Lepiej późno niż wcale

polska-zbrojna.pl 8 godzin temu

1 września 1939 roku w Operze Krolla obok Reichstagu Adolf Hitler wygłosił propagandowe przemówienie na temat niemieckiej inwazji na Polskę. 86 lat później w tym miejscu, dzięki społecznej inicjatywie, został ustawiony 30-tonowy głaz, który został nazwany kamieniem pamięci dla Polski 1939-1945. Ma to być tymczasowe upamiętnienie milionów Polaków zamordowanych podczas II wojny światowej przez niemieckich okupantów.

Dyskusja o upamiętnieniu w Berlinie polskich ofiar zamordowanych przez Niemców w latach 1939–1945 toczy się u naszych zachodnich sąsiadów od blisko dekady. Najpierw była mowa o pomniku, potem o edukacyjnym centrum polsko-niemieckim, a skończyło się na głazie, jaki w czerwcu 2025 roku został odsłonięty nieopodal Reichstagu. „80 lat za późno, ale lepiej późno niż wcale. To chyba motto polsko-niemieckiego pojednania” – skomentował to wydarzenie dziennik „Die Tagesszeitung”.

Dlaczego Niemcy nie wiedzą?

Niemcy kilka wiedzą o zbrodniach, jakie ich przodkowie popełnili na polskich cywilach podczas II wojny światowej. O wiele większą wiedzę mają o zbrodniach swych rodaków popełnionych we Francji, Holandii czy Grecji.

REKLAMA

Konrad Schuller długoletni korespondent w Polsce dziennika „Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung” opowiadał, iż w szkole uczył się o wiosce Oradour we Francji, gdzie Niemcy zamordowali 642 osoby. Stała się ona symbolem okrucieństwa niemieckiej okupacji podczas II wojny światowej. Słyszał także o masakrze w Lidicach w Czechosłowacji, podczas której zginęło 340 z 503 mieszkańców oraz o Distomo w Grecji, gdzie Niemcy zamordowali 218 mieszkańców tej wioski, czy o Sant’Anna di Stazzema, gdzie wśród ofiar było około 560 Włochów (mieszkańców wsi oraz uchodźców). W każdej z tych miejscowości ofiarami były także kobiety i dzieci. Konrad Schuller był zaskoczony, iż w Polsce takich wsi było ponad 700, a ofiarami – tysiące Polaków.

Uznał, iż za jego niewiedzę odpowiedzialność ponosi niemiecka szkoła, gdyż jako uczeń nie dowiedział się prawie niczego o sytuacji w Polsce w czasie II wojny światowej. Jak tłumaczył, wojna z Polską była wspomniana w programie szkolnym jako jeden z wielu „Blitzkriegów” przeprowadzonych przez niemiecką armię. Skoro taki jest program nauczania, nic dziwnego, iż dziś tylko co dziesiąty młody Niemiec uważa, iż jego przodkowie są odpowiedzialni za wywołanie II wojny światowej.

Dlatego tak ważne jest, aby w Berlinie powstał nie tylko pomnik, ale także centrum polsko-niemieckie, które będzie pełniło funkcję edukacyjną. Kamieniem węgielnym dla takiej placówki ma stać się symboliczny głaz dla polskich ofiar narodowego socjalizmu.

16 czerwca 2025 roku odsłonięto w Berlinie pomnik poświęcony polskim ofiarom nazizmu i ofiarom niemieckiej okupacji i terroru w Polsce w latach 1939-1945. To pierwszy tego typu obiekt w Berlinie.

Od głazu do Domu

Droga do takiego upamiętnienia rozpoczęła się 15 listopada 2017 roku, gdy grupa niemieckich polityków (w tym Rita Suesmuth i Wolfgang Thierse, byli przewodniczący Bundestagu), działaczy społecznych i naukowców wystosowała do Bundestagu i do społeczeństwa apel o wzniesienie monumentu upamiętniającego polskie ofiary niemieckiej okupacji w latach 1939–1945. W październiku 2020 r. Bundestag zaakceptował budowę w Berlinie pomnika polskich ofiar II wojny światowej i zlecił rządowi opracowanie jego koncepcji.

Debata na temat pomnika trwała kilka lat. Padały w niej różne głosy. Jedni twierdzili, iż Niemcy powinni postawić więcej pomników, aby uczcić nie tylko Polaków, ale również Rosjan, Ukraińców czy Białorusinów. Inni podkreślali, iż pomniki Żydów czy Romów dotyczą także części ofiar polskich, sugerowali też, iż powinno powstać centrum poświęcone wszystkim słowiańskim ofiarom Niemców. Zdaniem niektórych – ze względu na skalę niemieckich zbrodni na terenie Polski – w Berlinie powinno powstać muzeum/centrum polsko-niemieckiej historii.

