Może 2024 rok nie był dla nas tak intensywny, jak byśmy sobie tego życzyli, ale całkiem sporo udało nam się zrealizować. Obok udziału w międzynarodowych ćwiczeniach nasze jednostki prowadziły i przez cały czas prowadzą regularne działania rozpoznawcze na Bałtyku – podkreśla kmdr Piotr Smela, dowódca Dywizjonu Okrętów Bojowych 3 Flotylli Okrętów w Gdyni.
W poniedziałek na morze wyszła korweta ORP „Kaszub”. niedługo dołączą do niej fregaty ORP „Gen. T. Kościuszko” i ORP „Gen. K. Pułaski”. Czym się będą zajmować?
Kmdr Piotr Smela: Jak zwykle postaramy się zrealizować całe spektrum zadań, do którego zostały przeznaczone wspomniane jednostki. Marynarze przećwiczą procedury związane z poszukiwaniem okrętów podwodnych czy obroną powietrzną. Dodatkowo ORP „Kaszub” przeprowadzi strzelania artyleryjskie. Okręt sporo czasu spędził ostatnio w stoczni, więc jego załoga ma trochę do nadrobienia.
Słowem przed dywizjonem mocne zamknięcie roku.
I tak, i nie. Obecne ćwiczenia to faktycznie ostatnie większe zadanie zespołowe, które zaplanowaliśmy na ten rok. Ale nasze okręty prowadzą również działalność operacyjną. W skrócie: wychodzimy na morze, by prowadzić rozpoznanie i monitorować sytuację na wodach terytorialnych, podejściach do portów, w polskiej strefie ekonomicznej, choć oczywiście nie tylko. W tym kontekście ważne jest także doglądanie infrastruktury krytycznej: podwodnych rurociągów, kabli energetycznych, obszaru wokół platform wiertniczych.
Operacja „Zatoka”...
Tak, prowadzi ją Centrum Operacji Morskich-Dowództwo Komponentu Morskiego, a okręty naszego dywizjonu są w nią zaangażowane od samego początku. Posiadamy zdolności unikatowe w skali całej marynarki wojennej. Jako jedyny dywizjon możemy poszukiwać okrętów podwodnych i prowadzić obserwację obszarów pod powierzchnią, ale też w szerokim zakresie monitorować sytuację na powierzchni morza i w przestrzeni powietrznej. Zresztą aktywność operacyjna zawsze wiąże się dla nas z działalnością szkoleniową. Podczas każdego patrolu załogi trenują różne elementy marynarskiego rzemiosła i odwrotnie – podczas ćwiczeń prowadzą obserwację i rozpoznanie. Te dwa aspekty ściśle się ze sobą łączą.
Manewry Dywizjonu Okrętów Bojowych. Fot. kpt. mar. Damian Przybysz
Tak czy inaczej, możecie już chyba podsumować rok. Jaki był?
Może nie tak intensywny, jak byśmy sobie tego życzyli, ale generalnie niezły. Choć borykaliśmy się z pewnymi problemami technicznymi, udało nam się wziąć udział w kilku ważnych dla nas przedsięwzięciach. Dwukrotnie nasze jednostki współdziałały w ramach okrętowej grupy zadaniowej. Na morze wychodziły wówczas dwie fregaty oraz dwa–trzy okręty różnych klas z innych dywizjonów. Do tego doszły dwa duże ćwiczenia międzynarodowe. Podczas „Northern Coasts 2024” ORP „Gen. K. Pułaski” był jedyną fregatą. Okręt stał na czele zespołu zadaniowego. Stanowił dla sojuszników duże wsparcie, jeżeli chodzi o łączność czy prowadzenie skomplikowanych działań na morzu. Załoga „Pułaskiego” koordynowała na przykład działania ratownicze, odpowiadała za obronę zespołu przed atakami z powietrza, przy współpracy z lotnictwem prowadziła też poszukiwania okrętu podwodnego.
„Pułaski” wziął również udział w „Baltopsie”, czyli największych ćwiczeniach sojuszniczych na Bałtyku. Dołączył do grupy zadaniowej współtworzonej przez okręty z Hiszpanii, Niemiec, Danii i Francji. Realizował całe spektrum zadań, związanych z ochroną kluczowych szlaków żeglugowych, przed atakami okrętu podwodnego i jednostek nawodnych. Podczas niektórych epizodów nasz okręt przejmował dowodzenie grupą. To my rozdzielaliśmy zadania i koordynowaliśmy ich realizację. Co ważne, podczas obydwu ćwiczeń na pokładzie naszej fregaty bazował śmigłowiec morski SH-2G. Znacząco zwiększyło to jej możliwości.
W tym roku realizowaliście zadania wyłącznie na Bałtyku. Dlaczego?
Poniekąd wynika to z kalendarza, planów szkoleniowych, zasobów, które w danej chwili mieliśmy do dyspozycji. Ale to również kwestia rosnącego znaczenia tego akwenu. Od czasu pełnoskalowej agresji wojsk rosyjskich na Ukrainę NATO dużo mocniej zaznacza swoją obecność na Morzu Bałtyckim. I nie jest to wyłącznie pochodna przyjęcia w szeregi Sojuszu Finlandii i Szwecji. Na Bałtyku regularnie operują także okręty z USA, Włoch czy Francji. Akwen stał się wyjątkowo istotny ze względów strategicznych, ale też gospodarczych. Wystarczy wspomnieć o gazie, który do naszego regionu w znaczącej części dostarczany jest właśnie drogą morską. Tymczasem infrastruktura krytyczna pozostaje podatna na wszelkiego rodzaju działania hybrydowe, o czym mogliśmy przekonać się już w początkach wojny, kiedy to został wysadzony gazociąg Nord Stream. Dlatego NATO robi wiele, by monitorować sytuację, demonstrować swoją obecność, odstraszać potencjalnego przeciwnika.
