Wydaje się, iż konserwatyści w Europie Środkowej i Wschodniej zaczęli odczuwać wyraźny dyskomfort wynikający ze skojarzeń, które budzą. Skojarzeń z Putinem. Nikt nie chce być łączony ze współczesnym Hitlerem, który atak na Ukrainę uzasadnia, ustami swoich pomocnych, religijnych matołów, konserwatywnymi wartościami, takimi jak potrzeba powstrzymania parad gejowskich.
Rozumiecie teraz zakłopotanie naszych rodzimych konserwatystów, gdy ich wymarzona „walka z neomarksistowską Cywilizacją Śmierci” przeszła, tuż za naszą wschodnią granicą, do etapu zrównywania całych miast z ziemią i masowych gwałtów, także na dzieciach?
Już nie katechon, a fałszywy konserwatysta
Tak więc sprytniejsze ośrodki konserwatywnej myśli nad Wisłą przystąpiły do kontrofensywy, wyjaśniając, iż tak naprawdę Putin nie ma nic wspólnego z konserwatyzmem! Tutaj Klub Jagielloński klawiaturą Jana Smugi:
Wbrew temu, w co wierzą niektórzy zwolennicy Janusza Korwin-Mikkego putinowska Rosja nie jest ani konserwatywnym bastionem zapomnianych na „zlewaczałym” Zachodzie wartości, ani wyspą wolnego rynku, gdzie można rozwijać biznes bez płacenia wysokich danin publicznych. To państwo, gdzie wiele czarnych snów prawicy ma się świetnie.
Okazuje się nagle, iż pogląd o bliskości wartości zachodnich konserwatystów i reżimu putinowskiego to „wiara niektórych zwolenników Janusza Korwina-Mikkego”!
A przecież jeszcze niedawno, bo w 2019 roku (!), wychwalali Putina, jak i jego amerykańskiego przyjaciela Donalda Trumpa, konserwatyści dalecy od obozu JKM. Przykładem niech będzie Filip Memches, który w tekście opublikowanym przez partyjny portal Magazyn TVP nazwał obu „katechonami”, czyli „powstrzymującymi metafizyczne, osobowe Zło”:
Inni konserwatyści informowali w swych konserwatywnych mediach o „ofercie Putina dla zachodniej prawicy”, czyli „rozsądnym konserwatyzmie”:
Kłamstwem jest twierdzić, iż miłość do Putina to wśród konserwatystów wyłącznie przypadłość zwolenników Janusza Korwina-Mikkego, kłamstwem byłoby też twierdzić, iż zbrodnie konserwatywnego reżimu Putina ocuciły polskich konserwatystów i skłoniły ich do refleksji nad podłością wyznawanej ideologii.
Już długo po wybuchu wojny profesor Krasnodębski, europoseł PiS od 2014 roku, mówił w wywiadzie:
To są relacje bardzo skomplikowane, ale ja uważam, iż zagrożenie dla naszej suwerenności ze strony Zachodu jest większe niż ze strony Wschodu.
Krasnodębski tłumaczył się potem:
Trzeba nic nie rozumieć, by sądzić, iż niepodległość traci się jedynie wyniku militarnego podboju.
Żeby tłumaczenia Krasnodębskiego miały sens, trzeba przyjąć, iż Putin stanowi wyłącznie zagrożenie militarne. Jeden z czołowych intelektualistów PIS-owskich choćby nie kryje, iż w sferze ideologicznej Putin żadnym zagrożeniem nie jest. Czołgi, rakiety, może tak. Homofobia, narzucanie fundamentalizmu religijnego, ograniczanie wolności politycznej? A gdzie tam!
Europa natomiast czycha na naszą suwerenność, Krasnodębski wyjaśnił, że:
…brak niepodległości to także "niemożność podejmowania kluczowych decyzji gospodarczych, instytucjonalnych i politycznych" oraz konieczność "podporządkowania się wzorom kulturowym narzucanym z zewnątrz".
Innymi słowy: Putin nie zagraża nam koniecznością podporządkowania się wzorom kulturowym narzucanym z zewnątrz. Dla pisowskiego intelektualisty zamordyzm, nazistowska nienawiść, prześladowania polityczne opozycji i mniejszości: to wszystko są wzorce kulturowe PIS-owi nieobce.
