Listy do redakcji Angory (08.09.2024)

angora24.pl 2 miesięcy temu

„Meandry z Ukrainą”

Jak wnuk z wnukiem…

Szanowny Panie „Wnuku Ukrainki”, autorze listu „Meandry z Ukrainą” („Angora” nr 31). Zwracam się do Pana jako wnuk Ukrainki sprzed co najmniej 80 lat, krewnej po mieczu sławnego Jurko Tiutiunnyka, generała w armii atamana Semena Petlury, walczącego o wolność Polski i Ukrainy w latach 20. ubiegłego wieku. Muszę Pana przeprosić, jeżeli uraziłem Pana słowem „pan”, ale jest to zwrot grzecznościowy używany w dawnej Polsce, jak i obecnie, i nie jest on równoznaczny z „panowaniem”, czyli narzucaniem zwierzchniej roli nad innymi narodami. Kiedy giną dzieci, te w tej chwili chore w szpitalu kijowskim, czy te ginące przed 80 laty, przystępujące do komunii świętej, jak i te nienarodzone, bo wyrywane bestialsko z łon polskich matek – jednakowo wywołuje to ból w sercach ukraińskich i polskich. O obydwu tych bólach narody ukraiński i polski zapomnieć nie mogą. A licytowanie się, kto komu przez wiele wieków bardziej „dorzucił” w taki czy inny sposób, nie ma już dziś żadnego sensu.

Mamy jednego wroga, którym jest Putin i zgraja jego sługusów gotowych do kolejnych zbrodni. Na gniew i potępienie zasłużyły sobie zarówno ideologia Mykoły Michnowskiego i Dmytry Doncowa. Obie te ideologie są diabła warte, bowiem, jak mówił ukraiński uczony Wiktor Poliszczuk: „Nie ma zbrodniczych narodów, ale są zbrodnicze ideologie i organizacje, które jak złośliwy rak niszczą zdrowe tkanki narodu”. A z kolei marszałek Józef Piłsudski, który poważnie myślał o powstaniu państwa ukraińskiego, współpracując z atamanem Petlurą, powiedział: „Naród, który traci pamięć, przestaje być narodem”. Z poważaniem 88-letni WNUK UKRAINKI

„Kto za tym stoi?”

Mamy krótką pamięć

Podziwiam optymizm czytelnika podpisującego się Stary Długopis oraz jego wiarę wyrażoną w liście pt. „Kto za tym stoi?” („Angora” nr 34) w to, iż „w Polsce nie ma już ciemnego ludu”, a posłowie (oraz posłanki), którzy nie zrozumieli ustawy o depenalizacji, czyli niekarania tych, którzy pomagali kobiecie w usuwaniu niechcianej ciąży, z pewnością będą na następnych wyborach „odwołani”.

Według Autora uczynią to kobiety. Pozwolę sobie mieć inne zdanie, i to wcale nie z powodu, iż nie wskazał on w liście głównego winowajcy tego aborcyjnego zamieszania, czyli PSL-u. Nic się nie zmieniło – po blisko roku rządzenia nowej władzy – w postrzeganiu otaczającej nas rzeczywistości wśród aż siedmiu milionów zwolenników partii Jarosława K. i jedynego na najwyższym urzędzie pisowca na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Otoczony prawniczymi miernotami, z własnymi ambicjami, przez cały czas będzie stroił swoje dziwne miny niby zatroskanego człowieka, będąc święcie przekonanym, iż nigdy przed Trybunałem Stanu nie stanie. Na sędziów mianował już setki 30-letnich smarkaczy obu płci bez życiowego doświadczenia – tylko po to, aby „ciemny lud” uwierzył, iż dobrze robi.

Zaryzykuję choćby taką tezę, iż prawie w każdej rodzinie u nas jest zatwardziały pisowiec, do którego nie docierają żadne udowodnione argumenty wskazujące na jawne złodziejstwo. Nikt ich nie nauczył, co jest prawdą w informacjach medialnych, a co fałszem. Trochę przeraziło mnie i to – a powinienem się raczej cieszyć – iż nasi zdolni informatycy zostali wicemistrzami świata na Olimpiadzie Sztucznej Inteligencji (AI). O zgrozo, choćby media jakoś dziwnie milczą i nie chwalą się tym sukcesem.

