Wjeżdżamy z trzecią i ostatnią już częścią artykułu dotyczącego służby kobiet w Wojskach Specjalnych. Dotychczas rozmawialiśmy o tym, czym zajmują się panie w tego typu jednostkach, czy biegają również na „szturmie”, oraz jakie cechy powinna posiadać idealna kandydatka przystępująca do rekrutacji do „specjalsów”.
Dyskusje dotyczące służby kobiet w Wojsku Polskim (WP) mają przy tym bardzo podobny charakter, niezależnie od tego, czy rozmawiamy o Wojskach Specjalnych (WS), czy którymkolwiek innym rodzaju Sił Zbrojnych. Dlatego w drugiej części artykułu staraliśmy się Wam pokazać szerszy kontekst związany z podejściem do obecności pań w całej armii.
W trzeciej części tekstu zajmiemy się natomiast kwestią preferencyjnego traktowania kobiet w wojsku, którą to podnosi wielu służących w nim mężczyzn. Poruszymy też sprawy związane z seksualnością, która nieuchronnie musiała pojawić się pomiędzy żołnierzami różnych płci. Będzie też kilka słów o potrzebie wprowadzenia zmian w zakresie dowodzenia zespołami mieszanymi.
Jako podsumowanie serii tekstów, przedstawimy Wam również nasz pogląd dotyczący tworzenia w Wojskach Specjalnych grup składających się wyłącznie z kobiet.
Czy kobiety są w wojsku traktowane w sposób preferencyjny?
Zdaniem naszych rozmówczyń z Wojsk Specjalnych część pań jest rzeczywiście traktowana w sposób preferencyjny: „Kobiety, zachowują się pod tym względem tak samo jak większość ludzi. jeżeli wyczują, iż mogą mieć łatwiej, to czemu miałyby z tego nie skorzystać?”. Wydaje się, iż jest to odbicie tych samych mechanizmów, które funkcjonują w całej armii.
Zaczyna się od małych rzeczy – „Czy możesz mnie podwieźć? Pomógłbyś z amunicją? I tak powoli urabia się chłopów.” Oni z kolei na to narzekają, ale jednocześnie sami często przyzwalają na takie zachowania. Nasza koleżanka wspomina np. sytuację, w której niosła z kumpelą amunicję. Za nimi podążało zaś kilku mężczyzn:
– Kur…, co tu się dzieje? Czemu one tachają, a chłopy tak sobie idą? – rzucił jeden z nich.
– Ja bym im pomógł. – odparł jego kolega.
Podobne przypadki zdarzają się w całym wojsku, aż w pewnym momencie okazuje się, iż w danej jednostce kompania ma za zadanie np. załadować worki z piaskiem, albo uczestniczyć w wymarszu, a panie… zaginęły w akcji Dogadały się bowiem z dowódcą, iż przez kilka dni będą zajmować się dokumentacją – pisać konspekty, wypełniać dzienniczki, etc.
A wiecie jak taka „robota” wygląda w WP? Tutaj trochę się popisze, tam kawka… na spokojnie.
Czy tak wygląda jednak sytuacja w całej armii?
Powyższe sytuacje nie odzwierciedlają jednak sytuacji w całej armii. Część członków naszej „paki” wywodzących się z Wojsk Specjalnych twierdzi wręcz, iż w ich jednostce kobiety nie były traktowane w sposób preferencyjny. Mechanizmy funkcjonujące w „firmie” po prostu na to nie pozwalają. Na kursie nie da się „walić w ch…”, a więc wszyscy traktowani są tak samo.
Z rozmów z naszymi kolegami z innych JW wyłania się ponadto bardzo zróżnicowany obraz podejścia do kobiet. Można w związku z tym stwierdzić, iż sposób traktowania pań zależy od sytuacji w danym pododdziale, przełożonego i podległych mu ludzi. Podzielilibyśmy więc kobiety służące w wojsku na dwie grupy.
Pierwsza z nich składa się z pań, które starają się jak tylko mogą, aby wykonywać wszystkie zadania na równi z mężczyznami. Natomiast druga grupa podchodzi do swoich obowiązków w sposób bardziej „pragmatyczny” – wojsko to dla nich tylko praca. A więc jeżeli można mieć łatwiej to czemu by z tego nie skorzystać? jeżeli do tego trafią na odpowiedniego przełożonego…
To rzeczywiście może zdarzyć się sytuacja, w której będą one traktowane w sposób preferencyjny. Nie jest to jednak regułą. Tego typu zachowania mają też mniejsze prawdopodobieństwo zaistnienia w WS, gdyż służące tam osoby cechują się ponadprzeciętnym poziomem motywacji. Raczej nie myśli się więc o uchylaniu od planowych zadań, bo oznaczałoby to znalezienie się na marginesie jednostki.
