Kiedy USA nieświadomie przedłużają wojnę, Rosja bada grunt. „Putin chce zamienić Europę w posłusznego wasala”

news.5v.pl 5 godzin temu

Pojawiły się pierwsze zapowiedzi intensywnych działań ofensywnych Rosjan tego lata. Jak ocenia pan sytuację militarną?

Rosjanie byli w ofensywie przez cały czas, ale teraz nadchodzą nowe jednostki z nowym sprzętem. Ukrainie będzie trudniej się temu przeciwstawić. Wyczerpane jednostki, które jeszcze dwa, trzy miesiące temu były wykorzystywane do ataków, poruszały się głównie pieszo. Zasadniczo jednak kilka zmieniło się w tym, jak szybko, jak głęboko i jak daleko się posuwają. przez cały czas jest to ofensywa tocząca się kaskadami wielu małych ataków, które naciskają na front.

Brzmi to raczej jak gra na czas, a nie przełom.

Dokładnie, to wojna na wyniszczenie. Ostatecznym celem jest to, iż straty Ukrainy są trudniejsze do zastąpienia, a armia ukraińska z czasem zużywa się bardziej niż rosyjska. Wtedy w pewnym momencie osiągnięty zostanie punkt, w którym Kijów nie będzie już w stanie stawić zorganizowanego, spójnego oporu.

Ostatnio nastąpiło lekkie złagodzenie tonu między Ukrainą a USA. Teraz jednak z Waszyngtonu dochodzą głosy, iż Amerykanie mogą całkowicie się wycofać. Czy Europa byłaby w stanie to zrekompensować?

Nie, Europejczycy są całkowicie nieprzygotowani.

Od 2022 r. nie przygotowali się na wsparcie długotrwałej wojny. Nie przygotowali się też na Donalda Trumpa. Nie jest jednak jasne, w jaki sposób Amerykanie się wycofają. jeżeli Europejczycy i Ukraina będą mieli jeszcze szansę na zakup pilnie potrzebnej broni, wycofanie się będzie łatwiejsze do przeprowadzenia niż w przypadku wprowadzenia przez Amerykanów embarga na dostawy.

Czy dostrzega pan jakąś strategię w działaniach USA?

Z Trumpem jest tak, iż powtarza to, co powiedział mu ostatni rozmówca. jeżeli jest to Putin, to jest całkowicie po stronie Rosji. jeżeli jest to Emmanuel Macron lub Keir Starmer, to znów się opamiętuje. Ale to trwa tylko do momentu, gdy porozmawia z kimś innym.

W ostatnich tygodniach wszyscy mówią o pokoju — choćby Rosja. Ale w rzeczywistości wygląda na to, iż pokój jest bardziej odległy niż kiedykolwiek. Jak pan to ocenia?

Tak, jesteśmy bardzo daleko od pokoju. Poważne negocjacje będą możliwe dopiero wtedy, gdy Putin nie będzie już widział szansy na wygranie wojny i osiągnięcie swojego celu, jakim jest podporządkowanie Ukrainy siłą militarną. w tej chwili jest to mało prawdopodobne ze względu na duży czynnik niepewności, jakim są Stany Zjednoczone. Oznacza to, iż obecne działania USA znacznie przedłużają wojnę. Jest to dokładnie przeciwieństwo tego, co prowadzi do pokoju.

Ostatnio z kilku stron pojawiła się propozycja podjęcia szeroko zakrojonych działań dyplomatycznych: Ukraina, Rosja, Europa, Stany Zjednoczone. Czy jest to sensowne podejście?

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Putin oczywiście wie, iż Wołodymyr Zełenski ma przewagę, jeżeli Europejczycy zasiadają przy stole negocjacyjnym. Dlatego prawdopodobnie odrzuciłby tę propozycję. Wtedy wszystko zależałoby od tego, jak postąpi Trump. Ale dopóki Putin może rozstrzygnąć wszystko militarnie, nie będzie angażował się w negocjacje i zawsze znajdzie wymówki, dlaczego nie są one dla niego w danej chwili korzystne. Zełenski i Europejczycy próbowali to wyjaśnić Trumpowi: to nie Ukraina jest przyczyną braku rozmów. Problem polega na tym, iż ta rzeczywistość nie istnieje w umyśle Trumpa.

Rosja przedstawia wojnę w Ukrainie jako konflikt lokalny, a choćby wewnętrzny. Jednocześnie rosyjska propaganda przygotowuje grunt pod wojnę z Europą. Na Morzu Bałtyckim wykracza to już daleko poza propagandę. Czy Europa jest bezpośrednio zagrożona?

