Manewry Zapad-2025 zakończone, ale niepokoje nie minęły

slowopodlasia.pl 2 godzin temu
Od 12 do 16 września rosyjskie i białoruskie wojska prowadziły manewry na 41 poligonach, w tym w Brześciu, oddalonym o około 40–50 kilometrów od granicy powiatu bialskiego, oraz w rejonie Grodna, zaledwie 60 kilometrów od tych terenów. Równolegle epizody odbywały się w Prawdinsku w obwodzie królewieckim – około 40 kilometrów od granicy z Polską na Warmii – oraz w zachodniej Rosji, na poligonach w okręgach moskiewskim i leningradzkim.Tak bliska lokalizacja budziła szczególny niepokój w regionie przygranicznym, tym bardziej iż to właśnie z Białorusi w 2022 roku wyruszyły rosyjskie oddziały w nieudanym szturmie na Kijów. W 2021 roku część z nich pozostała na Białorusi po ćwiczeniach Zapad-2021, co dziś przypominano jako ostrzeżenie.Czytaj też: Zapad-2025 coraz bliżej. Rosyjskie i białoruskie wojska nieopodal powiatu bialskiegoPremier Donald Tusk ogłosił decyzję o zamknięciu wszystkich przejść z Białorusią tuż przed rozpoczęciem manewrów. Granica wciąż pozostaje zamknięta.– Decyzja jest związana z manewrami, co nie oznacza zamknięcia granicy wyłącznie na czas tych ćwiczeń. Przywrócimy ruch wtedy, kiedy granica będzie w pełni bezpieczna, gdy potwierdzą to informacje przekazane przez służby – podkreślała rzeczniczka MSWiA Karolina Gałecka.Ministerstwo Spraw Zagranicznych wskazuje, iż wobec Polski prowadzona jest „wojna hybrydowa”, a rosyjskie prowokacje – w tym atak dronów poprzedzający Zapad – potwierdzają zasadność prewencyjnego zamknięcia granicy. Decyzja ta ma jednak poważne konsekwencje dla przedsiębiorców z regionu przygranicznego. Firmy transportowe, logistyczne i przeładunkowe z Białej Podlaskiej oraz terminali w Małaszewiczach od kilku dni praktycznie nie mogą prowadzić działalności. Od 12 września nie kursują samochody osobowe przez przejście Terespol–Brześć, zamknięte są też przejścia ciężarowe w Kukurykach i kolejowe w Kuźnicy, Siemianówce oraz Terespolu.Mniej żołnierzy niż kiedyśWedług litewskiego wywiadu wojskowego w ćwiczeniach uczestniczyło około 30 tysięcy żołnierzy, z czego 6–8 tysięcy na samej Białorusi. Mińsk mówił o jeszcze mniejszych liczbach: 6 tysięcy Białorusinów i około tysiąca Rosjan. Dla porównania w 2021 roku ćwiczyło aż 200 tysięcy wojskowych. Eksperci Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i portalu Army Recognition zwracają uwagę, iż Zapad-2025 różnił się od wcześniejszych edycji. Zamiast masowych manewrów postawiono na demonstrację zaawansowanych systemów uzbrojenia i pokaz gotowości nuklearnej.– To była przede wszystkim operacja psychologiczna, pokaz siły i próba zastraszenia państw NATO – ocenia analityczka PISM Anna Dyner. Jej zdaniem Rosja i Białoruś przygotowują się nie do błyskawicznego ataku, ale do długotrwałej konfrontacji na wyniszczenie – także psychiczne, poprzez dezinformację i budowanie atmosfery strachu. Army Recognition podkreśla, iż priorytetem Kremla pozostaje przesmyk suwalski i państwa bałtyckie, a Białoruś będzie przez cały czas wykorzystywana jako zaplecze do ataków rakietowych i dronowych na Ukrainę.Mimo niewielkiej liczby żołnierzy, manewry miały spektakularny charakter. Rosyjskie bombowce strategiczne Tu-160 ćwiczyły wystrzeliwanie pocisków manewrujących nad Morzem Barentsa, eskortowane