Sytuacja kobiet w Wojskach Specjalnych
Naszym zdaniem, ciężko jest stwierdzić, aby na poziomie systemowym kobiety w Wojskach Specjalnych były traktowane w sposób preferencyjny. Na poziomie poszczególnych komponentów takie przypadki mogą się jednak zdarzyć. Podobnie jest w całej armii – wszystko zależy od przełożonego i okoliczności.
Co więcej, w WS-ach „gra” toczy się raczej o to, kto otrzyma dodatek, czy też zostanie wysłany na dany wyjazd, szkolenie, bądź kurs oficerski. Zwłaszcza ten ostatni otwiera drogę do zupełnie innych możliwości i stanowisk. Kryteria doboru budzą zaś czasem wątpliwości, co potwierdzają nasze rozmówczynie.
Kobiety podkreślają przy tym, iż choćby jedna tego typu sytuacja może odbić się negatywnie na postrzeganiu wszystkich kobiet w jednostce. „Zaczynają one być traktowane jak cizie, które przyszły do wojska po to, aby zarobić niezłą kasę, zaliczyć najlepsze kursy i w miarę możliwości jak najmniej się narobić.” – dobitnie tłumaczy nasza koleżanka.
„Problem polega też na tym, iż kobietom próbuje się w zbyt dużym stopniu dogodzić.” – dodaje druga. Przykładem na to jest m.in. „wysyłanie dziewczyn na kursy obsługi sprzętu, które wymagają dużej tężyzny fizycznej. Nie wszystkie z nich są w stanie spełnić ten wymóg ze względu na swoje naturalne ograniczenia. A więc po kursie i tak nie będą one stanowić wartości dodanej w kwestii obsługi tego sprzętu.”
W przypadku panów kwestia kursów wygląda zaś tak, iż jeżeli dany człowiek nie ma predyspozycji na zostanie snajperem, czy medykiem to jednostka nie inwestuje w zdobywanie przez niego kwalifikacji w tej dziedzinie. jeżeli więc kobieta X również nie nadaje się do określonego typu zadań, to zrozumiałym powinno być to, iż nie kieruje się jej na powiązane z tą specjalnością kursy.
Czynniki kulturowe
Każdy medal ma jednak dwie strony. Tak, zdarza się, iż panie są traktowane w sposób preferencyjny. Ale niech pierwszy rzuci kamieniem ten z mężczyzn, który nigdy nie pomógł w wojsku kobiecie. Bo tak wypada. Albo jeszcze gorzej – bo to „fajna laska” i warto zdobyć u niej kilka punktów. Kto wie, a może…
„Są wprawdzie w jednostce faceci, którzy gdy widzą, iż kobieta zaczyna świrować to powiedzą jej: weź się ogarnij i zasuwaj do roboty. Ale takich jest zdecydowana mniejszość.” – twierdzi nasza koleżanka.
Nie dziwi nas też zachowanie pań, które rozumiejąc, iż na ich widok „ślini się” pół kompanii, wykorzystują to. Zastanówcie się nad tym. Gdyby odwrócić sytuację i umieścić mężczyznę w plutonie, w którym połowa służących tam kobiet wzdychałaby do niego, to prawdopodobnie też by on to wykorzystywał, nie?
Kiedyś do jednostki, w której służył jeden z nas trafiła młoda, atrakcyjna dama. Już po kilku dniach okazało się, iż ktoś tam przyniósł jej winogrona, ktoś inny chciał w czymś pomóc… Dziewczyna była zaś inteligentna i w umiejętny sposób to wykorzystała. Tak „ustawiła” sobie pracę, iż w większości obszarów była traktowana w sposób preferencyjny.
Po pewnym czasie choćby przełożony proponował jej spotkanie na piwo po pracy. Odmówiła. Gdy po roku wspomniany oficer przestał jej jednak z różnych przyczyn sprzyjać, „przypomniała sobie” o jego propozycji. Pomogła w ten sposób w usunięciu go ze stanowiska.
Mężczyznom też zdarzają się podobne „kombinacje”. Tylko z reguły nie są one tak „wyrafinowane”. Z wiadomych przyczyn panowie nie mogą też w takim samym stopniu wykorzystywać uwarunkowań kulturowych, aby pójść czasem „na skróty.”
Tak więc z obydwu stron potrzebna jest zmiana nastawienia. Panowie nie mogą czuć się „w obowiązku” pomagać kobietom tylko dlatego, iż są one kobietami. Te zaś nie powinny tego oczekiwać, albo co gorsza wykorzystywać. W wojsku wszyscy jesteśmy bowiem takimi samymi żołnierzami.
