Korespondent naszego rosyjskojęzycznego portalu Vot Tak odwiedził Partyzanske – …

migranciwpolsce.pl 1 tydzień temu


Jak informuje Biełsat:
Korespondent naszego rosyjskojęzycznego portalu Vot Tak odwiedził Partyzanske – wieś w obwodzie mikołajowskim na południu Ukrainy, która przez dziewięć miesięcy znajdowała się pod rosyjskim ostrzałem.

Wjeżdżamy do Partyzanskiego z niewielką grupą dziennikarzy. Centralna ulica wita nas skorupą metalowego pocisku wbitego w asfalt na samym środku drogi. Po obu stronach ciągną się ruiny parterowych domów. Wiele dachów zawaliło się, odsłaniając stosy potrzaskanych belek. Na niektórych ścianach widać czarne ślady po pożarze. Metalowe bramy prowadzące na podwórka są podziurawione kulami.

Za wybitymi oknami domów widoczne są ślady minionego życia: na kuchence pozostawiono garnki, jakby właściciele wyszli na chwilę, ale nigdy nie wrócili. Na stole stoją starannie ułożone ceramiczne naczynia, teraz pokryte warstwą brudu i śniegu. W rogu jednego z pokoi, na podłokietniku podniszczonego fotela, leży otwarta książka, której kartki unosi lekki wiatr.

Na ulicach jest wiele domowych zwierząt. Trzy puszyste, pstrokate koty siedzą na ławce, skulone razem w jeden kłębek. Dwa czarne kocury czają się w pobliżu garażu, podziurawionego strzałami z karabinu maszynowego. Mały kundelek szczeka na nas, ale jednocześnie przestraszony oddala się z każdym naszym krokiem.

W jednym z domów z komina unosi się dym. Podchodzimy do bramy i zauważamy starszego mężczyznę w czapce z napisem “Balenciaga” i brudnym ubraniu roboczym. Jest całkowicie skupiony na majsterkowaniu przy czerwonym traktorze i nie zauważa nas od razu.

“Jeśli widzimy pocisk, sami zabieramy go na skraj pola”

To pan Wasyl. Urodził się i całe życie mieszkał w Partyzanskim. Ma 54 lata. Mieszkali tu jego rodzice, a przed wojną nigdy nie opuszczał wioski na dłużej. Przez całe życie pracował na roli, podobnie jak wielu okolicznych mieszkańców. Przed wojną miał 15,5 hektara ziemi, na której uprawiał pszenicę na paszę dla kur i inne rośliny. Po rozpoczęciu wojny wydzierżawił 13,5 hektara, pozostawiając sobie tylko dwa hektary pod uprawę pszenicy.

W lutym 2022 roku wojska rosyjskie wkroczyły do wioski przez Błagodatne i ruszyły w kierunku Mikołajowa. Pan Wasyl wspomina: “Trochę tam dostali i wrócili”. W maju 2022 roku został zmuszony do opuszczenia swojego domu. W tym czasie ludzie musieli pozostawać w piwnicach i szopach, niektórym udało się zbudować tymczasowe schronienie.

Kiedy nasz rozmówca wrócił do domu w październiku 2023 roku, prawie wszystkie budynki były częściowo lub całkowicie zniszczone. W tym jego gospodarstwo. Pan Wasyl i jego sąsiedzi podłączyli elektryczność, manualnie skręcając przewody.

Przez długi czas w wiosce nie było wody, mieszkańcy musieli ją nosić z sąsiednich miejscowości lub czekać na jej przywiezienie. Dostawy gazu zostały przywrócone, ale nie na takim samym poziomie jak przed wojną – ogrzewanie stało się trudniejsze. Jednak wielu mieszkańców, pali drewnem, bo zapomoga 21 tys. hrywien rocznie (ok. 2 tys. zł) nie wystarcza na pokrycie rachunków.

