Kto gra w „kotka i myszkę” z Sowietami

radiokielce.pl 5 godzin temu
Zdjęcie: gra


Chcieli walczyć o niepodległość, ale przeciwnik chciał zamienić tylko okupację niemiecką na sowiecką. Przedstawiamy kulisy rozmów AK z Sowietami.

W pierwszych dniach sierpnia 1944 roku na terenie powiatów sandomierskiego i opatowskiego zmobilizowały się oddziały AK wchodzące w skład 2 Dywizji Piechoty AK. Przez kilka pierwszych dni prowadzono wspólnie z Armią Czerwoną walkę przeciw Niemcom. Z dnia na dzień stosunki z sowietami były jednak coraz bardziej napięte. Ostatecznie wyszła on nich propozycja wszczęcia rozmów, choć od samego początku była to, i z jednej i z drugiej strony, gra w „kotka i myszkę”.

Fałszywy generał

Zaproszenie do rozmów wyszło od dowódcy 7 korpusu pancernego gwardii. Rozmówcy ze strony AK podają, iż był to generał Muratow. W rzeczywistości jednak dowódcą tej jednostki był generał Mitrofanow. Wynika z tego, iż stronie polskiej nie podano prawdziwego nazwiska, co w warunkach frontowych jest możliwe. O wiele bardziej prawdopodobne jest jednak, iż rozmowy prowadził jakiś generał wojsk NKWD, podszywający się pod dowódcę 7 korpusu pancernego. Z perspektywy lat wiemy, iż praktyki takie były powszechnie stosowane.

Wasilij Mitrofanow. / Fot. wikipedia.org

Armia Krajowa nie ufa Sowietom

Zgodnie z instrukcją Komendanta Okręgu dowódca 2 Dywizji Piechoty AK nie ujawnił się. W jego zastępstwie miał występować mjr „Kruk”, dowódca 2 ppLeg., który oficjalnie miał być dowódcą wszystkich jednostek polskich. Na pierwsze rozmowy udał się jednak kpt. Stefan Kępa „Pochmurny” w asyście: por. Dionizego Mędrzyckiego „Reder” oraz ppor. Witolda Józefowskiego „Miś”.

Już podczas pierwszego spotkania oznajmiono im, iż oddziały polskie muszą się podporządkować PKWN i wejść do armii Berlinga. Jako argument podano fakt, iż w związku z zakończeniem okupacji niemieckiej na tym terenie zadania polskich oddziałów zostały wyczerpane. Polska delegacja zasłoniła się brakiem pełnomocnictw do podjęcia decyzji. Rozmowy zostały odroczone, ale Sowieci zażądali przybycia mjr. „Kruka” w celu sfinalizowania rozmów.

Dowódca 2 dywizji nie miał zamiaru podporządkować się żądaniom sowieckim i rozwiązanie widział w wyprowadzeniu sił AK ze strefy sowieckiej przez płynną jeszcze linię frontu. Manewr ten wymagał przede wszystkim skoncentrowania sił polskich możliwie najbliżej frontu i to do tego w jego najsłabszym ogniwie. Aby zyskać na czasie dowódca dywizji podjął decyzję, iż należy prowadzić pertraktacje taktownie i cierpliwie zyskując niezbędny czas na rozpoznanie frontu i zakończenie koncentrowania oddziałów.

Antoni Wiktorowski „Kruk” / Źródło: akokregkielce.pl

Wyjście z matni

W nocy z 8 na 9 sierpnia oddziały AK przesunęły się z rejonu Zbelutki, Szumska, Barda oraz Łagowa i zgrupowane w okolicy: Nieskurzów – Wszachów – Stobiec. Nie budziło to zastrzeżeń strony sowieckiej bowiem właśnie we Wszachowie stacjonowało dowództwo 7 korpusu pancernego gwardii, a ruchy polskich oddziałów wyglądały na przygotowania do przyjęcia sowieckich żądań. Jednocześnie z przegrupowaniem w teren wyruszyły patrole z batalionu „Nurta”, które miały sprawdzić możliwości przejścia przez Pasmo Jeleniowskie.

