspert wojskowy. — Dowództwo zostało zmuszone do przedłużenia o pięć lat okresu służby personelu latającego i pomocniczego szczególnie trudnych specjalności. Szojgu obiecał zlikwidować niedobór personelu do 2018 r. Oznacza to, iż co roku siły lotnicze miały się wzbogacać o 650 nowych pilotów i nawigatorów — mówi ekspert.

EPA/MAXIM SHIPENKOV / PAP

Rosyjskie samoloty – Su-34 (po lewej) i Su-35 (po prawej) podczas targów lotniczych w 2019 r.

Rozmówca „Nowej Gaziety” twierdzi, iż po upadku ZSRR Rosja połączyła i zamknęła różne ośrodki lotnicze szkolące pilotów wojskowych, aż w końcu pozostała tylko jedna wyspecjalizowana instytucja tego typu. Po dymisji ministra obrony Anatolija Sierdiukowa dowództwo rosyjskiej armii podniosło kwestię braku pilotów. Jedyną pozostałą w Rosji szkołę dla pilotów w Krasnodarze ukończyło w 2017 r. tylko ok. 150 osób. Było to o 85 więcej niż w 2016 r.

— Kończyłem szkołę w Krasnodarze pod koniec lat 90. — mówi Aleksiej, były rosyjski pilot myśliwsko-bombowy. — System szkolenia pilotów wojskowych w Rosji był niszczony na moich oczach – dodaje.

W maju 2001 r. specjalistyczne instytuty w Armawirsku, Borisoglebsku i Bałaszowie zostały połączone w Krasnodarską Wyższą Wojskową Lotniczą Szkołę Pilotów. Od tego czasu jest ona jedyną uczelnią wyższą Rosyjskich Sił Powietrznych, która szkoli pilotów wojskowych. Według rozmówcy Nowej Gaziety po rozpadzie ZSRR lotnictwo wojskowe w Rosji znajdowało się w stagnacji. Tylko nieliczni absolwenci szkół lotniczych pozostali w personelu latającym.

— Koniec ubiegłego i początek obecnego stulecia były trudnymi okresami dla rosyjskiego lotnictwa wojskowego – mówi Aleksiej.

— Służyłem w Kraju Zabajkalskim i na Dalekim Wschodzie. Rzadko lataliśmy: nie było wystarczającej ilości paliwa. Nie wszystkie samoloty w pułku były sprawne. Po szkoleniu podchorążowie mieli 85-90 godz. nalotu. Rzadko kto miał więcej niż 100 godzin, a minimum to 150 przez cały okres szkolenia — wspomina.

— Pierwsze regularne loty rozpocząłem dopiero w latach 2004-2005. Pod rządami Serdiukowa sytuacja znowu się jednak pogorszyła. W pierwszych dziesięciu latach szkoła w ogóle nie rekrutowała kadetów. W tym czasie wielu moich kolegów opuściło siły zbrojne i przeszło do lotnictwa cywilnego, zamiast bronić ojczyzny i uczyć nowy personel latający. Praca w cywilu była dobrze płatna; z czasem można było zacząć latać za granicę, by zobaczyć świat. Nasze pensje były śmieszne. W pułku pozostawali albo ci, którzy osiągnęli już wiek emerytalny, albo fanatycy, którzy nie wyobrażali sobie życia bez prędkości naddźwiękowych — dodaje Aleksiej.

— Według szacunków Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych w 2023 r. w rosyjskich siłach zbrojnych było ponad 1150 gotowych do walki samolotów i ponad 760 śmigłowców — mówi rosyjski ekspert wojskowy. — W ostatnich latach szkołę w Krasnodarze ukończyło ponad 400 pilotów lotnictwa operacyjno-taktycznego, dalekiego zasięgu, wojskowo-transportowego i morskiego. Władze wojskowe informują, iż ok. 500 kolejnych pilotów i nawigatorów zostało przeszkolonych przez oddziały Akademii Sił Powietrznych w Syzraniu i Czelabińsku. Są to jednak bardzo młodzi porucznicy, nie mają doświadczenia bojowego. Nie można ich rzucić do walki.

Aleksiej mówi, iż z rosyjskich sił lotniczych odeszło wielu starych wyjadaczy. On sam przeszedł na emeryturę w 2021 r. po tym, jak odsłużył dwa wyjazdy do Syrii. O charakterze służby w tym arabskim kraju lotnik nie może nic powiedzieć; rzuca jedynie, iż nie była ona niebezpieczna dla żołnierzy lotnictwa.

— Utrzymuję kontakt z kolegami z wojska i wiem, iż świeżo upieczeni absolwenci szkół lotniczych są już wysyłani na misje bojowe w Ukrainie. Nie sądzę, aby mieli wystarczające kwalifikacje, umiejętności i spokój, potrzebne do tego, by uniknąć zachodniego pocisku SAM. choćby bardzo doświadczeni piloci muszą w takiej sytuacji wykorzystać wszystkie swoje umiejętności. W moim byłym pułku w tej chwili najbardziej brakuje pilotów Su-34. To oni są najczęściej trafiani przez zachodnie systemy przeciwlotnicze. Po katapultowaniu wielu z nich ma poważne problemy z kręgosłupem; okaleczani są bardzo młodzi ludzie. Jednocześnie wojsko gromadzi zapasy i nie używa rakiet. jeżeli Rosja ponownie przejdzie do wielkiej ofensywy — o której tak wiele się dziś mówi — to samoloty rosyjskich sił powietrznych będą musiały wykonać najbardziej niebezpieczne zadanie: przełamać obronę Ukraińców. Nie można teraz powiedzieć, ilu pilotów zostanie wtedy zestrzelonych; ale ryzyko jest ogromne — mówi.

Idź do oryginalnego materiału