Ostatecznie w czerwcu 2024 r. niemiecki rząd zatwierdził projekt przewidujący, iż w Berlinie stanie pomnik polskich ofiar II wojny światowej oraz zostanie otwarty Dom Polsko-Niemiecki, placówka edukacyjna, która będzie przybliżać wspólną historię, organizować bilateralne spotkania, wystawy, warsztaty. przez cały czas pozostały rozbieżności dotyczące miejsca upamiętnienia. Niemieckie władze widzą tę placówkę na miejscu dawnej Opery Krolla w dzielnicy rządowej w Berlinie. To nieopodal Bundestagu i Urzędu Kanclerskiego – na obszarze parku Tiergarten, który każdego dnia odwiedzają tysiące Niemców i turystów. Pytanie, czy na oddanie części tego terenu zgodzą się berlińczycy.

Natomiast autorzy apelu z 2017 r. optują za lokalizacją przy Anhalter Bahnhof. Jest to teren obok dawnego dworca kolejowego przy placu Askańskim. To miejsce ma zatwierdzone plany zagospodarowania przestrzennego, co znacznie skróciłoby budowę. Nie leży ono jednak w centrum, co oznacza, iż odwiedzi je znacznie mniej osób.

Warto dodać, iż wszystkie niemieckie pomniki, poświęcone grupom szczególnie prześladowanym podczas II wojny światowej, znajdują się w centrum Berlina, w okolicach Reichstagu i parku Tiergarten. Są tam: Pomnik Pomordowanych Żydów Europy, pomnik ku czci europejskich Sinti i Romów zamordowanych w okresie Holokaustu, pomnik chorych i niepełnosprawnych zamordowanych w ramach akcji T4 czy pomnik pamięci osób homoseksualnych prześladowanych przez nazizm. Wszystkie te monumenty powstały dopiero w XXI wieku. Dlaczego tak późno? Bo dopiero wtedy ze sceny politycznej z racji wieku odeszły ostatnie osoby powiązane z nazistowskim reżimem i zbrodniami – uważa Andreas Nachama, historyk, jeden z sygnatariuszy apelu z 2017 r.

Kontrowersje i wątpliwości

Dyskusjom wokół pomnika i Domu Polsko-Niemieckiego przyjrzeli się także analitycy Ośrodka Studiów Wschodnich (Kamil Frymark i Anna Kwiatkowska). Wyrazili obawy, iż jego budowa może zastąpić inne inicjatywy dotyczące historii w relacjach z Polską, w tym zadośćuczynienia za straty wojenne. Ich niepokój wzbudził fakt, iż nie jest to projekt bilateralny, ale całkowicie niemiecki – zarówno pod względem merytorycznym, finansowym czy doboru ekspertów, jak i sposobu upamiętniania. Ocenili, iż w obecnym kształcie trudno uznać ten projekt za przejaw dialogu z Polską. jeżeli placówka ta będzie przedstawiała tylko niemiecki punkt widzenia, może to prowadzić do relatywizowania niemieckiej winy za zbrodnie popełnione w Polsce. Najlepszym rozwiązaniem byłoby, aby w centrum Berlina gwałtownie powstał pomnik upamiętniający ofiary niemieckiej okupacji w Polsce, a w dalszej perspektywie (po konsultacjach ze stroną polską) Dom Polsko-Niemiecki.

Odległa perspektywa

Dziś w Berlinie przechodniom o niemieckich zbrodniach w okupowanej Polsce przypomina głaz oraz umieszczony obok napis na tablicy po polsku i niemiecku: „Polskim ofiarom nazizmu i ofiarom niemieckiej okupacji i terroru w Polsce 1939–1945”. Niemiecki rząd zgodził się, aby upamiętniał on polskie ofiary do czasu, gdy powstanie docelowy pomnik oraz Dom Polsko-Niemiecki. Nie jest to jednak bliska perspektywa. Wystarczy wspomnieć, iż debata nad Pomnikiem Pomordowanych Żydów Europy trwała ponad 20 lat. Dziś trudno określić, ile lat minie, zanim doczekamy się upamiętnienia polskich ofiar.

Małgorzata Schwarzgruber , dziennikarka „Polski Zbrojnej”
Idź do oryginalnego materiału