Kopenhaga, Oslo, Monachium, Bruksela. Setki odwołanych lotów, tysiące uziemionych pasażerów i wielomilionowe straty. Pytanie, kto kierował dronami, które sparaliżowały największe lotniska w Europie, pozostaje otwarte. Podejrzenia padają na Rosję, ale śledztwa wciąż trwają. Pewne jest to, iż ostatnie incydenty ujawniły poważne luki w systemach zabezpieczeń portów lotniczych. W Polsce detekcja bezzałogowych statków powietrznych wciąż zależy przede wszystkim od oczu pilotów i kontrolerów. A rynek systemów antydronowych kwitnie nam pod nosem.