Koncesjonowana wolność

zachod.pl 9 miesięcy temu

4 czerwca 1989 uznawany jest przez ignorantów za koniec komunizmu. To jeden z wielu mitów jakimi tumani się Polaków. Bo po pierwsze w Polsce nigdy nie było komunizmu. Była jedynie okupacja pachołków sowieckiego imperium, które kilka miało wspólnego z komunizmem, choć korzystało z marksistowskiej retoryki. Pojęcie komuna, nie oznacza w sensie poznawczym komunizmu, a jedynie zblatowaną z sowietami władzę namiestniczą. Karykaturę państwa rządzonego przez sowieckich agentów.

Po drugie trudno wydarzenia w efekcie, których twórca stanu wojennego został prezydentem tak zwanej wolnej polski, uznać za koniec władzy tych sowieckich agentów. Owa tak zwana wolność, to efekt upadku imperium sowieckiego, dzięki czemu dawni namiestnicy mogli, to co Polacy z trudem zbudowali, przejąć jako tym razem kapitaliści. Wolność dla postpezepeerowskiej władzy, czyli wolność od dyrektyw z Moskwy, nie oznaczała wolności dla Polski i jej zwykłych obywateli.

Pewne światło na te wydarzenie rzuca wypowiedź Włodzimierza Czarzastego, który powiedział jednemu z opozycjonistów: „Wyście nie wygrali, wyście się dogadali”. Warto tę wypowiedź doprecyzować. Bo choćby słowo „dogadali” nie oddaje prawdy. Ekipa Kiszczaka bowiem wybrała sobie partnerów do rozmów Okrągłego Stołu. Pozostałych wyeliminowała, tak jak zamordowanego księdza Niedzielaka lub Kornela Morawieckiego deportowanego z Polski.

Jest jednak w tym zakłamanym micie drugie dno. Dno zlokalizowane na Manhattanie. Tam 25 września 1985 roku czarna limuzyna z Wojciechem Jaruzelskim, dyktatorem ówczesnej Polski, w której 11 miesięcy wcześniej rytualnie zamordowano księdza Jerzego Popiełuszkę, zajeżdża pod Rockefeller Center. Na drugim końcu czerwonego dywanu na generała czeka 70-letni David Rockefeller.

O czym rozmawiali, do dzisiaj nie ujawniono. Znana jest jedynie relacja Zbigniewa Brzezińskiego, członka grupy Bilderberg i Komisji Trójstronnej założonej zresztą przez Rockefellera. Ten rzekomo wybitny strateg, doradca do spraw bezpieczeństwa Jimmy Cartera, jednego z najmarniejszych prezydentów USA, relacjonując tę rozmowę, podkreśla wrażenie jakie na Rockefellerze zrobił generał. Jak kto chce, niech Brzezińskiemu wierzy, iż jeden z najpotężniejszych bangsterów szczerze zachwycał się sowieckim czynownikiem.

Można mieć raczej podejrzenie, iż Jaruzelski był pionkiem w geostrategicznej grze. Od marca 1985 roku ZSRR rządził już Gorbaczow, pupilek zachodnich mediów i zaczęła się demolka imperium. Koncepcja zniszczenie ZSRR dzięki wyścigu zbrojeń spowodowała zapaść gospodarczą i Gorbaczow próbował ratować imperium licząc na amerykańską życzliwość. A ta zależała od Ronalda Reagana, który rozpoczął swoją drugą kadencje. Jak się to skończyło wiadomo. ZSRR zamieniło się we Wspólnotę Niepodległych Państw, która rozpadła się na Rosję i jej satelitów. Władzę przejęli dawni kagiebiści, którzy przekazali w pacht majątek państwa oligarchom. Odtworzona została carska imperialna struktura, z którą następnie polskie elity wyselekcjonowane przez generałów Kiszczaka i Jaruzelskiego próbowały stworzyć nowy układ zależności Polski o Moskwy.

Do tego potrzebna była jednak zgoda Stanów Zjednoczonych i zdaje się temu służyła rozmowa Jaruzelskiego z Rockefellerem. Ten zgodził się, rzecz jasna, nie bezinteresownie. Jako gracz na znacznie wyższym poziomie rozumienia zasad gry geopolitycznej, mniej był zainteresowany personaliami. Celem było gospodarcze zniszczenie Polski, wywołanie inflacji, bezrobocia a potem zgodnie z teorią chaosu, przyjście z ratunkiem, czyli wykup majątku po zaniżonych cenach. Bo niezależnie od gospodarczych detali większość operacji finansowych wymagała wsparcia światowej finansjery, której symbolem był wszak Manhattan i Rockefeller Center.

A kiedy gospodarka osiągnęła dno, a inflacja nieomal kosmos, niczym diabeł z pudełka wyskoczył Balcerowicz i niejaki Sachs. Zapowiadani prawdopodobnie już podczas rozmów w 1985 roku zbawcy. Ten pierwszy, specjalista od marksistowskiej gospodarki, partyjny lektor, nawrócony pstryknięciem palców do roli guru liberalizmu. Z fanatyzmem godnym komsomolca przystąpił do dewastacyjnego dzieła, którego rozmachem zadziwił tego drugiego, który „ratowanie” polskiej gospodarki wymyślił – czyli Sachs’a.

To oczywiście teoria spiskowa, ale jakoś tak się składa, iż treść rozmowy generała z bankierem w 1985 roku przez cały czas jest tajna i media o niej wspominają rzadko lub wcale, zaś faktem jest, iż amerykański ambasador dopilnował, aby Jaruzelski został pookrągłostołowym prezydentem.

Idź do oryginalnego materiału