Po powrocie zaczął odbudowywać dom i gospodarstwo, naprawia traktor, ale to pochłania dużo pieniędzy. Jedno koło to koszt 20 tys. hrywien, a sam traktor musiał zostać zmodyfikowany – trzeba było zainstalować na podwoziu metalową płytę, która chroni przed wybuchami min i pocisków. W sumie zainwestował w maszynę 100 tys. hrywien (ok. 9 tys. zł), ale jak na razie nie ma z tego zysku – ziemia została poważnie uszkodzona przez ostrzał. Do wioski przyjechali saperzy, ale nie mieli możliwości, by sprawdzić wszystkie pola.

“Rosja wam pomaga, przywraca porządek”

Sytuacja finansowa pana Wasyla jest trudna. Już drugi rok nie ma wystarczających opadów deszczu, a ci, którzy mają ziemię w dzierżawie, nie otrzymują prawie żadnych dochodów.

– Sam jestem inwalidą, moja emerytura to 2980 hrywien (około 280 zł – belsat.eu). Jakoś żyjemy, żona nigdzie nie pracuje, wnuk uczy się online – mówi rolnik.

Z nienawiścią mówi o rosyjskich wojskowych, którzy zniszczyli mu dom i wywrócili do góry nogami spokojne życie w przedwojennym Partyzanskim: – Myśleliśmy, iż po wojnie ludzie wrócą, iż będziemy bardziej przyjaźni, ale jest tu anarchia, ludzie stali się bardzo źli dla siebie nawzajem.

Niektórzy mieszkańcy mają krewnych w Rosji i usprawiedliwiają wojnę: – Mówią: “Rosja wam pomaga, przywraca porządek” – mówi z oburzeniem pan Wasyl. – Jaka to pomoc? Nasza wioska kwitła, asfalt, samochody, gaz – wszystko, a przyjechali do nas Buriaci… U nich tam na Syberii nie ma nic. Zobaczyli to i byli w szoku.

Negocjacji wokół rezygnacji Ukrainy z okupowanych terytoriów kategorycznie nie popiera. – No jak?! Całe życie byliśmy Ukrainą, a teraz mamy oddać Rosji? – Popiera zawarcie pokoju tylko wtedy, gdy przywrócone zostaną granice z 1991 roku, a Krym wróci do Ukrainy. Jest jednak zaniepokojony brakiem zaopatrzenia na froncie.

– Mówią, iż żołnierze narzekają – nie ma wystarczającej ilości amunicji, broni na linii frontu. To, co mówią nam w telewizji, iż dają dużo – w rzeczywistości to za mało. Każdy ma znajomych, każdy ma krewnych [w armii]. Ludzie komunikują się ze sobą, wszyscy wszystko wiedzą – mówi rolnik.

Stara się nie myśleć o przyszłości: – Minął dzień – i dzięki Bogu! Może jutro znowu będziemy musieli wyjechać, nie wiemy, co się wydarzy.

“Ucierpiały wszystkie budynki we wsi”

Żegnamy się z rolnikiem i idziemy dalej centralną ulicą Partyzanskiego, co jakiś czas wchodząc na podwórka zniszczonych domów. Po kilku minutach podchodzi do nas starsza kobieta Halina z małą czarną torbą w rękach.

– Ludzie, bądźcie ostrożni. Co wy? Jeszcze nie wszystko zostało tu rozminowane! Nie daj Boże na coś nadepnąć. Lepiej nie chodźcie! – mówi zmartwiona.

Pani Halina zaprasza nas do małego szarego budynku z częściowo naprawionymi betonowymi ścianami. Wewnątrz znajduje się mały gabinet medyczny z kozetką i ogromną ilością leków, a także pudełka z pomocą humanitarną – ubraniami dla dzieci i fasolą w puszkach. To budek miejscowej administracji, w której pani Halina działa jako pracownik socjalny.

Nasza rozmówczyni mieszka w Partyzanskim od dzieciństwa. Przed wojną zajmowała się przyjmowaniem wniosków o świadczenia, zasiłki i dotacje. Po inwazji jej obowiązki rozszerzyły się: – Przywieźli chleb – rozładowujemy go, rozdajemy. Przywieźli racje żywnościowe – rozładowujemy je, rozdajemy. – wyjaśnia. Zajmuje się również rozpowszechnianiem informacji, organizuje spotkania dla kobiet i dzieci oraz pomaga wolontariuszom.