Oni się z tym choćby nie kryją.
Gdy Jarosław Kaczyński wyruszył w Polskę by przedwyborczo szczuć, bredził między innymi, że:
Musimy doprowadzić, chociaż to może najtrudniejsze, żeby powróciła prawda. Oczywiście ktoś się może z nami nie zgadzać, ma lewicowe poglądy, uważa, iż każdy z nas w pewnym momencie może powiedzieć, iż teraz, jest w tej chwili wpół do szóstej, byłem mężczyzną, a teraz jestem kobietą.
To jest po prostu powtarzanie słowo w słowo putinowskiej propagandy. W ostatnich miesiącach, ze względu na wsparcie jakie Polska udzieliła Ukrainie, pojawiają się próby gaslightowania krytyków partii rządzącej, którzy zarzucają PIS-owi bliskość z reżimem Putina. „Jak to, oni dają czołgi, a wy mówicie, iż chcą wprowadzać putynizm” pytają z oburzeniem sceptyczni zwolennicy Kaczyńskiego.
Cóż, pozostaje nam odwołać się do wypowiedzi profesora Krasnodębskiego: podbój militarny to nie jedyna forma zagrożeń. PIS może nie chce tu czołgów Putina, natomiast nadal, otwarcie, domaga się wprowadzenia putinowskich “wartości kulturowych”.
Według publicysty Klubu Jagiellońskiego Putin nie jest wystarczającym zamordystą
Także tekst Smugi dla Klubu Jagiellońskiego nie próbuje choćby udawać, iż problem z Putinem polega na tym, iż jest zbyt ekstremalny, lub iż jego polityka jest niegodziwa. Problem z Putinem jest taki, iż jest nie dość społecznie konserwatywny, a gospodarczo nie dość balcerowiczowski! Serio, nie zmyślam, w całym tym tekście, napisanym z perspektywy „prawdziwego konserwatysty” wszystkie wymienione wady Putina to:
za dużo aborcji
za dużo HIV
za dużo prostytucji
za dużo alkoholików
za dużo rozwodów
za dużo podatków
Odebranie jakichkolwiek praw osobom LGBT? Likwidacja wolnych mediów? Masowa cenzura? Brak wolnych wyborów? Nie, nic z tego nie stanowi problemu dla „rozsądnego konserwatysty” z Klubu Jagiellońskiego! On narzeka nie na autorytarny, antydemokratyczny zamordyzm Putina, nigdzie choćby słowem się nie skarży na prześladowania opozycji i mniejszości. Jego uwiera, iż Putin nie dokręca śruby bardziej, iż na dokładkę nie zmusza Rosjanek do rodzenia wbrew woli i... w sumie nie wiem co ma zrobić z alkoholikami, rozwodnikami czy prostytutkami, wiem natomiast, iż aż strach o to pytać konserwatystów, bo odpowiedź może nas zemdlić.
No i oczywiście niskie podatki. Dla polskich konserwatystów samolubstwo i rozkład społeczny jest jedną z najważniejszych cnot!
„Rozsądny konserwatyzm” choćby dzisiaj, choćby w obliczu zabijania i gwałcenia dzieci na wojnie z homo-paradami, nie ma problemu z nadmiarem konserwatywnego zamordyzmu w Rosji, ale z jego niedoborem.
Niestety konserwatyści przez cały czas kochają ideologię Putina
Rzeczywiste intencje konserwatystów są jasne: oni pragną społeczeństwa takiego jak budowane przez Putina (nie dość szybko!), chcieliby tylko zajmować w nim miejsce, takie jak Putin u siebie. jeżeli widzą zagrożenie w Putinie, to właśnie „militarne”, jak to ujął Krasnodębski, czyli, iż profity z konserwatywnego zamordyzmu byłby konsumowane nie przez nich, a przez zewnętrzne elity dosłownie narzucone czołgami Putina.
Natomiast na gruncie ideologicznym – tak jak Putin – jedyne realne zagrożenie dostrzegają w „gejropie”, „zgniłym Zachodzie”, co im „odbiera suwerenność” narzucania wszystkim chomąta konserwatywnego ekstremizmu.
Możecie mnie śledzić na Mastodonie.