Dopiero dzisiaj, trochę przypadkiem, wpadłem na jeden z licznych antyaborcyjnych tekstów Tomasza Terlikowskiego, ten w którym broni on odrażającego wyroku TK, który zmusił kobiety do rodzenia płodów choćby nie miały głowy. Używa tam interesującego argumentu (podkreślenia moje):
Różnica ta jednak – z perspektywy osób niepełnosprawnych – ma znaczenie wyłącznie teoretyczne. (…) Najlepiej ten proces widać w Danii, gdzie od roku 2004 każda kobieta w ciąży może się poddać testom genetycznym, które określają ryzyko wystąpienia tego schorzenia. 95 proc. z tych, którym testy wykazały, iż ich nienarodzone dziecko dotknięte jest zespołem Downa, zdecydowało się na aborcję. W 2019 roku w Danii urodziło się jedynie 18 dzieci z trisomią 21.
Choć niewątpliwie nie jest to efekt przymusu prawnego ani decyzji państwa, ale tych podejmowanych przez jednostki, to z perspektywy zmiany puli genetycznej czy eliminacji pewnych ludzi z przestrzeni społecznej efekt pozostaje ten sam. (…)
Z tej perspektywy, jak się zdaje, jest uprawnione, i moralnie, i faktograficznie, określanie przesłanki wyeliminowanej przez orzeczenie Trybunału mianem eugenicznej. (…) Nie ma żadnych dowodów, iż społeczeństwo bez osób niepełnosprawnych intelektualnie, bez osób z trisomią 21 będzie lepsze od tego, w którym one są. A zdrowy rozsądek i doświadczenie historyczne podpowiadają, iż budowanie społeczeństwa tylko dla ludzi silnych i zdrowych zawsze jest śmiertelnie niebezpieczne.
Wyobrażacie sobie jaki postęp moralny w obrębie katolicyzmu, szczególnie ekstremalnego, jak ten propagowany przez Tomasza Terlikowskiego, dokonałby się, gdyby katolicy zaczęli myśleć o osobach LGBT – które na co dzień nazywają, w chwilach lepszych, “chorymi” i “obiektywnie nieuporządkowanymi”; w chwilach gorszych “zboczonymi” i “dewiantami”, zaś w chwilach szczególnej religijnej szczerości “zasługującymi na utopienie z kamieniem młyńskim u szyi” – tak jak myślą o osobach z trisomią chromosomu 21?
Możesz zasubskrybować ten blog poniżej:
Gdyby ekspresję i kulturę gejowską i lesbijską przestali nazywać “ideologią LGBT”, a różnorodnością właśnie, a jej tłamszenie i rugowanie nie “dbaniem o moralność publiczną”, a “eugeniką kulturową”?
Gdyby uświadomili sobie, że, parafrazując Terlikowskiego piszącego o trisomikach, “nie ma dowodów, iż społeczeństwo bez gejów jest lepsze, choćby jeżeli społeczeństwo takie próbował budować Hitler i Stalin, a także katoliccy papieże czy Putin”?
A jednak różnorodność jest dla ekstremistów cenna wyłącznie jako pretekst do torturowania kobiet przymusem ciąży. Trudno uwierzyć w szczerość umiłowania katolickich ideologów dla społecznej różnorodności, gdy jedyna “różnorodność” jaką umieją sobie wyobrazić jako pożądaną, to ta, która może być wykorzystana jako pretekst dla zniewolenia kobiet. Jest tyle okazji do budowania różnorodnego społeczeństwa, gdy nie trzeba żadnych ludzi dehumanizować jako bezwolnych inkubatorów, ale wtedy katolicy, jak pan Tomasz, nie tylko o różnorodność nie walczą, a raczej z różnorodnością toczą boje.