W chwili pisania tego artykułu pogłoski, iż Asad nie żyje nie są jeszcze potwierdzone, ale najprawdopodobniej nie dotarł on do Latakii (w momencie publikacji wiadomo już, iż rosyjska agencja TASS poinformowała o uzyskaniu przez niego azylu w Moskwie- przyp. red). Wszystko też wskazuje na to, iż alawici postanowili nie stawiać oporu w nadmorskim pasie z Latakią i Tartus, gdzie znajdują się rosyjskie bazy. Czy to oznacza koniec rosyjskiej obecności w Syrii? Być może, choć w dużym stopniu zależy to od uzgodnień między Rosją a Turcją. jeżeli takie uzgodnienia miały miejsce to Rosja i tak może nie utrzymać tych baz jeżeli inne frakcje, zwłaszcza Hajat Tahrir Asz-Szam (HTS) je odrzucą. A o ile zdecydowana większość Syryjczyków ma negatywny stosunek do Rosji to duża ich część wcale nie chce, by kraj został zdominowany przez Turcję i protureckich dżihadystów z Syryjskiej Armii Narodowej (SNA), cieszących się (w przeciwieństwie do HTS) bardzo złą opinią. SNA zasłynęła z grabieży, braku dyscypliny i mordów. A to zwiększa szanse HTS na dominację i to mimo jej dżihadystycznej proweniencji zakorzenionej w Al Kaidzie. Bez względu na to jak rozstrzygnie się sprawa rosyjskiej obecności wojskowej w Syrii to sytuacja jaka się wytworzyła może być propagandowo wykorzystywana zarówno przez Rosję jak i przeciwko Rosji. Z jednej strony, jeżeli rozwój wypadków odbędzie się według czarnego scenariusza (masakry, chaos, wojna między frakcjami) to Rosja będzie obwiniać o to Zachód jako rzekomego architekta tych wydarzeń. Z drugiej strony prorosyjskie reżimy autorytarne (w tym w szczególności Iran i siły szyickie w Iraku (mamione propagandą rosyjskiego ambasadora Kutraszewa)) powinny dostać jasny sygnał, ze Rosja jest sojusznikiem niewiarygodnym i stawianie na nią jest błędem.