Strach pomyśleć, co może się stać, gdy upadający w sondażach obrotowy PSL, nazwany już dawno dosadniej (nie napiszę jak, bo mi wytną…), wespół w zespół z PiS sięgnie po narzędzia AI tylko po to, aby doszczętnie zdyskredytować obecną koalicję i potem wejść w koalicję z PiS. Patryk Jaki już zakpił, korzystając z AI, z powodzi Warszawy 19 – 20 sierpnia, winiąc za nią (oczywiście!) Tuska i Trzaskowskiego. Skomponował wyścig czwórek kajakowych ulicami Warszawy na przyszłej olimpiadzie. Może to im się udać, bo „ciemny lud” i tak nie zrozumie, co to takiego AI, i iż może być wykorzystana do złych celów.

Nie będą już potrzebne nowsze wersje Pegasusa, bo dzisiaj na tę bezkrwawą broń AI nie ma czegoś anty. Prościej? Ta AI działa w zależności od tego, co się do niej włoży do „obróbki”. A kto wkłada? Człowiek – jak na razie. Będzie kiedyś gorzej, gdy jedna AI zacznie wkładać dane do drugiej AI, bez udziału człowieka. Nierealne? Pożyjemy, zobaczymy… Czy znajdzie się ktoś, kto będzie przypominał kobietom i młodzieży, co dzisiaj narobił PSL z aborcją przed kolejnymi wyborami? Bardzo wątpię, ponieważ mamy, niestety, krótką pamięć. choćby media społecznościowe nie pomogą, bo jeszcze baaardzo dużo „ciemnego ludu” nie umie się nimi posługiwać, a proboszcz w kościele też nie będzie próżnował.

Pamiętam doskonale dawny wywiad z Waldemarem Pawlakiem, którego zapytano wprost: „Kto, pana zdaniem, wygra wybory?”. Odpowiedź była szybka, prosta i jednoznacznie wskazująca, czym jest w ogóle PSL. Waldemar Pawlak odpowiedział: „Nasz przyszły koalicjant”. Faktycznie, z pisowcami jeszcze nie rządzili. Z pozdrowieniami dla Redakcji ZBIGNIEW

Defilada

Z niezwykłą ciekawością obejrzałem defiladę Wojska Polskiego i muszę stwierdzić, iż ma czym się pochwalić – wyposażenie wojska zmieniło się bardzo w nowoczesny sprzęt. Jedna rzecz mnie tylko zastanowiła, kiedy przedstawiano kolejne samochody, haubice, wyrzutnie rakiet i na końcu nowoczesne czołgi, to praktycznie minimum tego sprzętu produkuje się w kraju, a cała reszta jest kupiona w wielu krajach, a więc i różne są technologie. I zawsze kosztuje to nas grube pieniądze, które jeszcze nasze wnuki będą spłacać. Ja wiem: kiedy grozi wojna, nie jest ważne, gdzie tę broń się kupi, ważne jest, aby była tu i teraz.

Tylko iż współczesna wojna to wojna przemysłu, wyścigu, który kraj szybciej zastąpi zniszczone czołgi nowymi, a uzupełnianie amunicji także musi być sukcesywne. Martwi mnie to, iż tak mało technologicznie zaawansowanej broni produkuje się w naszym kraju. To, iż trzeba kupić samoloty, to zgoda, ale już helikoptery czy czołgi moglibyśmy spokojnie robić swoje. Za tzw. komuny produkowaliśmy czołgi i to dobre. I co z tego, iż były na rosyjskiej licencji? Ważne, iż mieliśmy potencjał produkcyjny i łatwo było przestawić taką fabrykę na produkcję innego modelu. Mieliśmy fabrykę śmigłowców wcale niezłych, fabryki silników, samochodów itp. I gdzie to jest, panowie rządzący? Po 1989 roku tak zajęliście się reformowaniem kraju, polegającym na wyprzedaży wszystkiego za grosze, iż zniszczyliście przy okazji przemysł zbrojeniowy.

Dzień jest świąteczny, więc aby złagodzić wymowę mojego listu, jeszcze raz podkreślam, iż defilada wywarła na mnie duże wrażenie i, co najważniejsze, pokazała modernizację naszej armii w każdym calu. Jeszcze tylko jedna rzecz: na defiladzie nie pokazano ani jednej armaty, a przecież wiemy, iż artyleria jest bogiem wojny. WŁADYSŁAW GÓRNY

Groźby karalne

Nie ma dnia ani godziny, byśmy nie dowiadywali się o winach poprzednich rządów. A kiedy dochodzi do stawiania zarzutów o zagarnięciu mienia wielkich rozmiarów, i, nie daj Boże, aresztowania potencjalnych sprawców, natychmiast rozlega się pisk z prawej strony: To bezprawie, bondaryzacja prawa, przykrycie strasznych rządów koalicji zubożających społeczeństwo. I padają słowa – „To koalicja 13 grudnia”. I kończą się zwykle groźbami: „Wasze rządy niebawem się skończą. I za to wszystko odpowiecie!”. A prawa strona parlamentu dodaje otuchy swoim i straszy władzę: „Będziecie siedzieć!”.

