MIEJSCE POLSKI W POLITYCE USA

gf24.pl 1 dzień temu


USA zależy, by Polska była znaczącą częścią wysiłku europejskich państw NATO w równoważeniu potencjałów militarnych w ramach sojuszu i tworzeniu Europejskiego Filaru NATO. Dlatego umożliwiają Polsce ogromne zakupy broni w USA, ale do tego też jest potrzebna wielka obecność w Polsce przemysłu amerykańskiego, teraz zwłaszcza zbrojeniowego. Potrzebne jest więc nowe otwarcie w stosunkach Polski z USA.

Warto przypomnieć niezwykłą parabolę stosunków amerykańsko-polskich od sojuszu w trakcie II wojny światowej, wrogość i narastanie zimnej wojny, poprzez odprężenie pomiędzy USA a blokiem wschodnim przełomu lat 80. i 90. ubiegłego wieku oraz upadek bloku wschodniego i rozpad Związku Sowieckiego, po ponowny sojusz Polski z USA w na nowo ukształtowanym ładzie międzynarodowym.

Jest on daleki od stabilności i znamionuje powrót innej zimnej wojny, już nie z Rosją jako następczynią Związku Sowieckiego, ale z Chinami. Chiny uważają, iż epoka dominacji USA nad światem się kończy, a świat jednobiegunowy (z USA jako biegunem) jest zastępowany światem wielobiegunowym. Faktycznie jest jednak światem dwubiegunowym – z Chinami jako drugim biegunem. Ktoś zapyta o Indie, trzecią rosnącą, a w perspektywie dekady równorzędną potęgę świata. Są one przeciwko amerykańskiemu jednobiegunowemu światu, czemu dały wyraz, wstępując do BRICS – głównie antyamerykańskiej chińsko-rosyjskiej organizacji polityczno-gospodarczej, ale też przeciwko dominacji Chin powiązanych sojuszem z Pakistanem, ich śmiertelnym wrogiem. Z samymi Chinami też mają niełatwe stosunki z uwagi na roszczenia Chin do części ich terytorium. Możliwe są więc różne scenariusze, co – uwzględniając dotychczasową dynamikę zmian – nie zapowiada spokoju. Ameryka będzie więc potrzebowała sojuszników, w tym Polski.

Piszę o tym dlatego, iż stosunki amerykańsko-polskie były zawsze pochodną sytuacji globalnej. Ograniczając się do współczesności, Polska po II wojnie światowej znalazła się – wbrew woli – w strefie wpływów Rosji sowieckiej, która uczyniła z naszego kraju wasala i okradaną kolonię wspierającą jej potęgę. Zimna wojna narzuciła Polsce, wbrew woli narodu, konfrontację polityczną i militarną z USA. Wyrwała nas z naturalnego dla nas świata tradycji, kultury i cywilizacji Zachodu. Zaczęło się od klęski prób tworzenia w Polsce systemu demokratycznego, o który zabiegały USA podczas konferencji w Poczdamie. Jej historycznym symbolem stała się pomoc dyplomatów USA w ucieczce przed aresztowaniem przywódcy PSL wicepremiera Stanisława Mikołajczyka w październiku 1947 r. Potem było już tylko gorzej. Powstały Układ Warszawski i NATO, a Polska została wpisana do rosyjskich planów inwazji na NATO (przydzielono nam atak na Danię). Z drugiej strony staliśmy się celem planowania kontrataku NATO. Na terenie naszego kraju wyznaczono np. ponad 40 (jak ujawniono) celów do ataku głowicami nuklearnymi USA. Odwrócenie sojuszy przez Polskę (i inne państwa regionu) sprawiło, iż niemal te same miejsca w naszym kraju są teraz celami do ataku nuklearnego Rosji. Zachęcam do sprawdzenia w internecie, które to są dokładnie.

Rosja od czasu do czasu grozi, iż takie cele dopiero wyznaczy, ale – jako stary szpieg – zapewniam, iż ich koordynaty są już od lat określone i wyznaczone. Więcej – są przypisane do konkretnych głowic, które czekają w silosach i na okrętach podwodnych, tak jak dla celów w zachodniej Europie, USA i Kanadzie oraz baz USA rozrzuconych po całym świecie. Powrót zimnej wojny przywrócił jednak czynnik równowagi strachu. Obie strony muszą się liczyć z gwarantowanym wzajemnym zniszczeniem (MAD – mutual assured destruction), jeżeli zaatakują bronią jądrową. Polska korzysta z dobrodziejstwa objęcia tzw. parasolem atomowym USA. To głównie amerykański parasol nuklearny skłonił Szwecję i Finlandię do przystąpienia do NATO, bo neutralność i świetne siły zbrojne nie dawały gwarancji niezaatakowania głowicami jądrowymi przez Rosję. Teraz broni ich też zasada MAD.

