

Po monachijskiej konferencji zapowiedziano dwa szczyty o zdecydowanie różnych kategoriach gatunkowych. Szczyt pierwszej kategorii odbędzie się w Rijadzie w Arabii Saudyjskiej i wezmą w nim udział USA i Rosja. Szczyt drugiej kategorii odbył się w Paryżu i wzięli w nim udział liderzy Danii, Hiszpanii, Holandii, Niemiec, Polski, Wielkiej Brytanii i Włoch.
Na szczycie w Rijadzie mają się ważyć losy tzw. pokoju pomiędzy Rosją i Ukrainą, choć przedstawicieli Kijowa na spotkanie nie zaproszono.
Cel spotkania w Paryżu trudno było określić, ale w wersji minimum miał on pokazać jedność i decyzyjność Europy. Już wiemy, iż nie pokazał ani jednego, ani drugiego.
Już przed rozpoczęciem szczytu europejska jedność zaczęła wyglądać kiepsko, kiedy kilku liderów niezaproszonych na szczyt państw stwierdziło, iż taki, a nie inny format spotkania może podważyć europejski konsensus dotyczący Ukrainy.
Potem było już tylko gorzej. Niczego dobrego nie wróżył efektom paryskiego szczytu wychodzący z niego przedwcześnie niemiecki kanclerz Olaf Scholz. Stało się jasne, iż choćby nóż na gardle nie pomógł europejskim politykom w podjęciu jakichkolwiek wspólnych decyzji. Dodatkowo Scholza zirytowało pytanie dziennikarza o wysłanie wspólnych europejskich wojsk do Ukrainy. Odpowiedział, iż jest na to „zdecydowanie za wcześnie”.
Europejskie wojska w Ukrainie? Niemcy i Polska przeciw
Kwestia wysłania wojsk do Ukrainy mogła pokazać jedność Europy, ale jej nie pokazała. Według „The Financial Times”, ale też innych źródeł, za wysłaniem wojsk opowiadały się Wielka Brytania i Francja. Przeciwne były Niemcy i Polska.
Postawa Niemiec w tej sprawie nie dziwi. Od początku masowej inwazji Rosji na Ukrainę Niemcy były, jeżeli nie hamulcowym, to co najmniej ostatnim w szeregu do konkretnej pomocy Kijowowi.
Niezorientowanego obserwatora mogłaby dziwić postawa Polski, która jest uważana za kraj, który wręcz wychodzi przed szereg, choćby z dostawami ciężkiego uzbrojenia. Powód takiej pozycji Polski jest w rzeczywistości prosty – przed wyborami prezydenckimi politycy jak ognia unikają takich decyzji, bojąc się, iż w ten sposób pogrzebią szanse swojego kandydata na zwycięstwo. Ci sami politycy mogą zacząć śpiewać zupełnie innym tonem dzień po wyborach i prawdopodobnie tak się stanie. Pytanie, czy nie będzie za późno, bo wydarzenia toczą się szybko, a Amerykanie i Rosjanie – w przeciwieństwie do Europejczyków – są decyzyjni.
Po 10 latach wojny w Europie bez zmian
Jeszcze do konferencji prasowej premiera Donalda Tuska można było się łudzić, iż jakieś wspólne decyzje zostały jednak podjęte. Zanim padły pytania dziennikarzy premier przez kilka minut mówił o efektach spotkania przywódców. Przemawiał, nie mówiąc absolutnie nic.
Warto wsłuchać się w to pustosłowie, choćby po to, aby zrozumieć, jak bardzo było puste. Dowiedzieliśmy się więc, iż „w interesie państw, które były tu reprezentowane i całej Europy jest jak najpilniejsze, intensywne działanie na rzecz wzmocnienia współpracy sojuszników”, „europejscy partnerzy zdają sobie sprawę, iż nadszedł czas na dużo większą zdolność do samoobrony” a „państwa europejskie są zdecydowanymi rzecznikami trwałego pokoju na Ukrainie”.
Kilka razy premier podkreślił, iż kooperacja Europy ze Stanami Zjednoczonymi jest koniecznością. Po konferencji w Monachium trudno nie odnieść wrażenia, iż Donald Tusk mówił w tym kontekście o europejskich nadziejach i życzeniach, które mogą znacznie odbiegać od stanu faktycznego.
Po ponad 10 latach wojny Europa wciąż zdołała rozwinąć produkcję fundamentalnej dla działań wojennych amunicji artyleryjskiej kalibru 155 mm do poziomu ledwie połowy rosyjskiej produkcji (polski udział w tej produkcji jest szczątkowy – nasza roczna produkcja wystarcza może na dzień lub dwa działań wojennych przy obecnej intensywności na rosyjsko-ukraińskim froncie). W ciągu tych samych dziesięciu lat produkcja najmocniejszych w Europie czołgów Leopard spadła z 250 do 50 rocznie. Jesteśmy dramatycznie uzależnieni od wojskowej pomocy USA.
I właśnie w tym czasie Amerykanie sygnalizują co najmniej drastyczne ograniczenie parasola ochronnego nad Europą, a szczyt w Rijadzie wyklucza przywódców naszego kontynentu z procesu decyzyjnego w sprawie Ukrainy.
Jaka jest reakcja Europy na te wstrząsy? Nasi przywódcy wciąż nie są w stanie się dogadać. Po szczycie w Paryżu kurs na zbiorowe samobójstwo zostaje utrzymany.