Szybki przerzut na pokładzie okrętu transportowo-minowego, rozmieszczenie na Gotlandii, symulowane uderzenia w przemieszczające się po Bałtyku okręty przeciwnika – oto zadania postawione przed Morską Jednostką Rakietową podczas polsko-szwedzkich ćwiczeń „Gotland Sentry”. To pierwsze takie przedsięwzięcie w historii.
Morska Jednostka Rakietowa w drodze na polsko-szwedzkie ćwiczenia „Gotland Sentry”.
Port wojenny w Świnoujściu, wczesny poranek. Na pokładzie okrętu transportowo-minowego ORP „Toruń” rozbrzmiewają trzy dzwonki – znak, iż dowódca ogłosił alarm bojowy. Marynarze krzątają się przy cumach, operatorzy armat lustrują nabrzeże i portowy kanał, silniki wchodzą na wyższe obroty. Zanim dzień wstanie na dobre, okręt odbija od nabrzeża, w asyście motorówki holowniczej obraca się dziobem do wyjścia, po czym rusza ku główkom portu. Z daleka widać, iż jest solidnie dociążony. Jeszcze w nocy na jego pokład wjechały wyrzutnie rakiet NSM, wozy dowodzenia, słowem – pojazdy tworzące moduł bojowy Morskiej Jednostki Rakietowej. ORP „Toruń” obiera kurs na Gotlandię. Tam realizowane są już polsko-szwedzkie ćwiczenia „Gotland Sentry”. Pierwsze takie przedsięwzięcie w historii.
Ze strategicznego punktu widzenia znaczenie Gotlandii trudno przecenić. Panowanie nad wyspą pomaga bowiem kontrolować szlaki najważniejsze dla żeglugi po Bałtyku. Prowadzą one od Cieśnin Duńskich do państw bałtyckich, Finlandii, na Zatokę Fińską i do Rosji. Wojskowi zwykli mawiać, iż należąca do Szwecji wyspa jest niczym naturalny lotniskowiec. W ostatnich latach polscy żołnierze ćwiczyli tam kilkukrotnie, nigdy wcześniej jednak w takiej formule.
„Gotland Sentry” to wspólna inicjatywa Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych i szwedzkiego Dowództwa Połączonego. Ćwiczenia zaliczane są do przedsięwzięć typu Snex (z ang. Short Notice Exercise). A to oznacza, iż wojska biorące w nich udział zostały powiadomione o zadaniach w ostatnim momencie. Manewry mają bowiem przetestować zdolność sojuszniczych wojsk do szybkiego przerzutu sił morskich, lądowych i powietrznych we wskazany rejon. MJR w tej układance pełni wyjątkową rolę.
Morska Jednostka Rakietowa w drodze na polsko-szwedzkie ćwiczenia „Gotland Sentry”.
Dlaczego? Dla polskiego wojska to jednostka unikatowa. Po pierwsze ze względu na swoją mobilność. Należące do MJR pojazdy mogą bez trudu przemieszczać się zarówno po asfaltowych szosach, jak i gruntowych drogach. W krótkim czasie potrafią zająć pozycję, wyprowadzić cios i oddalić się na bezpieczną odległość tak, by przeciwnik nie zdołał wykonać kontruderzenia. Stosunkowo łatwo też załadować je do samolotu czy na okręt i w krótkim czasie przewieźć za granicę. – W ostatnich latach realizowaliśmy zadania w Norwegii, Estonii, Szwecji, Rumunii, na Litwie, w Islandii... – wymienia dowódca bateryjnego modułu bojowego, z którym rozmawiamy w świnoujskim porcie. niedługo MJR pokaże swoje możliwości po raz kolejny. – W Szwecji będziemy realizować trening kierowania ogniem przy współpracy z sojusznikami. Przeprowadzimy symulowane ataki rakietowe na cele nawodne – tłumaczy oficer. A tu jednostka naprawdę ma czym postraszyć. Przeciwokrętowe pociski NSM, którymi dysponuje, mają zasięg prawie 200 km. Do tego z reguły bezbłędnie trafią w cel. Dowód? Dopiero co zakończone strzelania bojowe w Norwegii.
Tyle iż MJR nie działa w próżni. Aby pokazać wszystkie swoje walory, zwykle współpracuje z różnymi rodzajami wojsk. Przy okazji „Gotland Sentry” jednostka weszła w ścisłą kooperację z siłami 8 Flotylli Obrony Wybrzeża. Wyrzutnie, wozy dowodzenia i pojazdy logistyczne najpierw zostały poddane dekontaminacji, czyli odkażeniu. Chodzi o to, by zminimalizować ryzyko przeniesienia z Polski wirusa ASF (wywołuje afrykański pomór świń). – To standardowy wymóg naszych szwedzkich sojuszników – przyznaje kpt. Piotr Matuszewski z kompanii chemicznej 8 Batalionu Saperów w Dziwnowie i dodaje, iż sam proces dzieli się na cztery etapy. Najpierw pojazdy są spłukiwane wodą, potem oblewane środkiem dezynfekującym, następnie chemicy odkażają ich wnętrza, by wreszcie wspólnie ze Szwedami skontrolować efekty swojej pracy. Dekontaminacja obejmuje też ładownię okrętu.
