KE zakazuje importu gazu z Rosji. Co dalej z energetyką Europy?

euractiv.pl 5 godzin temu

Unia Europejska podejmuje bezprecedensowy krok — zakazuje importu gazu z Rosji. Co oznacza ta decyzja dla europejskiego rynku energii, państw najbardziej uzależnionych od rosyjskiego surowca i geopolitycznej przyszłości kontynentu?

Decyzja Komisji Europejskiej o wprowadzeniu zakazu importu rosyjskiego gazu do Unii Europejskiej to krok o historycznym znaczeniu. Podczas wczorajszego posiedzenia (17 czerwca) w Strasburgu komisarze przyjęli przepisy, które od 1 stycznia 2026 roku uczynią nielegalnym sprowadzanie gazu z Rosji — zarówno rurociągami, jak i w postaci skroplonej (LNG).

Choć przewidziano pewne wyjątki, kierunek polityczny jest jednoznaczny: Unia Europejska żegna się z energetycznym uzależnieniem od Moskwy i podejmuje próbę całkowitej emancypacji energetycznej.

Koniec pewnej ery

Jeszcze w 2021 roku niemal połowa importowanego do UE gazu pochodziła z Rosji. Państwa członkowskie — w tym Niemcy, Polska czy Węgry — przez lata opierały swoje strategie energetyczne na długoterminowej współpracy z Gazpromem.

W praktyce oznaczało to nie tylko stabilne i stosunkowo tanie dostawy surowca, ale również stopniowe uzależnienie się od jednego, politycznie niestabilnego dostawcy. Kreml skutecznie wykorzystywał ten stan rzeczy jako narzędzie nacisku — czego dowodem są m.in. konflikty gazowe z Ukrainą w 2006 i 2009 roku czy ograniczenie przesyłu w 2021 roku, tuż przed pełnoskalową inwazją na Ukrainę.

Wszystko zmieniło się w lutym 2022 roku. Wybuch wojny na Ukrainie wywołał szok nie tylko militarny, ale i gospodarczy. Europa — wcześniej podzielona w kwestii „pogłębiania relacji energetycznych” z Rosją — w obliczu brutalnej agresji znacząco przyspieszyła procesy dywersyfikacji.

Jeszcze w 2021 roku Rosja dostarczała do UE 155 mld mł gazu rocznie. W 2024 roku wolumen ten spadł poniżej 70 mld.

Zakaz z wyjątkami

Komisja Europejska chce teraz prawnie uniemożliwić dalszy import rosyjskiego gazu. Nowe przepisy przewidują, iż od 1 stycznia 2026 roku zakazane będzie podpisywanie jakichkolwiek nowych kontraktów na dostawy gazu z Rosji — zarówno LNG, jak i gazociągowego.

Wyjątkiem są kraje śródlądowe, takie jak Słowacja czy Węgry, które nie mają bezpośredniego dostępu do infrastruktury LNG i będą mogły kontynuować zakupy do 1 stycznia 2028 roku — jednak wyłącznie na podstawie już istniejących umów. Z zakazu będą również wyłączone długoterminowe kontrakty podpisane przed 17 czerwca 2025 roku.

Co istotne, zapisy o „skutku natychmiastowym” nie oznaczają natychmiastowego wstrzymania dostaw, ale to, iż państwa członkowskie nie będą musiały jednostronnie zrywać kontraktów i narażać się na wysokie kary.

Nowe regulacje umożliwiają powoływanie się na klauzulę „force majeure” (siły wyższej), co pozwoli firmom legalnie odstępować od umów z rosyjskimi dostawcami bez ryzyka postępowań sądowych.

Decyzja nie obyła się bez kontrowersji. Premier Słowacji Robert Fico określił ją jako „ideologiczną i szkodliwą”, twierdząc, iż doprowadzi ona do wzrostu cen energii i braku realnych alternatyw w krótkim okresie. Słowacja, podobnie jak Węgry, nie dysponuje terminalami LNG i jest silnie uzależniona od dostaw gazociągowych ze wschodu.

Skąd brać gaz, jeżeli nie z Rosji?

Wobec planowanego odcięcia rosyjskiego źródła, pytanie „skąd teraz gaz?” jest jak najbardziej zasadne. Kluczowym filarem nowej strategii UE jest dywersyfikacja.

Już dziś Unia importuje skroplony gaz LNG z USA, Kataru, Algierii i Norwegii. W 2023 roku to Stany Zjednoczone były największym dostawcą LNG dla Europy. Terminale w Holandii, Belgii, Francji i Hiszpanii przyjmują miliony ton surowca miesięcznie, a nowe inwestycje — w tym pływające terminale FSRU — mają zapewnić jeszcze większą elastyczność.

Drugim filarem są tzw. interkonektory — gazowe połączenia transgraniczne między państwami członkowskimi. Dzięki nim możliwy jest przesył gazu z terminali LNG na południu i zachodzie kontynentu do państw Europy Środkowo-Wschodniej, które nie mają dostępu do morza. Przykładem są interkonektory Polska–Litwa czy Grecja–Bułgaria.

Dlaczego właśnie teraz?

Komisja Europejska podkreśla, iż zakaz importu to nie tylko decyzja energetyczna, ale przede wszystkim geopolityczna.

— Wprowadzamy ten zakaz, ponieważ Rosja uczyniła z energii narzędzie szantażu wobec Unii Europejskiej. Wykorzystywała dostawy gazu do wywierania presji na państwa członkowskie, dlatego nie może być dłużej uznawana za wiarygodnego partnera handlowego — argumentował Dan Jørgensen, komisarz ds. energii.

Z perspektywy gospodarczej decyzja wpisuje się w założenia strategii REPowerEU, której celem jest całkowite uniezależnienie się od rosyjskich surowców energetycznych do końca tej dekady.

Zakaz importu rosyjskiego gazu, który wejdzie w życie w 2026 roku, to nie tylko znaczący akt polityczny — to również symboliczny koniec epoki, w której Europa godziła się na ryzyko polityczne w imię taniej energii.

Choć transformacja nie będzie łatwa, a niektóre państwa — takie jak Słowacja czy Węgry — odczują ją dotkliwiej, to jest to krok w stronę większej niezależności, bezpieczeństwa i solidarności wewnątrz Unii.

Jak pokazała historia ostatnich lat, gaz z Rosji był nie tylko paliwem, ale także narzędziem nacisku. Teraz Europa — choć z opóźnieniem — postanowiła ten rozdział definitywnie zamknąć.

Idź do oryginalnego materiału