Europa jest niejako drugim celem. Od wyniku wojny w Ukrainie będzie zależało, ile czasu Rosjanie będą potrzebowali na skonsolidowanie swoich sił. Można jednak założyć, iż następni w kolejce będą Europejczycy. To, co Rosjanie robią w tej chwili na Morzu Bałtyckim, to testowanie spójności NATO i Europy. Są to demonstracje siły mające na celu zbadanie, w jakim stopniu można tę spójność osłabić.

W tym kontekście często pojawia się termin „wojna hybrydowa”. Czy nie jest to zbytnia idealizacja sytuacji?

Problem polega na tym, iż termin „hybrydowy” stał się hasłem określającym wszystko, co nie osiąga progu prawdziwej wojny. W rzeczywistości oznaczałby, iż podmiot państwowy podaje się za podmiot niepaństwowy, ale działa w interesie i na rzecz organów państwowych. jeżeli Rosja wysyła teraz samoloty bojowe, zatrzymuje tankowce lub wysyła oddziały graniczne FSB, to oczywiście nie jest to hybryda, nie jest to zamaskowane — państwo rosyjskie próbuje sprawdzić, jak daleko może się posunąć.

Argumentem przeciwko bezpośredniemu zagrożeniu dla Europy jest często to, iż Rosja jest już przeciążona sytuacją w Ukrainie.

Zatem niech ktoś wyjaśni mi, gdzie Europejczycy mają 800 tys. ludzi w mundurach — i to gotowych do działania. Na papierze Europa ma więcej czołgów i ciężkiego sprzętu niż Ukraina, ale nie są one gotowe do użycia. W 2022 r. armia rosyjska wkroczyła przez granicę z 190 tys. żołnierzy. Teraz jest ich 650 tys. Ukraińcy mieli ok. 250 tys., teraz to 880 tys. jeżeli natomiast spojrzę na Siły Reagowania NATO, to jedna dywizja, a wraz z logistyką daje to 15 tys. żołnierzy. Mobilizacja to proces, który nie następuje z dnia na dzień. Po drugie: Rosjanie przeszli rewolucję dronową, a Europejczycy nie. Po zakończeniu tej wojny Rosjanie mieliby znaczną przewagę. Wtedy pojawiłoby się pytanie: czy Amerykanie przez cały czas stanęliby po stronie Europejczyków? Patrząc na Trumpa, mam co do tego duże wątpliwości. Rosja nie będzie bezczynnie czekać, aż nadrobimy zaległości.

Viacheslav Madiievskyi / AFP

Ukraiński żołnierz w regionie Charkowa, 18 maja 2025 r.

Z punktu widzenia Rosji Ukraina ma wymiar historyczny. Każde roszczenie do bycia imperium zależy od Kijowa. Czego chce Putin?

Rosja chce być światową potęgą i dominującą siłą militarną w Europie. Putin chce zemścić się za rozpad Związku Radzieckiego. Oznacza to przywrócenie dawnych terytoriów i zniszczenie wroga, który rozbił imperium — czyli zjednoczonej, demokratycznej Europy. Wszystko to Moskwa przedstawiła już w grudniu 2021 r.: chce stworzyć porządek europejski dogodny dla Rosji, który przyznaje jej przywileje, a resztę kontynentu zamienia w posłusznych wasali. Porządek, w którym praworządność i demokracja nie mają już znaczenia.

W ostatnich dniach często mówi się o tym, iż należy teraz podjąć zdecydowane działania i nałożyć sankcje, które naprawdę będą bolały. Nasuwa się zatem pytanie: co działo się do tej pory?

Sankcje, które zostały dotychczas przyjęte, są dość skuteczne, jeżeli chodzi o ich łączną liczbę. Problem polega na tym, iż zostały wprowadzone stopniowo. Nigdy nie postawiono przed władzami w Moskwie zbyt wysokich wymagań dotyczących rozwiązania tego problemu. Drugą kwestią jest to, iż egzekwowanie sankcji spoczywa na Stanach Zjednoczonych. W USA kary za naruszenie sankcji są znacznie wyższe niż w Europie. Ponadto nadzór jest dokładniejszy, a sankcje mają również skutki eksterytorialne — choćby europejska firma, która dostarcza towary z Europy do Rosji, może zostać pociągnięta do odpowiedzialności w Stanach Zjednoczonych. W przypadku sankcji europejskich tak nie jest. Ponadto, gdyby nie było odpowiednich sankcji amerykańskich dla nowych pakietów UE, ich egzekwowanie leżałoby wyłącznie w gestii europejskich organów bezpieczeństwa i sądów. A te nie są zbyt skuteczne. Prawdopodobnie wiele przedsiębiorstw powie: „podejmujemy to ryzyko”.

Idź do oryginalnego materiału