22 stycznia 1863 roku Tymczasowy Rząd Narodowy ogłosił tym manifestem rozpoczęcie powstania skierowanego przeciwko moskiewskiemu okupantowi. Tekst dokumentu nie pozostawiał wątpliwości. Brutalna, wzbierająca na sile rusyfikacja, obawa powołania do carskiego wojska około dwunastu tysięcy młodych polaków skłoniła członków Komitetu Centralnego Narodowego do przygotowania powstania.
Nikczemny rząd najezdniczy, rozwścieklony oporem męczonej przezeń ofiary, postanowił zadać jej cios stanowczy: porwać kilkadziesiąt tysięcy najdzielniejszych, najgorliwszych jej obrońców, oblec w nienawistny mundur moskiewski i pognać tysiące mil na wieczną nędzę i zatracenie.
Polska nie chce, nie może poddać się bezopornie temu sromotnemu gwałtowi, pod karą hańby przed potomnością powinna stawić energiczny opór. Zastępy młodzieży walecznej, młodzieży poświęconej, ożywione gorącą miłością Ojczyzny, niezachwianą wiarą w sprawiedliwość i w pomoc Boga, poprzysięgły zrzucić przeklęte jarzmo lub zginąć. Za nią więc, Narodzie Polski, za nią…
Na wieść o rozpoczęciu walk Wielkopolanie ruszyli na pomoc powstańcom. Byli wśród nich także Gnieźnianie, między innymi Józef Winnicki. Rodzina Winnickich związana była z naszym miastem od minimum trzech pokoleń. Jego pradziadek, urodzony w 1740 roku Bartłomiej Winnicki mieszkał na Zajezierzu. Dziadek Marcin Winnicki mieszkał na Grzybowie i był mistrzem ślusarskim. Z kolei ojciec Ignacy był rzeźnikiem. Józef mając zaledwie dziewiętnaście lat ruszył do powstania. Szczęśliwie wrócił i założył rodzinę. Małżeństwo miało pięcioro dzieci, jeden z jego synów został kapłanem, zamordowali go Niemcy w czasie II wojny światowej.
Weterani stycznia 1963 roku spoczywają na gnieźnieńskich cmentarzach. Do dziś zachowało się raptem siedem mogił. Było ich więcej, niestety uległy zatarciu. Dbajmy o groby, które pozostały. Pielęgnujmy pamięć o bohaterach Powstania Styczniowego.