Morska Jednostka Rakietowa w drodze na polsko-szwedzkie ćwiczenia „Gotland Sentry”.
Po odkażeniu sprzętu można rozpocząć załadunek. Ten w Świnoujściu ruszył późnym wieczorem. Na okręcie i tym razem został ogłoszony alarm bojowy. Operatorzy zajęli miejsca w kabinach armat, na pokładzie zgasły niemal wszystkie zewnętrzne światła. Rozbłysły za to świecące na zielono lampy wewnątrz ładowni. niedługo na pokład zaczął wjeżdżać pierwszy z pojazdów. Poruszał się tyłem. Kierowca zdany był na lusterka i znaki przekazywane podświetlonymi wskaźnikami przez zastępcę dowódcy okrętu. – To właśnie oficer na tym stanowisku odpowiada bezpośrednio za załadunek pojazdów. Kierowca musi się podporządkować jego wskazówkom i poleceniom. Zastępca dowódcy okrętu ustawia pojazd we właściwym miejscu, a następnie bosman okrętowy wraz ze specjalną grupą muszą ładunek w odpowiedni sposób „zasztormować” – tłumaczy kpt. mar. Rafał Sławiński, dowódca ORP „Toruń. Pojazdy są dociskane belkami hydraulicznymi i mocowane łańcuchami, tak by podczas gorszej pogody nie przesuwały się po ładowni i nie zagrażały stateczności okrętu. – Oczywiście cały proces musi wcześniej zostać zaplanowany przez dowódcę. On też nadzoruje załadunek – dodaje kpt. mar Sławiński.
Morska Jednostka Rakietowa w drodze na polsko-szwedzkie ćwiczenia „Gotland Sentry”.
Tymczasem kilkadziesiąt minut później na pokład ORP „Toruń” wjeżdża ostatnia ciężarówka. niedługo też załoga okrętu zamyka rampę dziobową, a żołnierze z MJR rozciągają nad pojazdami siatkę maskującą. Wieczór powoli przechodzi w noc. Teraz pozostaje już tylko czekać na sygnał do wyjścia z portu. Kilkadziesiąt godzin później ORP „Toruń” wejdzie do portu w Visby. Rampa zostanie ponownie opuszczona, zaś ciężarówki w mgnieniu oka wyjadą na brzeg, po czym skierują się na poligon.
Dla marynarzy 8 Flotylli Obrony Wybrzeża taki przerzut uzbrojenia to nic nowego. W Świnoujściu stacjonuje pięć jednostek transportowo-minowych (OTRM) typu Lublin i każda z nich ma już za sobą dziesiątki podobnych zadań. – Okręty zostały przeznaczone do przewozu techniki. Załadunek i rozładunek możemy prowadzić zarówno w portach, jak i na nieprzygotowanym do tego brzegu, a mówiąc wprost – na plaży – wyjaśnia kpt. mar. Sławiński. OTRM-y mogą też stawiać miny.
Morska Jednostka Rakietowa w drodze na polsko-szwedzkie ćwiczenia „Gotland Sentry”.
W ostatnich latach okręty brały udział w ćwiczebnych operacjach desantowych. Obok MJR-u, współpracowały choćby z 12 Szczecińską Dywizją Zmechanizowaną, 6 Brygadą Powietrznodesantową, 17 Wielkopolską Brygadą Zmechanizowaną, ale też wojskami sojuszniczymi. Przewoziły sprzęt i żołnierzy z Norwegii, Niemiec, Rumunii. – Transportowaliśmy między innymi Rosomaki, różnego typu ciężarówki, pojazdy MJR, a ostatnio także wyrzutnię rakiet HIMARS – wylicza kpt. mar. Sławiński. – Zawijaliśmy do portów w Finlandii, Estonii, Norwegii, na Litwie i wielu innych – podsumowuje kpt. mar. Sławiński.
„Gotland Sentry” zakończy się w najbliższych dniach. Ćwiczenia są powiązane z manewrami „Żelazny obrońca '25” – największym od lat sprawdzianem gotowości Sił Zbrojnych RP. Do końca września ponad 30 tys. polskich żołnierzy wraz z sojusznikami ćwiczy na kilku poligonach we wschodniej części kraju, na morzu, w przestrzeni powietrznej i wirtualnej. Polacy realizują też zadania za granicą – nie tylko w Szwecji, ale także w państwach bałtyckich.