Choć europejski przemysł generuje 5,86 bln euro wartości rocznie i zatrudnia 30 mln osób, w globalnym biznesie kończy się wiara, iż „tanio z daleka” zawsze oznacza przewagę.
Jak zaznaczają eksperci firmy Grupa Raja, specjalizującej się w sprzedaży e-commerce dla biznesu opakowań, przerwane łańcuchy dostaw, rosnąca presja klientów – 72% firm słyszy pytania o ślad węglowy – oraz kosztowna niepewność sprawiają, iż produkcja bliżej rynków zbytu staje się strategicznym wyborem. „Made in Europe” pełni dziś rolę biznesowego zabezpieczenia: oznacza kontrolę, odporność, jakość i realne zmniejszenie emisji CO2 – wartości, których nie da się zaimportować z drugiego końca świata.
Nowa mapa produkcji: skracanie dystansu jako strategia
Jeszcze kilka lat temu pytanie „gdzie zostało to wyprodukowane?” miało dla większości firm i osób znaczenie drugorzędne. Dziś – w epoce niepewności geopolitycznej, przerwanych łańcuchów dostaw i rosnących wymagań środowiskowych – miejsce produkcji staje się jednym z kluczowych parametrów biznesowych. To właśnie dlatego mapa światowego wytwórstwa zaczyna się przesuwać, a Europa na nowo definiuje swoją rolę w globalnym przemyśle.
Według danych Eurostatu sektor przetwórstwa w krajach UE zatrudnia ok. 30 mln osób i generuje niemal ¼ wartości dodanej całego biznesu. W 2024 r. wartość produkcji sprzedanej osiągnęła 5,86 bln euro. To skala, która jeszcze dekadę temu wskazywałaby jednoznacznie: jesteśmy potęgą. Dziś sama wielkość już jednak nie wystarcza – znaczenie zyskuje bliskość, kontrola procesu wytwarzania i odporność firm na globalne zawirowania.
Firmy coraz częściej myślą o powrocie bliżej rynków zbytu
Pandemia, napięcia handlowe i wojna w Ukrainie pokazały, jak krucha może być zależność od produkcji odległej o tysiące kilometrów. Nic dziwnego, iż firmy coraz częściej myślą o powrocie bliżej rynków zbytu – nie z sentymentu, ale z kalkulacji. Produkcja ulokowana bliżej rynków zbytu pozwala szybciej reagować na zmiany, skraca czas dostaw, a przy tym ogranicza emisje CO₂ wynikające z transportu międzynarodowego choćby o kilkanaście procent.
Czy powstaje kontynentalny „patriotyzm zakupowy”?
W Europie rośnie więc presja na zwiększanie odporności i skracanie łańcuchów dostaw. Jednocześnie firmy w Polsce odnotowują wyraźny wzrost oczekiwań klientów dotyczących środowiskowego wpływu produktów i dostawców. Aż 72% przedsiębiorstw deklaruje, iż klienci pytali ich o ślad węglowy – w tym 19% regularnie – wynika z raportu Fundacji Climate&Strategy. To więc nie deklaracja mody, ale realna presja rynkowa: w wielu sektorach raportowanie emisji staje się standardem, a czasem wręcz warunkiem dalszej współpracy. Autorzy raportu podkreślają, iż to właśnie klienci są dziś najsilniejszym motywatorem liczenia śladu węglowego.
– Dla firm coraz częściej najważniejsze jest to, iż „Made in Europe” oznacza pełną identyfikowalność procesu, ograniczenie wpływu na środowisko, kontrolę nad jakością i przejrzysty łańcuch dostaw – a nie jedynie informację o miejscu produkcji – podkreśla Jarosław Kamiński, prezes Rajapack. W naszych strukturach łączymy wolumeny zakupowe na poziomie całej Unii, dzięki czemu możemy oferować klientom produkty zgodne z najwyższymi europejskimi normami, zachować przewidywalność dostaw oraz ograniczyć nasz ślad węglowy. Aż 82% asortymentu produkowane jest w Europie – dodaje.
Nowa definicja wartości w gospodarce globalnej
Hasła nie budują rynku – robią to decyzje podejmowane każdego dnia przez firmy, dostawców i klientów. jeżeli pojęcie „Made in Europe” ma nabrać realnego znaczenia, musi odpowiadać współczesnym wyzwaniom: krótszym i bardziej odpornym łańcuchom dostaw, wyższym standardom środowiskowym i redukcji śladu węglowego, transparentności procesów oraz stabilności regulacyjnej.