Granica pomiędzy służbą, a życiem prywatnym
W poprzednim podrozdziale dotknęliśmy już nieco kwestii seksualności… Odkąd w jednostkach zaczęło się pojawiać coraz więcej pań, kwestią czasu było to kiedy zacnie dochodzić do rozmaitych „sex aferek”. Nie będziemy się tutaj zagłębiać w kwestię tego, kto z kim się przespał i tak dalej. Naszym zdaniem, nie można jednak obwiniać za ten stan rzeczy wyłącznie kobiet.
Jak wiadomo do tanga trzeba dwojga… W każdym środowisku, w którym funkcjonują wspólnie panie i panowie nawiązują się także relacje o charakterze romantycznym. Istotne jest jednak to, aby starać się w jak największym stopniu rozgraniczyć życie prywatne od zawodowego.
Panowie muszą więc nauczyć się panować nad swoimi „instynktami”, a panie wytyczać im granice we wzajemnych relacjach. W tym kontekście, przypomniała nam się historia sprzed kilku lat. Szkolenie, cała ekipa wraca ze stołówki. I wtedy jeden gość spróbował zagadać do naszej koleżanki:
– Ja to najchętniej zabrałabym Cię na jakąś bezludną wyspę, żebyśmy mogli wspólnie oglądać zachody słońca.
Ta spojrzała się na niego ze zdziwieniem i odrzekła krótko:
– Adam, co Ty pierd….?
Kolega lekko się zmieszał, ale potraktował to z sobie wrodzonym poczuciem humoru i nigdy już nie wracał do tematu W ten sposób, koleżanka w jasny sposób zakomunikowała, gdzie leży granica, której nie powinni przekraczać w pracy jej koledzy. Podczas rozmowy przypomnieliśmy jej tą sytuację.
„Trzeba pamiętać o tym, iż jesteśmy tylko ludźmi i seksualność zawsze będzie obecna w relacjach damsko-męskich. Rolą przełożonych jest jednak niedopuszczenie do tego, aby przekładało się to na przydział zadań dla żołnierzy.”
Czy wojsko jest przygotowane do dowodzenia kobietami?
I tym sposobem doszliśmy do kwestii dowodzenia zespołami mieszanymi. W poprzednim tekście pisaliśmy m.in. o tym, iż wojsko nie było przygotowane na przyjęcie kobiet w swoje szeregi. Pamiętamy przy tym, jak duży „rozstrzał” w tej kwestii panował wśród kadry nauczającej na szkole oficerskiej we Wrocławiu.
Niektórzy wręcz nie cierpieli kobiet i dawali tego wyraz przy różnych okazjach. Inni z kolei traktowali je niemalże jak księżniczki. Ciężko było znaleźć wykładowcę, który zachowywał w tej kwestii umiar. Nie pamiętamy również, aby na którychkolwiek zajęciach przygotowywano przeszłych oficerów do kwestii dowodzenia kobietami.
Nie tłumaczono więc podchorążym w jaki sposób mają podchodzić do noszenia przez kobiety ciężkich przedmiotów. Albo jak mają się zachować w sytuacji, w której kobieta zgłasza na poligonie niedyspozycję? Nie wspominając już o kwestii mobbingu i sposobach przeciwdziałania temu zjawisku.
Nic więc dziwnego, iż później mamy do czynienia z tym, iż co dowódca to obyczaj. Zdarza się, iż zarządzana jest zbiórka, aby przełożony po chwili oznajmił: „paniom dziękujemy” i przeszedł do omawiania zadania, które wymaga np. dźwigania jakiś rzeczy. Z kolei inny oficer rzuci do kobiety takim tekstem, iż gdyby miało to miejsce w USA to następnego dnia odbierałby już pozew.
Oddajmy głos naszej koleżance: „jeśli kobiety nie mają od początku postawionych granic dotyczących tego, czego im wolno a czego nie, to będą to wykorzystywać. Ciężko jest utrzymać dziewczyny w ryzach, jeżeli ich przełożony nie jest surowy i w takim samym stopniu wymagający w stosunku do wszystkich żołnierzy. Jednak jest to do zrobienia.” Dokładnie.
Zadaniem przełożonego jest bowiem dopilnować, aby grupa dobrze funkcjonowała i nie powstawały w niej tarcia, których źródłem jest nierówne traktowanie. jeżeli ktoś próbuje się „migać”, albo „cwaniakuje” to musi zostać umiejętnie sprowadzony do parteru. Niezależnie od tego, czy jest mężczyzną, czy kobietą. Wojsko powinno zaś odpowiednio przygotowywać do tego dowódców.
Czy tworzenie zespołów kobiet w Wojskach Specjalnych jest dobry pomysłem?