9 sierpnia do sowieckiej kwatery we Wszachowie przybył mjr „Kruk” w towarzystwie oficerów, którzy prowadzili pierwsze rozmowy. Poprzednie propozycje sowieckie zostały powtórzone, ale już w formie bezwarunkowego żądania. Po wyjaśnieniu przyczyn „Kruk” ich nie przyjął. Grając na zwłokę „Kruk” zaproponował udział w rozmowach oficerów armii Berlinga, dla wyjaśnienia niektórych wątpliwości, oraz zawieszenie rozmów do czasu ich przybycia, jak również w celu porozumienia się z własnym, nadrzędnym dowódcą.

Sytuacja stawała się coraz bardziej groźna dla strony polskiej. Sowieci przystąpili bowiem do niedwuznacznego koncentrowania swoich oddziałów obstawiając rejon zajęty przez oddziały dywizji. Z frontu wycofywano choćby czołgi, które ustawiano frontem w kierunku oddziałów AK. Dowódca dywizji zdawał sobie sprawę, iż nadchodząca noc będzie miała najważniejsze znaczenie dla istnienia podległych mu oddziałów. Przygotowując je do odskoku zdemobilizowano część żołnierzy.

W tym samym czasie rozpoznanie „Nurta” stwierdziło, iż Niemcy utrzymują w swoich rękach szosę z Łagowa do Nowej Słupi, ryglując przejście pomiędzy Świętym Krzyżem, a Górą Jeleniowską. Droga Piórków Podłazy – Jeleniów jest zamknięta zasiekami i zaminowana na wlocie do Jeleniowa, ale jej odnoga do Skoszyna znajdowała się w rękach kompanii por. Jerzego Stefanowskiego „Habdanka” z batalionu „Nurta”. Pluton pchor. Mieczysława Młudzika „Szczytniak” stał choćby na kwaterach w Kuninie, po północnej stronie Łysogór. Drużyna pchor. Zdzisława Rachtana „Halny” rozpoznawała możliwości przejścia w rejonie Góry Witosławskiej. Stwierdzono, iż droga Nieskurzów – Rostylice jest wolna od nieprzyjaciela. Meldunki te dawały dobrą prognozę sforsowania Pasma Jeleniowskiego bez walki z oddziałami niemieckimi.

Major „Kruk” odmawia realizacji sowieckich żądań

Tymczasem trwały przewlekłe rozmowy w sowieckiej kwaterze, które miały dać oddziałom dywizji tak niezbędny czas. Wieczorem przybyli na rozmowy oficerowie polityczni z armii Berlinga. Nie wnieśli jednak do rozmów nic nowego. Według nich oddziały AK powinny złożyć broń, po czym oficerowie mieli być odesłani na punkt zborny do Jarosławia, a szeregowcy i oficerowie do ośrodków zapasowych na Lubelszczyźnie. Po przeszkoleniu mieli być rozdysponowani do dywizji polskich… pod dowództwem sowieckim.

Mjr. „Kruk” odmówił wykonania sowieckich żądań stwierdzając, iż w razie użycia siły oddziały AK będą się broniły, a ich zamiarem jest wyście z sowieckiej strefy i kontynuowanie walki pod własnym dowództwem. Rozmowy zakończyły się domniemaną zgodą strony sowieckiej na odejście dywizji.

W nocy z 9 na 10 sierpnia oddziały AK przeszły dwiema kolumnami przez Pasmo Jeleniowskie: batalion „Nurta” posuwając się drogą Piórków – Skorzyn Stary, a 2 ppLeg. drogą Nieskurzów Stary – Rostylice. Dowódcom AK udało się uratować setki swoich żołnierzy.

Idź do oryginalnego materiału