Pół biedy, kiedy szantażu wobec rządzących użyje Suski albo Jaki, bo wiadomo – walczą o przeżycie. Ale te groźby – prof. Sadurski powinien opisać, czy są karalne – zaczęły płynąć wpierw z ust prezesa Kaczyńskiego: drugi sort, komuniści i złodzieje, zdradzieckie mordy, a ostatnio doszła putinowska szmata. Swoje przemówienia „do narodu” prezes zwykł kończyć oceną, iż to rządy z zewnątrz, narzucone przez Niemcy, a ich pachołkiem jest Tusk, sługa Merkel. No i, oczywiście, prezes nie uznawał i nie uznaje wyroków sądowych, kiedy te są niezgodne z jego linią zagnieżdżoną pod czapką.

Jednak Kaczyński nie jest osamotniony w wymazywaniu z porządku prawnego trójpodziału władzy. Początek dał oczywiście prezydent Duda, o czym nie trzeba przypominać, bo nikt inny tak skutecznie nie łamał konstytucji, jak doktor prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, uczeń prof. Zimmermanna, który dzisiaj wstydzi się swego podopiecznego. Tak więc Duda nie uznał prawomocnego skazania wyjątkowych złoczyńców Kamińskiego i Wąsika, a ci dzisiaj z Brukseli odgrażają się Tuskowi i Bodnarowi, iż ich dopadną. W domyśle – wiadomo, co zrobią, bo ich stać na wszystko.

To jest kolejna religia pisowska: DOPADNIEMY WAS! I tu dochodzę do sedna moich wątpliwości. Czy prawne są działania pana prezydenta, włącznie z trwającym strajkiem urzędniczym („Nie będę podpisywał żadnych ustaw, dopóki Wąsik i Kamiński nie zasiądą w Sejmie..”.)? Czy to nie jest co najmniej szantaż? A czy wcześniejszy demontaż systemu sprawiedliwości nie podlega żadnemu osądowi? Prezydent może robić, co chce, mając konstytucję za papier toaletowy? Wzór z prezydenta i jego pochlebców z Kancelarii biorą oczywiście pisowscy bonzowie, którzy po każdej informacji o kolejnych zatrzymaniach czy aresztowaniach zwołują konferencje prasowe (bez pytań!) i grożą: My wrócimy do władzy, a wtedy marny będzie wasz los!

Jak widzimy, te groźby nie robią wrażenia na premierze, na ministrze Bodnarze i na większości rządzącej. Ale w aparacie władzy (w tym w prokuraturze, sądach, ministerstwach, spółkach itd.) zagnieździły się osoby przesiąknięte kaczyzmem, które na te pohukiwania reagują ze strachem (albo nadzieją?) o przyszłość i zaczynają się bać. Bo co będzie, jeżeli Kaczyński zostanie prezydentem, a Suski premierem? Z poważaniem i nadzieją na normalność HENRYK KIN z Białegostoku

Igrzyska z chlebem

Kilka dni temu premier Tusk ogłosił starania Polski o organizację igrzysk olimpijskich w Polsce w roku 2040 lub 2044. Od razu, jak niemal w każdej sprawie – choćby jeżeli czasem niektórzy udają, iż są tego samego zdania – naród się podzielił. Jedni są za, inni nie zostawiają na pomyśle suchej nitki. Nie wiem, czy obejrzę te igrzyska, ale być może będę widział starania o przyznanie nam tego prawa i cząstkowe efekty tych wysiłków, więc jestem od początku za. Tusk wtedy pewnie rządził nie będzie, ale Kaczyński też nie.

Jakie mam argumenty? Trzeba podejmować się zadań ambitnych, jeżeli tylko ma się ku temu jakiekolwiek predyspozycje. A Tusk niewątpliwie je ma. Mało jest tak rozpoznawalnych w świecie Polaków jak obecny premier. A to się liczy. Liczy się również doświadczenie w organizowaniu od podstaw wielkich imprez sportowych, czym też Tusk może się wykazać. Pamiętamy wszyscy, jakie gromy padały na rządzących, gdy podejmowaliśmy się wspólnie z Ukrainą organizacji Euro 2012. Nawiasem mówiąc, pewnie w zamyśle premiera jest jednak doproszenie powojennej Ukrainy do organizacji igrzysk.

