Armenia to kraj w potrzasku. Sąsiedzi albo jej nienawidzą (jak Turcja), albo ją "podgryzają" (Azerbejdżan), albo traktują ją jak kolonię (Rosja). Unia Europejska jest daleko – zresztą władzom kraju wcale się do niej nie spieszy. W efekcie kaukaskie państwo powoli i systematycznie osuwa się w ręce Kremla – i agenci rozmieszczeni w każdym możliwym zakątku Armenii dbają o to, by nie uciekła z ciasnego uścisku Putina. Ten ma bowiem jasne plany wobec tego regionu – pragnie wykorzystać go do budowy "Związku Radzieckiego 2.0".