W okresie PRL stosunki amerykańsko-polskie były zawsze cieplejsze niż stosunki innych państw tzw. demokracji ludowej. Władze komunistyczne musiały się liczyć z ponad 10-milionową Polonią w USA oraz milionami Polaków w innych państwach Zachodu. Nie sposób było zablokować kontaktów rodzinnych, aczkolwiek usilnie się starano. Reglamentowano je m.in. polityką paszportową. Tym niemniej kontakty były i miały ogromny wpływ na postrzeganie PRL-owskiej rzeczywistości. Rosja Sowiecka stosowała presję na polskie władze komunistyczne, by je ograniczać, tak jak na politykę rolną, by sukcesywnie likwidować prywatną własność ziemi, czy na swobodę działania kościoła katolickiego. Po powrocie Gomółki w 1956 r. opór narodu przyniósł rezultaty, presja zelżała i Polska stała się „najweselszym barakiem” w bloku wschodnim, jak mawiano wówczas w innych krajach regionu.

Polski naród cechuje się największym entuzjazmem wobec USA. Według badania przeprowadzonego w 23 krajach świata przez amerykański Pew Research Center aż 93 proc. mieszkańców naszego kraju pozytywnie wypowiada się o USA (najwięcej w świecie). Odsetek ten jest wyższy niż opinia samych mieszkańców USA. Według tej samej sondażowi w USA pozytywną opinię o Polsce wyraża natomiast nieco ponad 50 proc. respondentów na poziomie Austrii, Finlandii czy Francji, ale za Włochami (ponad 70 proc.), Wielką Brytanią (67 proc.) i Niemcami (55 proc.). Na postrzeganie Polski i Polaków coraz mniejszy wpływ mają dominujące jeszcze w ubiegłym wieku krzywdzące stereotypy i uprzedzenia. Powszechnie znane jest pogardliwe określenie „Polack” (Polaczek), ale straciły na popularności upokarzające polacks jokes (dowcipy o Polaczkach). Problemem są przez cały czas kłamliwe oskarżenia Polaków o powszechny jakoby polski antysemityzm i rzekomy współudział w holokauście, rozlewające się poza środowiska żydowskie i mające wpływ na amerykańską edukację i kulturę masową (np. hollywoodzkie filmy) oraz dyplomację.

Generalnie w USA Europę się po prostu lubi, a turystyka do Europy stanowi synonim prestiżu, zwłaszcza dla klasy średniej. Na tym też coraz bardziej korzysta Polska (w ubiegłym roku odwiedziło nas ponad 470 tys. turystów z USA). Przeciętni Amerykanie rzadko potrafią umiejscowić Polskę na mapie i mają o niej wyobrażenia, jakby była biednym krajem Trzeciego Świata. Widać to np. po pełnych pozytywnego zaskoczenia reakcjach żołnierzy amerykańskich, którzy rotacyjnie stacjonują w Polsce (ok. 10 tys.). Dwustronny handel towarami i usługami między USA a Europą w 2022 r. wyniósł 1,3 bln dol., obroty handlowe USA z Polską w 2023 r. natomiast – jakkolwiek były rekordowe – osiągnęły dość skromną wartość 27,98 mld dol. (eksport 11,83 mld dol., a import 16,15 mld dol.). Dla porównania – obroty Polski z Niemcami, największym partnerem handlowym, wyniosły 170 mld dol. Wartość inwestycji amerykańskiego kapitału w Polsce na koniec 2023 r. wynosiła 26,8 mld dol. i była druga po niemieckich – 55,6 mld dol. Polska nie należy do szczególnie ważnych partnerów gospodarczych USA w Europie, co nie odpowiada ani wielkości gospodarki naszego kraju (szósta w Europie), ani ambicjom. Jest wiele obszarów, gdzie mogłoby dojść do dynamicznego przyspieszenia, jak np. przemysł obronny czy stoczniowy. Prawie wszystkie największe firmy amerykańskie mają swoje zakłady w Polsce. Ich inwestycje są jednak relatywnie bardzo skromne. Brak też aktywności polskiego rządu, by ten stan zmienić. Polska jest w tej chwili największym w świecie importerem broni z USA na kwotę 26 mld dol., co stanowi blisko połowę całego eksportu broni USA ogółem, ale kupujemy broń praktycznie bez offsetu, bez transferu technologii, inwestycji w polski przemysł, a choćby bez inwestycji w amerykańskie zakłady zbrojeniowe w Polsce. Przypominam, iż zakupowi 48 samolotów F16 towarzyszył offset równy kwocie zakupu 6 mld dol. i obejmował: 30 projektów z udziałem zarówno podmiotów z sektora lotniczo-obronnego, np. Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 2 w Bydgoszczy, Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych, WSK-PZL Rzeszów, Mesko, PZL Mielec, Nitrochem, Instytut Lotnictwa w Warszawie, jak i z branży samochodowej, wytwórczej czy energetycznej. Warto przypomnieć, iż wyłącznie dzięki offsetowi pozyskaliśmy technologie, które były niedostępne, a ich opracowanie w Polsce byłoby trudne i trwałoby choćby ok. 15 lat, w tym np. technologia produkcji trotylu, który był jedynym szlagierem eksportowym grupy zbrojeniowej PGZ przez lata. Teraz dowiadujemy się, iż offset za zakup 96 śmigłowców szturmowych Apache za ok. 50 mld zł wyniesie jedynie 3 proc. ceny zakupu i będzie dotyczył zaplecza serwisowego (sic!). Czy nie byłoby rozsądniej zrezygnować z tego zakupu (wiele państw odchodzi od śmigłowców szturmowych po doświadczeniach z wojny w Ukrainie) lub ograniczyć zakup, jeżeli Boeing nie zechce zainwestować w polską gospodarkę? Rząd zachowuje się tak, jakby Polsce niepotrzebne były nowoczesne technologie militarne (offset niekiedy to jedyna szansa na ich pozyskanie).