To byłby niebywale wymowny gest i silny argument w samych staraniach. Euro wypadło świetnie, choć może sportowo byśmy chcieli więcej, ale inwestycyjnie, organizacyjnie i gościnnie daliśmy radę. Starania o igrzyska to bodziec dla wielu branż, które mogą na nich skorzystać. To mobilizacja na rzecz wielu inwestycji, z którymi mamy czasem problemy, choćby proceduralne. Byłem w Pekinie pod koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy to miasto ubiegało się po raz pierwszy o organizację igrzysk w roku 2000. Pokazywano mi z dumą pierwszą autostradę, jaką zbudowano na przyjazd komisji mającej ocenić kandydaturę tego miasta.

Kiedy byłem tam po igrzyskach 2008, Pekin miał już bodajże pięć pierścieni obwodnic autostradowych. A zaczęli od skromnych 18 km z lotniska na przyjazd komisji. Oczywiście, mam świadomość innej miary, jaką możemy posługiwać się w Polsce, ale perspektywa mobilizacji, a może choćby zrywu związanego z przygotowaniami, jest ważna i kusząca. Tusk to wie. O pozytywnym wpływie igrzysk na wizerunek Polski w świecie chyba nie trzeba nikogo przekonywać. Pewnie wydatki na igrzyska nie byłyby wyższe niż – licząc w cenach obecnych – sto miliardów sprzeniewierzonych przez poprzednią władzę. Czy lepiej mieć porządny stadion, czy nie mieć elektrowni w Ostrołęce? To tylko taki drobny przykład. Swoją drogą, czy ktoś, kto „przekręcił” sto miliardów, może ponieść za to jakąś karę?

Sądzę, iż nie. Przecież najmniejszy procent od tej kwoty da tyle, iż pociągnięcie do odpowiedzialności tych ludzi będzie niemożliwe. Pewnie na jakichś wyższych szczeblach urzędniczych odpowiedzialność się skończy. Ktoś, kto wykonywał idiotyczne polecenia, posiedzi trochę, ale żeby „wierchuszka”? Prędzej dadzą się skremować w Albanii, niż pójdą siedzieć! pozostało dużo czasu, rząd jest w rękach fachowców, rozwijamy się jako kraj w przyzwoitym tempie, więc tym bardziej ambitny cel jest zasadny. Kiedyś słynne było zawołanie: chleba i igrzysk. Tak lud rzymski domagał się poprawy warunków materialnych i dostarczenia rozrywki. Sądzę, iż w przypadku igrzysk olimpijskich w Polsce te dwa cele są do osiągnięcia równocześnie. ANDRZEJ ZAWADZKI

WARSZAWA walczy

Minęło kilka dni od fetowania rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, były kamery, flesze, przemówienia, śpiewy (nawet prezydent śpiewał i opowiadał o bestialstwie żołnierzy SS, ale o Ukraińcach spod znaku tryzuba, gorszych niż SS, jakoś nie wspomniał), odznaczenia i salwy honorowe. A teraz nastała cisza jak w kościele. Ale to typowo polskie podejście do sprawy. Zawsze z wielką pompą obchodzimy rocznice wydarzeń, które skończyły się klęską, tak jak Powstanie Warszawskie.

Ale zakończenia drugiej wojny światowej – świętowanego przez cały świat – jakoś nie świętujemy. Czyżby dlatego, iż to nie „żołnierze wyklęci” zdobyli Berlin? Ciekaw jestem, jak „dobra zmiana 15 października” uczci koniec powstania – czy też fetami? A może zdobędzie się na odwagę, pokłoni się i złoży najwyższy hołd oraz przeprosi ludność stolicy, iż poniosła tak straszne straty i upokorzenie za decyzje kretynów uchodzących w tej chwili za „bohaterów” dobrej zmiany?

Czas najwyższy, aby po 80 latach okłamywania przekazać Polakom, iż ten tak gloryfikowany zryw, zwany powstaniem, trwał aż całe 3 (trzy) dni, bo już pierwszego dnia walk zginęło 15 proc. stanu osobowego, z tego 1 posiadała jakieś tam uzbrojenie. Przepraszam, całe 20 dni, bo szturm na PAST-ę trwał do 20 sierpnia. Pozostała część powstania to była ucieczka z dzielnicy do dzielnicy, kanałami, piwnicami byle dalej od Warszawy i bijatyki. Ale by walczyć, trzeba mieć czym, a powstańcy mieli jeden karabin (o ile to był karabin) na dziesięciu. Jak byli uzbrojeni powstańcy, dosadnie powiedział dowódca Okręgu Warszawskiego AK – płk Antoni Chruściel: Musicie sobie zdobyć broń, idąc choćby z kijami i pałkami, a ci, którzy są niezdolni do tego, pójdą pod sąd. Zwykłe chamstwo i ze strony PANA PUŁKOWNIKA – już za samą myśl o tym powinno się go rozstrzelać.