przez myśliwce MiG-31, a piechota morska Floty Północnej odpierała desant w obwodzie murmańskim. Na białoruskich poligonach – według mediów państwowych – testowano też hipersoniczny pocisk balistyczny Oriesznik. To nowa rosyjska broń średniego zasięgu, rozwinięcie projektu RS-26, trudna do przechwycenia przez systemy obrony przeciwrakietowej. Ma osiągać prędkość kilkunastu Machów i zasięg około 3–4 tysięcy kilometrów. Ćwiczono także z użyciem systemów Iskander, Cyrkon, Kindżał i Onyks, a równolegle testowano zintegrowane drony bojowe i systemy walki elektronicznej.Czytaj też: Wielki amerykański dron patroluje granicę z BiałorusiąW ostatnim dniu ćwiczeń na poligonie w Mulino pojawił się Władimir Putin, który obserwował testy taktycznej broni jądrowej. Białoruś starała się złagodzić napięcie – zaprosiła zagranicznych obserwatorów, w tym przedstawicieli Turcji, Węgier i, ku zaskoczeniu wielu komentatorów, także Stanów Zjednoczonych. Pod Borysowem pojawił się amerykański ppłk Bryan Shoupe, któremu – jak podawał resort obrony Białorusi – „należało pokazać absolutnie wszystko, co go interesuje”.Rzecznik ukraińskiej straży granicznej Andrij Demczenko poinformował 17 września, dzień po zakończeniu aktywnej fazy manewrów, iż rosyjskie oddziały rozpoczęły wycofywanie z Białorusi. – w tej chwili obserwujemy wycofywanie rosyjskich sił z terytorium Białorusi. Po zakończeniu aktywnej fazy przygotowują się one do powrotu na terytorium Federacji Rosyjskiej – powiedział. Ukraina monitoruje sytuację, ale – jak zaznaczył – „nie zaobserwowano żadnych nietypowych zdarzeń” na granicy. Eksperci łączą ograniczoną skalę ćwiczeń z wyczerpaniem zasobów Rosji zaangażowanych na Ukrainie.Mińsk chwali i groziDoradca białoruskiego ministra obrony płk Waleryj Rawienka chwalił Warszawę za „konstruktywny dialog” i współpracę przy wykrywaniu rosyjskich dronów, które jeszcze przed rozpoczęciem manewrów naruszały polską przestrzeń powietrzną. Jak podkreślał, polskie wojsko przekazało Mińskowi szczegółowe informacje o własnych ćwiczeniach planowanych w tym samym czasie, co miało – według niego – ograniczyć ryzyko incydentów i nieporozumień. – W tym zakresie idziemy w potrzebnym kierunku, na rzecz budowy profesjonalnego dialogu – mówił Rawienka.Czytaj też: Służby odnalazły szczątki 16 dronówTon pojednawczy nie oznaczał jednak zmiany w przekazie propagandy państwowej. Równolegle białoruskie media ogłosiły utworzenie w Berezie Kartuskiej „ogólnobiałoruskiego miejsca pamięci ofiar polskiej okupacji” w przedwojennym ośrodku internowania, gdzie w latach 30. przetrzymywano opozycjonistów. Reżimowi ideolodzy mówili o „etnocy­dzie”, twierdząc, iż Polska przez lata „tłumiła białoruską tożsamość”. Władze w Mińsku zapowiadają, iż termin ten ma być używany równie często, jak pojęcie „ludobójstwa narodu białoruskiego podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej”.Jednocześnie Aleksandr Łukaszenka oskarżał Polskę i Litwę o przygotowania do agresji na Białoruś. – Ćwiczymy wszystko – od broni strzeleckiej po głowice jądrowe – mówił, dodając jednak, iż manewry „nie są groźbą wobec kogokolwiek”. Tłumaczył, iż Białoruś musi być gotowa na każdy scenariusz, również taki, w którym – jak to ujął – „Zachód znów zechce nas wciągnąć w konflikt”.CZYTAJ TEŻ:
Idź do oryginalnego materiału