Polski przemysł obronny jest niekonkurencyjny, co wytyka nam Unia Europejska. W konkursach na unijne dofinansowania regularnie przegrywa. Dotyczyło to w grudniu ubiegłego roku amunicji. Teraz przegrał sztandarowy produkt naszej zbrojeniówki, rzekomo najlepszy w świecie, naręczny rakietowy pocisk przeciwlotniczy Piorun (trafił na listę rezerwową). Ciekawe, co się stanie z zakupem kolejnych 32 samolotów bojowych tzw. przewagi powietrznej. Czy znowu wydamy gigantyczne pieniądze bez korzyści dla naszej gospodarki? Potrzebna jest wyobraźnia w myśleniu po polskiej stronie i niepopełnianie błędów z przeszłości (jak np. brak offsetu przy niedawnym zakupie samolotów F35, podczas gdy np. Niemcy i Finlandia, poza wynegocjowaniem lepszych cen i warunków sprzedaży, dostały też w offsecie fabryki lotnicze od Lockheeda).

Szansa na wzrost roli Polski

Kiedy jako ambasador w Seulu w 2006 r. otrzymałem zaproszenie od Donalda Trumpa na spotkanie w małym gronie w sprawie przyszłości strefy zdemilitaryzowanej (DMZ – demilitarized zone) pomiędzy obiema Koreami, nie miałem pojęcia, iż idea stref zdemilitaryzowanych tak mu się spodoba. Trump miał dobrą wiedzę o funkcjonowaniu strefy i pomysł, jak ją przekształcić w ogromny linowy park narodowy pod egidą ONZ. Pojawiły się tam gatunki, jak tygrysy, które w obu Koreach uważano za już wymarłe. Do zrealizowania tego projektu konieczna byłaby zgoda obu państw koreańskich oraz innych interesariuszy, takich jak m.in. Komisja Nadzorcza Państw Neutralnych, w której uczestniczy Polska. Trump wyjaśnił mi, iż rola Polski mogłaby być kluczowa z uwagi na dobre wówczas polskie relacje dyplomatyczne z obiema Koreami. Był to czas zbliżenia pomiędzy Koreami i zdawało się, iż przy dobrej woli obu stron będzie się ono pogłębiało. Korea Południowa inwestowała m.in. w strefę gospodarczą w Kesongu i resorty turystyczne w słynnych Górach Diamentowych (obecnie wszystkie inwestycje południowokoreańskie są zrównane z ziemią). Nowy wspólny Park Narodowy miał być, zdaniem Trumpa, jedną z ważnych płaszczyzn zbliżenia i tworzenia warunków dla trwałego pokoju. Po paru miesiącach okazało się jednak, iż projekt nie ma szans na realizację. Dziś powrót do tej koncepcji wydaje się już kompletną abstrakcją.

Przypominam o tym, bo Trump widzi szansę na zakończenie walk pomiędzy Rosją i Ukrainą na obecnej linii frontu i w ustanowieniu pomiędzy walczącymi stronami strefy buforowej podobnej do międzykoreańskiej DMZ. Strefa musiałaby być kontrolowana i nadzorowana przez wojska rozjemcze. Po stronie ukraińskiej Trump widzi włączenie wojsk wybranych państw europejskich, takich jak francuskie, brytyjskie, niemieckie czy polskie, oraz sfinansowanie operacji rozjemczej przez te państwa. Obiektywnie, z uwagi na liczebność wojsk polskich i bliskość kulturową, rola wojska polskiego byłaby szczególnie ważna. Zgodnie z prawem międzynarodowym porozumienie o zawieszeniu broni powinno jednak mieć akceptację i mandat ONZ jak w przypadku koreańskim.