Świadczy to o tym, iż Komenda Główna AK wiedziała, czym dysponuje, a życie powstańców, jak i mieszkańców stolicy miała głęboko w „poważaniu”. Dlatego uważam, iż tych młodych naiwnych powstańców – zarówno dziewczyn, jak i chłopców – rwących się do walki z najeźdźcą należy gloryfikować i dawać za przykład niebywałego heroizmu, patriotyzmu i bohaterstwa w walce z okupantem o wolność Ojczyzny. Ale cały sztab Komendy Głównej AK powinien stanąć przed sądem za zbrodnię ludobójstwa oraz zniszczenie Warszawy. Przypomnę tylko, iż generał Anders uważał powstanie warszawskie za kardynalny błąd z politycznego i wojskowego punktu widzenia, a z moralnego za ZBRODNIĘ (…)!

Powstanie Warszawskie, piękny, ale tragiczny zryw Warszawy, było wymierzone, jak powiedział jeden z historyków, militarnie przeciw Niemcom, politycznie przeciw Sowietom, demonstracyjnie przeciw Anglosasom, a faktycznie przeciw Polsce. Powstanie faktycznie miało na celu tylko jedno: zdążyć „wyzwolić” Warszawę przed nadciągającą Armią Czerwoną oraz 1. i 2. Armią Wojska Polskiego i przekazać ją w ręce tych dygnitarzy, którzy w sytuacji zagrożenia spi***li, tak, spi***li z Polski, bo przecież nikt trzeźwo myślący nie uwierzy, iż ewakuowali rząd. Teraz chcieliby znów zająć eksponowane stołki i witać Armię Czerwoną oraz Wojsko Polskie jako prawowity rząd Polski, a przede wszystkim zdążyć przed Rządem Lubelskim, który i tak był już naznaczony przez „Wielką Trójkę”.

O tym rząd w Londynie (utrzymywany za nasze złoto) dobrze wiedział. Wybuch powstania miał powstrzymać reformy zapowiadane przez PKWN, a w szczególności reformę rolną oraz przymus powszechnego nauczania (…). Nowo narodzone państwo o nazwie Polska – bo, jak mawia „Pinokio” Morawiecki, nie było takiego państwa od 1945 r. do 1990 r. – postawiło wprawdzie (chyba w 2010 r.) pomnik Poległych, Zamordowanych oraz Wypędzonych Mieszkańców Warszawy. Postawiono go gdzieś pod płotem na terenie Muzeum Powstania Warszawskiego, bo nie było ogólnodostępnego i godnego miejsca, ale dla walecznego bojownika o krzesło w Brukseli znalazło się, i to na placu Piłsudskiego.

I tak „dobra zmiana” dba o powstańców i warszawiaków. Powstańców ubywa, ale IPN tworzy nowe rzesze kombatantów. Powstanie Warszawskie doprowadziło do wymordowania tysięcy młodej zdolnej młodzieży, a teraz „dobra zmiana” chce z tysięcy Polaków zrobić roboli przeznaczonych do pracy na taśmie, czyli wykonywania funkcji prostych. Bo taka była polityka rządu, aby mieć niedouczonych wyborców, przepraszam – elektorat, a jak powszechnie wiadomo, idiotami się lepiej steruje. Reasumując, mamy rząd tak samo mądry i wspaniały, jak i ten londyński w 1944 r., a do tego Wolny i Niepodległy Kraj… Tylko czemu tak mocno uzależniony od Waszyngtonu i Watykanu. A tak narzekaliśmy na „ruskich” (…) Ale popatrzmy na rządzących: O Katyniu uczyłam się z przedwojennych książek – Witek; Dla Piłsudskiego Powstanie było symbolem i źródłem odbudowy Wojska Polskiego – Macierewicz; Oświęcim wyzwolili Ukraińcy – Schetyna i na koniec „posiadacz” 200 doradców: Powstanie Warszawskie wybuchło, gdy Polacy dowiedzieli się o postanowieniach w Jałcie. Przez grzeczność i wstyd nie wymienię jego nazwiska. Jak widać głupota polityczna „naszych” polityków nie zna żadnych granic. STANISŁAW „KUBA” HABERSKI

Idź do oryginalnego materiału