Ksiądz Jerzy Popiełuszko w latach 1966-1958 odbywał służbę wojskowa w Bartoszycach w 54. szkolnym batalionie ratownictwa terenowego JW 4413 20-ej Brygady Zmechanizowej – specjalnej jednostce dla kleryków o zaostrzonym rygorze. Przysięgę żołnierską zlozyl 7 grudnia 1966. Do służby wojskowej powołano tego młodego kleryka Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie już w drugim roku studiów. Jednostka, do której go wezwano, była specjalną dla kleryków, określaną mianem „największego seminarium duchownego w Polsce”. W 1967 r. przebywało tam 320 alumnów. W tym miejscu trzeba przypomnieć, iż w początkowych latach PRL-u (1959–1964) alumnów wcielano jeszcze pojedynczo do różnych jednostek wojskowych na terenie całej Polski . Przebywali tam oni wraz z żołnierzami służby zasadniczej. Władze państwowe dość gwałtownie jednak się z tego wycofały, gdyż – wbrew założeniom – utrudniało im to realizację planu ateizacji. Klerycy zaczynali bowiem wywierać pozytywny wpływ na żołnierzy służby zasadniczej, katechizowali ich, włączali we wspólne modlitwy, dużo z nimi rozmawiali i kształtowali w ten sposób ich światopogląd w duchu chrześcijańskim, a nie marksistowskim. To wywoływało sprzeciw władz. Również wizyty przedstawicieli Kościoła w wojsku, a także okoliczność, iż kleryków odwiedzali przełożeni seminariów czy proboszczowie, miały w ocenie skomunizowanych oficerów negatywnie wpływać na atmosferę w całej jednostce i utrudniać politykę laicyzacji. W drugiej połowie lat sześćdziesiątych pobór kleryków do służby wojskowej stał się elementem represji wobec Kościoła katolickiego i kilka miał wspólnego z wojskowym przeszkoleniem. Tak było też w przypadku księdza Jerzego. Od pierwszych minut stawienia się doświadczył on – jak i inni wezwani do wojska kapłani – niezwykłego rygoru, zwanego „dyscypliną wojskową”. Alumnom wręczano książeczki wojskowe, otrzymali też do wypełnienia ankiety. Jeszcze tego samego wieczoru, tuż przed północą, przymusowo kierowano ich do fryzjera: „Pamiętam, iż zarówno Jurek jak i ja, byliśmy już ostrzyżeni, specjalnie dla wojska, wysoko za uszy, na jeżyka. Ale to nie stanowilo przeszkody, zeby w nocy strzyc nas dalej” opowiada ksiądz Wasiński. ”Posadzili ns na taborecie i zgolili na łyso, po czym kazali iść nam do łaźni” – wspomina inny z byłych żołnierzy, ks. Andrzej Dusza. Bartoszycka jednostka, do której powołano Księdza Jerzego nie była typową jednostką wojskową, miała ona status specjalny, przeznaczona była wyłącznie dla seminarzystów, jej celem było prowadzić intensywną indoktrynację przy pomocy programu nauczania opracowanego specjalnie dla seminarzystów – z zaostrzonym rygorem, z ograniczeniem liczby przepustek i wszelkich kontaktów z osobami z zewnątrz, zwłaszcza z duchownymi i z przełożonymi seminariów duchownych.
Tej całkowitej izolacji i wszystkim innym celom komunistycznych władz PRL-u służyło umieszczenie jednostki na obrzeżach miasta, 10 km od granicy Rosji sowieckiej. Były to te same tereny, na których więziono Prymasa Stefana Wyszyńskiego, w pobliżu bowiem znajdują się Rywałd i Stoczek Warmiński, co pokazuje konsekwencję w działaniach władz komunistycznych wobec Kościoła.
W tym wojsku, w latach 1966-68, ks. Jerzy przeszedł ciężką próbę cierpienia za wiarę. Jego postawa w czasie służby wojskowej była godna podziwu.
Z jednostki wysyłał listy do ojca duchownego seminarium ks. Czesława Miętka. W jednym z nich pisał o swoim dowódcy: „Kazał mi się rozbuć, wyciągnąć sznurówki z butów, zdjąć onuce. Stałem więc przed nim boso. Oczywiście cały czas na baczność. Stałem jak skazaniec. […] Nogi zmarzły, zsiniały…”.
Ów dowódca uchodził w Bartoszycach za prawdziwego kata. Popiełuszce dał się we znaki na przykład tym, iż w wyjątkowo drastyczny sposób uczył go pływać w basenie. Wiązał go w pasie liną i wrzucał do basenu bez żadnej asekuracji. Kiedy Jerzy zaczynał tonąć, dowódca wyciągał go na powierzchnię wody. Po czym ponownie wrzucał do basenu.
W innym liście ks. Jerzy pisał: „Nieraz miałem pewne wątpliwości, czy dobrze robię, stawiając czoło, cierpiąc za innych. Czy to nie jest jakaś lekkomyślność. Okazałem się bardzo twardy, nie można mnie złamać groźbą ani torturami. Może to dobrze, iż akurat ja, bo może ktoś inny by się załamał, a jeszcze innych wkopał”.

Mama ks. Jerzego, Marianna Popiełuszko podczas procesu beatyfikacyjnego zeznała:
„O tym wszystkim, co on przecierpiał w wojsku, dowiedziałam się od jego kolegów. On mi powiedział tylko o różańcu, który jego dowódcy zabraniali mu nosić na palcu. Powiedział mi, iż nie posłuchał się dowódcy i różańca nie oddał […]. O prześladowaniu Jerzego z powodu praktyk religijnych wiem tylko od jego kolegów. Mówili o tym, iż stał długi czas na mrozie bez butów, goniono go po schodach w pełnym rynsztunku wojskowym i pozbawiano przepustek do rodziców i seminarium. Koledzy Jerzego wyznali mi, iż był dla nich duchowym przywódcą i podtrzymywał ich w powołaniu do kapłaństwa.”
Ks. Dusza mówił: „Jurek otrzymywał najwięcej karnych alarmów. Bywało, iż do oficera musiał się czołgać na kolanach, po ziemi. Miał wyjątkowo surowego dowódcę plutonu, który strasznie się nad nim znęcał i go upokarzał”.
To właśnie w wojsku PRL-u rozpoczęła się pierwsza próba męczeństwa księdza Jerzego Popiełuszki — próba, która zapowiedziała jego świętość i drogę aż po ostateczne świadectwo wiary, przypieczętowane męczeńską śmiercią z rąk komunistów.
Ps. Żołnierze 20 Bartoszyckiej Brygady Zmechanizowanej pamiętają o historii i wartościach, w jakich byli wychowywani. W bloku koszarowym nr 5, gdzie stacjonowali klerycy odbywający służbę wojskową – została utworzona Sala Historii bł. Ks. Jerzego Popiełuszki, a przed wejściem do koszar stoi kamień z pamiątkową tablicą ku czci ks. Popiełuszki, upamiętniająca służbę jego, jak również innych kleryków
a we wrześniu 2019 roku został posadzony dąb przez Ministra Obrony Narodowej Mariusza Błaszczaka, który odwiedził Jednostkę Bartoszyckiej Brygady Zmechanizowanej.
Maria Legieć