Naszym zdaniem, tworzenie zespołów kobiecych zarówno w Wojskach Specjalnych jak i innych rodzajach Sił Zbrojnych nie jest dobrym pomysłem. I nie chodzi tutaj o podważanie kompetencji służących tam dziewczyn. Bo wiele z nich jest prawdopodobnie świetnymi żołnierzami. Mówimy jednak o rozwiązaniach systemowych.
A pod tym kątem pojawiają się dwa problemy. Po pierwsze, nikt nam jeszcze w sposób przekonywujący nie wytłumaczył do czego tak naprawdę służyć mają zespoły kobiece? Co więcej, teoretycznie mają one funkcjonować ramię w ramie z innymi „pakami”, których to członkowie ukończyli selekcję i kursy bazowe.
A więc po co rozdzielać te dwie grupy i już na starcie tworzyć problemy organizacyjne? Po drugie, taka sytuacja wcale nie pomaga kwestii równouprawnienia w wojsku. No bo zawsze znajdą się tacy, którzy na kobietę chcącą służyć na „szturmie” spojrzą i powiedzą: dooobra, słuchaj, gdzie ty się pchasz? Tam masz przecież oddzielny zespół kobiecy.
Wojsko powinno jednocześnie przełamywać bariery organizacyjne, kulturowe i szkoleniowe, które uniemożliwiają kobietom realizację pełni ich potencjału. Dla porównania: w służbach specjalnych panie funkcjonują dokładnie na takich samych zasadach jak panowie. Przechodzą ponadto taką samą rekrutację i szkolenie.
Nikt więc nie robi problemu z faktu objęcia przez kobietę wysokiego stanowiska w Departamencie Operacyjnym. A wyobrażacie sobie kobietę na czele Zespołu Bojowego? Heh, w tej chwili choćby pomysły związane z przyjęciem pań do „szturmu” wywołują kontrowersje. A co dopiero jakby kobieta miała dowodzić? W „bojówce” nie znajdziecie raczej zbyt wielu fanów tego rozwiązania
Kobiety w Wojskach Specjalnych: podsumowanie
Panie w Wojskach Specjalnych zajmują z reguły stanowiska w zabezpieczeniu. Już wiele lat temu zdarzały się jednak pojedyncze kobiety, które funkcjonowały ramię w ramię z mężczyznami w rozmaitych pionach realizacyjnych. Przykładem na to jest doświadczenie jeszcze innej z naszych koleżanek.
„Wszystko zależy od ekipy, z którą się pracuje. Pomimo tego, iż pracowałam z samymi facetami, nikt nigdy nie podważał tego, iż skoro jestem kobietą to sobie nie poradzę. Wręcz przeciwnie – staraliśmy się wzajemnie uzupełniać. jeżeli jechaliśmy na robotę to ja się pierwsza nie pchałam, aby wchodzić z taranem, bo znałam swoje ograniczenia fizyczne.
Miałam jednak swoją działkę i każdy mógł liczyć na to, iż w niej nie zawiodę. Nie było problemów z komunikacją, ani niezdrowej rywalizacji.” Na grunt wojskowy koncepcję tą próbował przenieść chyba jako pierwszy S. Petelicki. Wydaje się jednak, iż armia nie była wtedy na to gotowa. Generałowi zabrakło też czasu, aby w pełni dopilnować wcielenie tej wizji w życie.
Obecne uwarunkowania społeczne są jednak jasne: nie ma odwrotu przed całkowitym zrównaniem w wojsku dostępności do wszystkich stanowisk dla kobiet i mężczyzn. Mitem jest też myślenie, iż istnieją zadania, w których z definicji lepiej sprawdzają się przedstawiciele jednej z płci. Wszystko zależy od konkretnych predyspozycji danego człowieka.
Na podobnej zasadzie mitem jest twierdzenie, iż mobbing w armii dotyczy wyłącznie kobiet. Dlatego naszym zdaniem Wojsko Polskie powinno zrównać „reguły gry” dla obydwu płci. Nasze rozmówczynie uważają, iż jedyną różnicą w podejściu do kobiet i mężczyzn w wojsku powinno być zapewnienie oddzielnych toalet dla każdej z płci.
We wszystkich innych aspektach panie powinny funkcjonować na takich samych zasadach, co panowie. W zamian za to, kobiety powinny posiadać z kolei możliwość służby na każdym stanowisku, włącznie z zespołami bojowymi Wojsk Specjalnych. O ile spełnią wymagane tam i jednakowe dla wszystkich kryteria.
Kobiety w działaniach bojowych
Czy pełne dopuszczenie kobiet do udziału w działaniach bojowych będzie słuszną decyzją? Nie wiemy tego na 100%. I sami posiadamy związane z tym obawy. Tak naprawdę rozstrzygną to więc dopiero doświadczenia przyszyły konfliktów, w których udział wezmą jednostki liniowe składające się z żołnierzy obydwu płci.