Jednym z elementów podczas ostatnich ćwiczeń Dywizjonu Okrętów Bojowych były działania kontrolne Boarding Team na ORP „Gen. K. Pułaski”. Fot. kpt. mar. Damian Przybysz
A jak zachowuje się rosyjska Flota Bałtycka? Jest bardziej widoczna niż wcześniej?
Tak, choć nie skupiałbym się wyłącznie na intensywności, z jaką działają rosyjskie okręty. Rosja sięga po bardzo zróżnicowane środki. Mamy świadomość, iż do różnego typu operacji hybrydowych mogą być włączane jednostki cywilne: statki badawcze, kutry. Do tego dochodzi jeszcze tzw. flota cieni. Składa się ona ze starych tankowców, o niejasnej przynależności, które wbrew embargu nałożonemu przez Zachód starają się wywozić z Rosji ropę. NATO stara się je demaskować, monitorować ich ruch…
…ale walczyć z tym procederem trudno. Nie zablokujecie takiego okrętu ani nie zawrócicie go do portu.
Działamy w granicach prawa, co nie znaczy, iż jesteśmy bezradni. Informacje zebrane przez NATO trafiają do rządów państw członkowskich, które mogą wywierać na Rosję nacisk, nakładać kolejne sankcje, zmusić ją do rezygnacji z tego typu procederu.
Idźmy jednak dalej. Ten rok z pewnością był dla Dywizjonu Okrętów Bojowych istotny także z innego powodu. W styczniu została położona stępka pod pierwszego z Mieczników – przyszłą fregatę ORP „Wicher”. Przygotowujecie się już na jego przyjęcie?
Tak. Wprawdzie okręt ma wejść do służby w 2029 roku, ale wbrew pozorom to wcale nie tak odległy termin. Tym bardziej iż naszą ambicją jest, by załoga ORP „Wicher” osiągnęła gotowość bojową w możliwie krótkim czasie od przekazania jednostki marynarce wojennej. Dlatego też zaczęliśmy kierować personel na specjalistyczne kursy językowe. Szkolimy kontrolerów lotu, którzy będą odpowiedzialni za współpracę ze śmigłowcami pokładowymi, ale też specjalistów na stanowiska związane na przykład z obroną przeciwlotniczą i poszukiwaniem okrętów podwodnych. Jednocześnie czekamy na pakiet szkoleniowy, który dostarczy nam producent.
Czy to oznacza, iż macie już załogę szkieletową?
Jeszcze nie. Na razie podnosimy kompetencje marynarzy, którzy w przyszłości mogą służyć na nowych fregatach. Powołaliśmy już jednak zespół, który aktywnie uczestniczy w pracach związanych z budową. Chodzi o wypracowanie optymalnych dla nas rozwiązań dotyczących konstrukcji jednostki i jej wyposażenia; poradzenie sobie z wszystkimi problemami, z którymi mogą borykać się siły zbrojne i dostawca, czyli PGZ Stocznia Wojenna.
Manewry Dywizjonu Okrętów Bojowych. Fot. kpt. mar. Damian Przybysz
A co z jednostkami, które są już w linii? Ostatnio do stoczni trafiły małe okręty rakietowe.
Tak, przechodzą one modyfikację związaną przede wszystkim z wymianą silników głównych. Stare radzieckie mechanizmy, które przysparzały nam wielu problemów, są zastępowane nowymi, wyprodukowanymi na Zachodzie. Mają one znacznie większy resurs, do tego są mniej awaryjne. W ten sposób żywotność okrętów zostanie znacząco wydłużona. Przy okazji modyfikujemy także inne elementy, ale samo uzbrojenie pozostanie niezmienione. Załogi małych okrętów rakietowych mają do dyspozycji jedne z najlepszych pocisków przeciwokrętowych – RBS-15 Mk-3.
Na jakim etapie są prace modernizacyjne?
ORP „Grom” i ORP „Orkan” stoją w stoczni. Pierwszy z nich niedługo powinien do nas wrócić. W najbliższych tygodniach do remontu trafi też ORP „Piorun”.
Macie już plany szkoleniowe na przyszły rok?
Wstępnie oczywiście tak. Planujemy dołączenie do trzech dużych ćwiczeń. Jedno z nich odbędzie się poza Bałtykiem. Do tego zamierzamy się regularnie szkolić w ramach okrętowych grup zadaniowych. Istotna dla nas będzie kooperacja z siłami przeciwminowymi, które należą do 8 Flotylli Obrony Wybrzeża. Krótko mówiąc, chcemy zrealizować jak najwięcej szkoleń, które pozwolą nam zachować gotowość do prowadzenia operacji zarówno na Morzu Bałtyckim, jak i na innych akwenach z wykorzystaniem wszystkich możliwości posiadanych przez nasze okręty.