Kosiniak-Kamysz brutalnie studzi nadzieje Ukrainy ws. NATO. "Zaproszenia nie było i nie będzie"

wiadomosci.gazeta.pl 2 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Jacek Marczewski / Agencja Wyborcza.pl


Władysław Kosiniak-Kamysz wziął udział w spotkaniu tzw. Grupy Kontaktowej ds. Obrony Ukrainy. Po tym został zapytany przez dziennikarzy o to, czy Kijów może liczyć na zaproszenie do Sojuszu. Szef MON odpowiedział stanowczo.
Ukraina w NATO: W środę (12 lutego) w brukselskiej siedzibie NATO odbyło się spotkanie tzw. Grupy Kontaktowej ds. Obrony Ukrainy. Wziął w nim udział m.in. Władysław Kosiniak-Kamysz. Po spotkaniu dziennikarze zapytali szefa MON o ewentualne dołączenie Ukrainy do Sojuszu. - Do tej pory nie było zaproszenia i tego zaproszenia nie będzie. Nie ma co sobie robić nadziei, iż ono nagle spadnie z nieba - odpowiedział. Zapewnił także, iż Polska nie planuje wysyłać wojsk do Ukrainy.

REKLAMA





Wydatki na obronność: Kosiniak-Kamysz podkreślał, iż istotne jest zwiększenie wydatków na obronność w państwach natowskich. Poinformował, iż Polska zamierza w tym roku przeznaczyć na ten cel 4,7 proc. PKB i jest to najwięcej spośród wszystkich członków Sojuszu. - jeżeli jest realne dla Polski, to czemu ma być nierealne dla innych państw? - pytał retorycznie. - Rosja jest blisko Polski, ale też blisko innych państw. (...) Bezpieczeństwo jest numerem jeden - dodał.
Wsparcie dla Ukrainy: Minister obrony narodowej przekazał też dziennikarzom, iż Polska przygotowuje 46. pakiet wsparcia dla Ukrainy. - Rozmawiałem dzisiaj również z ministrem Umierowem (Rustem Umierow, szef ukraińskiego resortu obrony) na temat współpracy przemysłów zbrojeniowych. Podzielił moją opinię, iż Polska była pierwsza do pomocy, iż zrobiliśmy bardzo dużo i teraz oczekujemy, iż w Ukrainie będą polskie inwestycje oraz iż będziemy uczestniczyć w odbudowie kraju - dodał. Podkreślił, iż pokazuje to, iż "za pomoc jest też określona wdzięczność".


Więcej o spotkaniu w Brukseli przeczytasz w tekście: Szef NATO przyznał rację Trumpowi. Mówił o nowym zobowiązaniu. "Musimy robić więcej"Źródła: Onet, TVN24
Idź do oryginalnego materiału