"Łaskawca"

bezkamuflazu.pl 2 lat temu

Co by się stało, gdyby na Morze Czarne wpłynęła US Navy czy międzynarodowy natowski zespół okrętów? Niekoniecznie grupa lotniskowcowa, ale kilka niszczycieli i fregat, niosących w arsenałach parę setek pocisków samosterujących i drugie tyle rakiet przeciwokrętowych? władimir władimirowicz putin postanowił nie szukać odpowiedzi na to pytanie. Nie odważył się powiedzieć: „sprawdzam”. Mnie to nie dziwi, dobrze wiem bowiem, iż przy zachodniej przewadze technologicznej, jakikolwiek rosyjski fałszywy ruch zakończyłby się zagładą floty czarnomorskiej.

A dlaczego o tym piszę?

Bo jestem rozbawiony. Chichram, czytając w rosyjskich mediach, jakim to kolejnym wielkim sukcesem może się pochwalić główny lokator Kremla.

Najpierw niezbędne kalendarium. W weekend Ukraińcy zaatakowali – przy użyciu dronów powietrznych i morskich – rosyjskie okręty stacjonujące w Sewastopolu na okupowanym Krymie. Nie ma jasności, jakie były skutki tego uderzenia – przede wszystkim, jak mocno uszkodzono flagowy okręt floty czarnomorskiej, fregatę „Admirał Makarow”. Jakkolwiek oberwała noesowiecka wizytówka – poważnie czy nie – odebrano to na Kremlu jako siarczysty policzek. W efekcie rosja ogłosiła, iż wycofuje się z umowy zbożowej, zawartej latem pomiędzy Moskwą i Kijowem, pod patronatem Turcji i ONZ. Porozumienie to umożliwiało swobodny ruch statków wywożących ukraińskie zboże na Bliski Wschód i do Afryki. Oznaczało zniesienie rosyjskiej blokady ukraińskich portów – rzecz niezwykle istotną w wymiarze gospodarczym (dla Ukrainy, dla której wpływy z eksportu stanowią teraz istotny zastrzyk gotówki) oraz w wymiarze humanitarnym (pojedynczy zbożowiec zapewnia pożywienie dla półtora miliona mieszkańców Afryki na miesiąc).

No więc Moskwa zakrzyknęła „no pasarán!”. Nie zostało to publicznie sprecyzowane, ale było oczywiste, iż ukraińskie statki straciły status nietykalnych. W takich okolicznościach wyjście w morze wiązało się z poważnym ryzykiem ataku ze strony okrętów floty czarnomorskiej.

Mimo to Ukraińcy podjęli ryzyko – kolejne zbożowce opuściły porty. Oficjalnie zrobiono to po konsultacjach z Turcją i ONZ – sygnatariuszami porozumienia. Zagrano va banque?

Otóż nie. Mimo rosyjskich deklaracji, ryzyko ataku na morskie konwoje ze zbożem zostało gwałtownie zażegnane. I tu dochodzimy do powodów mojego rozbawienia. rosja ogłosiła wczoraj, iż jednak będzie respektować porozumienie zbożowe. Prokremlowskie media trąbią, iż ów dobry gest Moskwy wiąże się z obietnicą, jaką putinowi mieli złożyć Ukraińcy. „Prezydent ustalił, iż statki zbożowe nie będą wykorzystywane do przerzutu broni do Ukrainy”, tak niby ma wyglądać ta obietnica. Innymi słowy, jest sukces – władimir władimirowicz „zamknął” szlak przerzutowy.

Rzecz w tym, iż ów szlak nigdy nie istniał. A Ukraińcy w ogóle nie negocjowali warunków powrotu do porozumień. putin zaś zwyczajnie wymiękł.

Nie ma jasności, kto przekazał mu informację o tym, iż jakikolwiek rosyjski atak na cywilny statek skończy się wprowadzeniem natowskich okrętów na Morze Czarne. Czy był to turecki prezydent Erdogan – ojciec porozumienia zbożowego – czy może sygnały poszły bezpośrednio z Waszyngtonu. Tak czy inaczej, widmo upokarzającej rosję natowskiej demonstracji siły zostało putlerowi wyraźnie zarysowane. Wybrał więc opcję „łaskawego” powrotu do porozumienia, dobrze wiedząc, iż w żaden sposób nie wytłumaczyłby „swoim” (tzw. zwykłym rosjanom), dlaczego to NATO/Zachód/USA dyktują warunki na Morzu Czarnym. Dla słabo-silnych – jak putin – taka słabość oznaczałaby katastrofę, zwłaszcza gdyby doszło do wymiany ognia z zachodnimi okrętami. Istotą legitymizacji jest bowiem w rosyjskiej polityce przypisywana rządzącym siła. jeżeli są „luzerami” – tracą twarz, okręty, akwen – tłum prędzej czy później ich rozniesie.

Co przywodzi nas do wniosku, iż z kremlinami nie ma sensu rozmawiać inaczej, jak tylko z pozycji siły.

—–

Nz. Okręty amerykańskiej floty/fot. US Navy

A jeżeli nie interesuje Cię subskrypcja, a jednorazowe wsparcie:

Idź do oryginalnego materiału