Laser bojowy kontra osioł. Był szef AW: Nie ma z czego się śmiać

wiadomosci.wp.pl 5 godzin temu
Ukraińcy chwalą się, iż mają nową broń laserową, tymczasem w sieci pojawiają się doniesienia, iż do jednego z oddziałów rosyjskich na froncie amunicję dostarcza osioł. Powód? Rosjanom brakuje już ciężarówek. Czy można wierzyć w takie doniesienia? - z takim pytaniem do płk. Andrzeja Derlatki, byłego szefa Agencji Wywiadu, zwrócił się prowadzący program "Newsroom" w WP Paweł Pawłowski. - To podstawowa zasada na wojnie: nie wolno wierzyć ani jednej, ani drugiej stronie zaangażowanej w ten konflikt. Druga sprawa, ten rzekomo ukraiński laser, jest laserem opracowanym w Wielkiej Brytanii i udostępnionym Ukraińcom, by mogli przetestować go w warunkach bojowych - odparł gość programu. - Natomiast jeżeli chodzi o armię rosyjską i wykorzystanie zwierząt pociągowych do celów militarnych, to też trzeba wiedzieć, iż armia niemiecka w czasie II wojny światowej miała chyba półtora miliona koni pociągowych. I tak naprawdę te wszystkie zwycięskie ofensywy zawdzięczała tym nieszczęsnym zwierzętom. Inna sprawa jest taka, iż w Rosji brakuje sprzętu. UKraińcy zniszczyli ogromne ilości sprzętu, nie tylko czołgi, ale także samochody - tłumaczył. Dodał, iż sprawa ta ma także drugie dno: może to bowiem oznaczać, iż Chiny zmniejszyły swój strumień dostaw sprzętu podwójnego zastosowania, jakim są ciężarówki, do Rosji. - Pojawiły się nieoficjalne informacje o tym, iż prezydent Donald Trump zniósł zakaz przeprowadzania ataków na cele w głębi Rosji. Przypominają jednocześnie, iż wcześniej zakaz ten zniósł Joe Biden. Czy ta decyzja Trumpa może coś zmienić? - pytał swojego gościa Pawłowski. - To jest rewolucyjna decyzja. Obserwatorzy pominęli fakt, iż Biden zgodził się na ataki w głębi obwodu kurskiego, natomiast Trump zniósł ten zakaz na całej linii frontu - odparł płk Derlatka. Jego zdaniem ta decyzja ma związek z prowadzonym przez Amerykanów negocjacjami w sprawie pokoju w Ukrainie. - jeżeli negocjacje idą gorzej, to wprowadza się ostrzejsze posunięcia. To jest forma nacisku na Rosjan - przekonuje płk Andrzej Derlatka.
Idź do oryginalnego materiału