Lech Dyblik, artysta znany z absolutnie unikatowego stylu opowiadania i śpiewania, całkowicie zawładnął publicznością Muzycznej Chaty Izerskiej w Szklarskiej Porębie, podczas sobotniego koncertu. Jego repertuar – połączenie polskich i rosyjskich ballad, surowych, prawdziwych i nasyconych doświadczeniem życia – stworzył klimat, którego nie da się ani podrobić, ani streścić w kilku zdaniach. Publiczność odpowiedziała mu tym, co najcenniejsze: pełną ciszą w trakcie utworów i owacją na stojąco po ostatnim akordzie. Od pierwszych minut było jasne, iż w sobotni wieczór w szczelnie wypełnionej Chacie Izerskiej wydarzy się coś więcej niż koncert. Lech Dyblik wszedł na scenę bez zadęcia, bez fanfar, za to z charakterystycznym spokojem człowieka, który nie musi niczego udowadniać. I właśnie to rozbroiło publiczność. Zanim zagrał pierwszy utwór, już zdążył rzucić kilka zdań, po których sala przestała być salą, a zamieniła się w duży, żywy organizm nastawiony na słuchanie.
[foto:7779837]
Ballady, które wybrał na ten wieczór, były jak opowieści wyciągnięte prosto z szuflady – te polskie miały w sobie melancholię i poetycki pazur, te rosyjskie niosły echo dawnych ulicznych historii, w których człowiek walczy nie tylko ze światem, ale i z samym sobą. Było w tym coś pierwotnie szczerego, bez póz i bez dekoracji. Gdy śpiewał, jego głos układał się w drewnianej przestrzeni Chaty Izerskiej z taką swobodą, iż trudno było oddzielić muzykę od samego miejsca.
[foto:7779840]