Takich sytuacji – a zwłaszcza takiej wagi – w których USA zależy na postawie Polski, nie ma za wiele. Polska może stawiać warunki, np. zwiększenie inwestycji przemysłu amerykańskiego w Polsce i transfer technologii. Polska mogłaby stać się przyczółkiem przemysłu USA w tej części Europy i bazą przemysłową odbudowy Ukrainy.

Pod koniec lat 90., pytany o pozycję Polski w amerykańskiej polityce USA, prof. Zbigniew Brzeziński odpowiedział, iż rola Polski jest funkcją jej potencjału gospodarczego i militarnego, a z tym jest kiepsko. Jak dodał, dla USA Polska jest więc potrzebna co najwyżej jako strażnik (użył tego słowa) interesów USA i Zachodu w regionie Europy Środkowo-Wschodniej.

Drugą kwestią istotną dla władz USA w Polsce była sprawa restytucji mienia żydowskiego. Egzemplifikacją takiego myślenia o Polsce w Waszyngtonie był np. wywiad zaczynającego w 2009 r. misję w Polsce ambasadora USA Lee Feisteina dla polskich mediów, iż jego głównym zadaniem będzie „restytucja mienia żydowskiego w Polsce” (sic!). Rząd USA i Kongres wielokrotnie napominały Polskę w tej sprawie. Symbolizuje to tzw. ustawa 447 JUST z 2017 r. (sprawiedliwość dla ocalonych z holocaustu, którym nie zadośćuczyniono ich strat – Justice for Uncompensated Survivors Today Act), zezwalająca Departamentowi Stanu USA na pomoc stowarzyszeniom ofiar holocaustu w odzyskiwaniu majątków żydowskich, które nie mają spadkobierców. Zobowiązuje też do stworzenia raportu, który oceni, w jakim stopniu poszczególne kraje dążą do przywrócenia mienia ofiarom holocaustu. Polska jest poddawana ustawicznej presji w tej sprawie ze strony niezwykle wpływowych organizacji żydowskich w USA. Nieoficjalnie było wiadomo, iż była to jedna z głównych przyczyn nieznoszenia obowiązku wizowego dla Polaków przy wjazdach do USA. Dopiero przed pierwszą kadencją prezydent Trump obiecał zniesienie wiz na spotkaniu z przywódcami polonijnymi w Chicago i iż stanie się to „w ciągu dwóch tygodni”. Udało mu się to dopiero po dwóch latach, ale m.in. dotrzymana obietnica sprawiła, iż Polonia masowo zagłosowała na niego w obecnych wyborach.

Żądania organizacji żydowskich są niezgodne z polskim i międzynarodowym prawem. Wymordowani przez Niemców obywatele polscy narodowości żydowskiej, tak jak wymordowani obywatele polscy innych narodowości, w tym Polacy, są równi wobec prawa. Ich spadkobiercy odzyskują własności, które im się należą na mocy dowodów własności w postępowaniach przed sądami. Czasem dochodziło do nadużyć, jak w Warszawie, przy handlu przez oszustów prawami do własności prawdziwymi i fałszywymi. Mienie, co do którego nie zgłosili się spadkobiercy, tzw. bezspadkowe, przechodzi na własność polskiego Skarbu Państwa tak jak mienie bezspadkowe w innych krajach. Dotyczy to spadków zarówno po osobach fizycznych, jak i po osobach prawnych. Nie ma tu znaczenia narodowość ich nieżyjących właścicieli.

Sprawa mienia bezspadkowego organizacji żydowskich nie kładzie się w tej chwili zbytnio cieniem na stosunkach amerykańsko-polskich. Liczne inne sprawy, zwłaszcza związane z napaścią Rosji na Ukrainę i dokonującej się przebudowy globalnej sytuacji strategicznej, zdominowały agendę dyplomatyczną. Polska staje się niespodziewanie coraz ważniejsza dla USA, tak jak USA dla Polski. Jesteśmy w sojuszu poprzez uczestnictwo w NATO, gdzie pozycja USA jest dominująca (obecnie przez cały czas ok. 80 proc. potencjału militarnego sojuszu). USA zależy, by Polska była znaczącą częścią wysiłku europejskich państw NATO w równoważeniu potencjałów militarnych w ramach sojuszu i tworzeniu Europejskiego Filaru NATO. Dlatego umożliwiają Polsce ogromne zakupy broni w USA, ale do tego jest też potrzebna wielka obecność w Polsce przemysłu amerykańskiego, teraz zwłaszcza zbrojeniowego. Potrzebne jest więc nowe otwarcie w stosunkach Polski z USA.

Idź do oryginalnego materiału