Aleś Bialacki, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, opowiedział w rozmowie z Associated Press o brutalnych warunkach swojego 10-letniego uwięzienia w białoruskiej kolonii karnej. Wywiad odbył się w Wilnie na Litwie, dokąd białoruski obrońca praw człowieka udał się na wizytę u dentysty po niedawnym uwolnieniu.
Bialacki założył najstarszą i najbardziej znaną białoruską organizację praw człowieka. W 2022 roku otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla wspólnie z rosyjskim Memoriałem i ukraińskim Centrum Swobód Obywatelskich. Wtedy jednak oczekiwał na proces, po którym skazano go na 10 lat więzienia za oskarżenia powszechnie uznawane za politycznie motywowane.
Transport z zawiązanymi oczami
We wczesne sobotnie poranki w przepełnionej celi kolonii karnej w Horkach we wschodniej Białorusi nagle kazano mu się spakować. Podczas transportu na zachód władze zawiązały mu oczy.
«Założyli mi opaskę na oczy. Od czasu do czasu podpatrywałem dokąd zmierzamy, ale zrozumiałem tylko, iż jedziemy na zachód», powiedział AP w Wilnie.
Uczucie ulgi po przekroczeniu granicy
Po przekroczeniu granicy Bialacki poczuł ogromną ulgę. «Kiedy przekroczyłem granicę, poczułem się tak, jakbym wynurzył się z dna morza na powierzchnię wody. Jest dużo powietrza, słońca, a tam (w więzieniu) jest się w zupełnie innej sytuacji – pod presją», opisał.
Obrońca praw człowieka relacjonował izolację, arbitralne kary za drobne przewinienia, odmowę wizyt rodzinnych i rzadkie listy. Kolonia karna w Horkach znana jest z bicia i ciężkiej pracy. Pomoc medyczna była bardzo ograniczona – jedyną opcją leczenia stomatologicznego była ekstrakcja zęba.
«Zdecydowanie można mówić o nieludzkim traktowaniu, o tworzeniu warunków, które naruszają integralność i ludzką godność», podsumował Bialacki w rozmowie z AP.
Uwaga: Ten artykuł został stworzony przy użyciu Sztucznej Inteligencji (AI).