Pani Halina mówi, iż do wioski powróciło 208 osób z prawie 600, które mieszkały tu przed wojną: – Ci, którzy mieli dokąd wrócić, wrócili. Reszta nie ma dokąd wracać.

Wioska została doszczętnie zniszczona. Według pani Haliny ucierpiały wszystkie budynki. Gdzieniegdzie przetrwały ściany, ale nie było już dachów. Ludzie próbowali odbudować swoje domy – niektórzy położyli dach, inni zbudowali tymczasowe schronienia. Na początku przykrywali domy folią, potem zaczęli kłaść blachę.

Rozmawialiśmy o możliwych negocjacjach między Rosją a Ukrainą.

– Czytam opinie polityków, ekspertów, porównuję je, wyrabiam sobie własne zdanie, mam nadzieję, iż zdrowy rozsądek zwycięży… Ale trudno mi mówić o pokoju – wczoraj otrzymałam zawiadomienie, iż mój mąż zaginął. Więc proszę, nie pytajcie mnie o to. Płakałam całą noc – mówi pani Halina i ze łzami w oczach ucieka do drugiego pomieszczenia.

Oprócz Haliny w budynku administracji miejskiej spotykamy paną Ołeksandrę, starszą kobietę w zielonym swetrze. Pracuje w Partyzanskim jako geodeta i pomaga sporządzać dokumenty dla rolników dotyczące upraw i ziemi.

Przed okupacją pani Ołeksandra mieszkała w wiosce z rodziną – córką, mężem i czwórką wnuków. Kiedy zaczęły się walki, bała się wychodzić z domu; widziała rosyjskie wojska wkraczające do wioski, ale kiedy strona ukraińska zaczęła je ostrzeliwać, wycofały się.

– Strzelali do siebie (ukraińscy i rosyjscy wojskowi – belsat.eu). Miejscowi siedzieli, pijąc kawę na ulicy, a nad głowami latały pociski – wspomina pani Ołeksandra.

Kiedy ukraińskie wojska wkroczyły do wioski, nasza rozmówczyni i jej córka podeszły do wojskowych i zapytały, co robić: – Odpowiedzieli, iż mamy pięć minut na opuszczenie wioski – wtedy wraz z rodziną wyjechała do Mikołajowa, potem do Odessy, a następnie na zachodnią Ukrainę. Wrócili dopiero w 2023 roku.

Kiedy wróciła, wszystkie domy były zniszczone, nie miały dachów, a niektóre spłonęły. Wraz z rodziną przez pewien czas mieszkała w domu z folią zamiast dachu i bez okien. Pani Ołeksandra zachorowała na zapalenie płuc i przez cały czas nie może wróciła do pełni zdrowia. Rozmawia z nami w masce medycznej.

Wiosną 2023 roku rozpoczęła się dystrybucja materiałów budowlanych i pomocy humanitarnej, a życie, zdaniem pani Ołeksandry, stało się trochę łatwiejsze. Ludzie otrzymali blachę, plandeki, młotki, stopniowo odnawiali budynki, wspólnie wyremontowali budynek administracji i zbudowali oddzielny dom dla dzieci, ponieważ do wioski wróciło 34 dzieci i trzeba zorganizować dla nich zajęci. W planach jest budowa szkoły.

– Co będzie dalej, to się okaże. Mamy nadzieję, iż nie będzie ponownej okupacji – mówi pani Ołeksandra zapytana o przyszłość wioski.

Żegnamy się z Ołeksandrą i Haliną w budynku administracji wsi. Machają do nas, dziękują i życzą powodzenia. Samochód jedzie spokojnie po zniszczonej drodze. Za oknami widać zniszczone domy, spalone stodoły, zardzewiałe elementy karoserii samochodów, które nigdy nie zdążyły odjechać, a na płotach domów mieszkalnych jako ponure ślady wojny wiszą korpusy min przeciwpiechotnych.

Aleksandr Skrylnikow / vot-tak.tv , ksz, jb / belsat.eu



#Korespondent #naszego #rosyjskojęzycznego #portalu #Vot #Tak #odwiedził #Partyzanske

Żródło materiału: BIEŁSAT

Idź do oryginalnego materiału